AfD: Wieczni oponenci dążą do władzy
12 marca 2016Nagły wzrost popularności AfD zawdzięcza kryzysowi migracyjnemu. Najnowsze prognozy wyborcze dają jej w skali całych Niemiec około 11 procent głosów. Nie tak dawno, bo latem ubiegłego roku, Alternatywa dla Niemiec mogła liczyć na poparcie od 3 do 4 procent elektoratu. A teraz?
W Nadrenii-Palatynacie, Saksonii-Anhalt i w Badenii-Wirtembergii w niedzielę 13 marca odbędą się wybory do landtagów. Teoretycznie do urn może pójść 16 mln wyborców, to jedna piąta wszystkich uprawnionych do głosowania w Republice Federalnej.
Wybory komunalne w Hesji w ubiegłą niedzielę 6 marca były próbką tego, co może się wydarzyć 13 marca w trzech, wymienionych wyżej, krajach związkowych. Z woli wyborców AfD może stać się w nich na płaszczyźnie komunalnej trzecią siłą polityczną. Słabszą niż CDU i SPD, ale silniejszą niż Zieloni, FDP i Lewica. AfD może wyjść na korzyść niska frekwencja wyborcza. Doświadczenie uczy, że na Alternatywę dla Niemiec głosują wyborcy obrażeni na partie tradycyjne. Czują się przez nie rozczarowani, a nawet wręcz oszukani i chcąc je „ukarać” na znak protestu oddając głos na AfD, która w ich oczach stanowi jakąś alternatywę.
Rozczarowani kursem partii politycznego establishmentu są także niegłosujący, ale ci, jak sama nazwa wskazuje, protestują nie biorąc udziału w wyborach. Korzystają na tym zawsze partie protestu, których modelowym wręcz przykładem jest w Niemczech AfD.
W Saksonii-Anhalt i w Badenii-Wirtembergii AfD ma szansę zrównać się z SPD, a może nawet ją pokonać. Na taką ewentualność wskazuje wynik sondażu przedwyborczego z 7 marca.
Krajobraz polityczny zmienia się
Dla SPD niedziela wyborcza 13 marca może okazać się dramatyczna. Jeśli powyższa prognoza się sprawdzi, to socjaldemokraci będą zmuszeni zadać sobie pytanie, czy są jeszcze partią masową? Ponadto utrata sporej liczby głosów może sprawić, że w Saksonii-Anhalt nie da się utworzyć rządu wielkiej koalicji CDU/SPD. Inne konstelacje są tam możliwe, ale pod warunkiem, że Zieloni albo FDP pokonają próg wyborczy 5 procent. A to nie będzie łatwe.
Słaby wynik wyborczy SPD mógłby też uniemożliwić przedłużenie rządów obecnej koalicji Zieloni/SPD w Badenii-Wirtembergii.
Ostrość powyborczych dyskusji w szeregach CDU będzie zależeć od tego, ilu premierów krajów związkowych partia kanclerz Merkel zdoła ostecznie wystawić. A ponieważ jej pozycja i tak już jest osłabiona, wynik wyborów komunalnych w trzech krajach związkowych 13 marca będzie miał wpływ na jej politykę i działania w kryzysie migracyjnym.
Co jeszcze może się wydarzyć i dlaczego?
W ciągu paru ostatnich tygodni przed wyborami AfD zachowywała się zaskakująco i spokojnie, starając się nie zwracać na siebie nadmiernej uwagi elektoratu i mediów. Ucichły kłótnie w łonie partii i motywowane ideologicznie ataki na przewodniczącą Frauke Petry. Ta ostatnia dała o sobie znać pod koniec stycznia, gdy celowo bądź przypadkowo w jednym z wywiadów wspomniała, że w skrajnym przypadku jedną z metod powstrzymania fali uchodźców i migrantów mogłoby być użycie przeciwko nim broni palnej na granicy.
W każdym z trzech krajów związkowych uczestniczących w niedzielnych wyborach, czołowi kandydaci AfD zdają się być dobrze dopasowani do lokalnych potrzeb i problemów. André Poggenburg w Saksonii-Anhalt także w szeregach partii uchodzi za jastrzębia i liczy na głosy wyborców niezadowolonych z trudnej sytuacji ekonomicznej w tym landzie. Dla odmiany, w bogatej i liberalnej Badenii-Wirtembergii, ubiegający się o urząd premiera w tym landzie z ramienia AfD profesor ekonomii Jörg Meuthen stara się pozować na światowca i liberała. Szary i niepozorny Uwe Junge w Nadrenii-Palatynacie na wiecach nie zwraca na siebie niczym większej uwagi, ale podczas spotkań z wyborcami w zamkniętych lokalach potrafi zaskoczyć ich wyjątkowo ostrymi i radykalnymi wypowiedziami w stylu Donalda Trumpa w USA. Junge poświęca dużo uwagi problematyce bezpieczeństwa wewnętrznego, wskazując na "oczywisty związek z napływem rzesz migrantów do Niemiec wskutek polityki otwartych drzwi kanclerz Merkel" i stara się zbić na tym swój kapitał polityczny.
Czy AfD to tylko czysty populizm?
Niemieccy politolodzy spierają się, czy AfD jest typowym przykładem partii prawicowo-populistycznej, żerującej na bieżących problemach kraju. Mają do tego prawo, ale wystarczy przyjrzeć się jej walce wyborczej, aby przekonać się, że oparto ją na populizmie. W każdym z trzech landów czołowi kandydaci Alternatywy dla Niemiec mówią to, co ich zdaniem wyborcy chcieliby tam od nich usłyszeć. W Saksonii-Anhalt AfD prezentuje się jako partia „narodowa“ i „ludowa“. W Nadrenii-Palatynacie i Badenii-Wirtembergii jako „klasyczna konserwatywna siła polityczna“.
Takie „zmiany optyczno-kosmetyczne“ są niezbędne, aby lepiej wypaść w oczych elektoratu. Dotyczy to zwłaszcza Badenii-Wirtembergii, gdzie niechętnie się widzi jakiekolwiek ciągoty skrajnie prawicowe, nie wspominając o hasłach jawnie nacjonalistycznych i rasistowskich.
Można zakładać, że po wyborach 13 marca AfD będzie miała własną frakcję w połowie wszystkich 16 parlamentów krajowych (landtagów) w Niemczech. Równocześnie wzrasta jej liczebność. Alternatywa dla Niemiec ma w tej chwili ok. 20 tys. członków.
Kay-Alexander Scholz / Dagmara Jakubczak