Afgańscy pomocnicy Bundeswehry w gąszczu niemieckiej biurokracji
23 października 2013Safiullah Sahel żył w Kunduzie na północy Afganistanu w ciągłym strachu. – Gdyby mnie znaleźli, prawdopodobnie zabiliby mnie przed moim domem – mówi Sahel. Sahel ma na myśli talibów. Boi się ich zemsty po wycofaniu się Bundeswehry z Kunduzu. Kto, jak Sahel, pracuje dla Niemców, jest w oczach talibów zdrajcą.
Dla niemieckich instytucji w Afganistanie pracuje ok. 1500 miejscowych pomocników. Sahel jest jednym z nich. Osoby te przeważnie pracują dla Bundeswehry jako tłumacze, kucharze i wartownicy.
Obietnice rządu federalnego
Rząd niemiecki obiecał, że ściągnie byłych pomocników do Niemiec, jeśli się okaże, że ich życiu zagraża w Afganistanie konkretne niebezpieczeństwo. - Nikogo nie zostawimy na pastwę losu – zapewniał niemiecki minister spraw wewnętrznych Hans-Peter Friedrich (CSU) – Oczywiście, że przyjmiemy w Niemczech ludzi, którzy nam pomagali i ich życie jest teraz z tego powodu zagrożone – dodał Friedrich.
Omid Nouripour, rzecznik Zielonych ds. polityki bezpieczeństwa, skrytykował podejście rządu Niemiec do afgańskich pomocników. - Wielu z nich przez długi czas nie miało pojęcia, że mogą się ewentualnie osiedlić w Niemczech. - Poza tym ta procedura nie jest transparentna i zbyt biurokratyczna – podkreślił Nouripour.
Trzystopniowa procedura
Rząd federalny bada każda wniosek z osobna. - Kto z pomocników Bundeswehry chce zamieszkać w Niemczech, musi się najpierw zwrócić na miejscu do swojego przełożonego i dowieść, że jego życiu i życiu rodziny zagraża niebezpieczeństwo – poinformował generał brygady Michael Vetter, który jest w sztabie Dowództwa Regionalnego ISAF Północ odpowiedzialny za miejscowych pomocników.
Vetter przewodzi też gremium, które ostatecznie zadecyduje, czy danej osobie rzeczywiście grozi niebezpieczeństwo. W tym zespole zasiadają między innymi przedstawiciele niemieckiego MSZ, MSW i MON. Badają oni dany przypadek w oparciu o katalog kryteriów. Odbywa się to tajnie. Po czym zapada decyzja.
Do Niemiec przybyło dopiero trzech pomocników Bundeswehry
Według danych Bundeswehry i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Niemiec, jak dotąd dopiero 289 Afgańczyków poinformowało, że drży o swoje życie. 275 przypadków zostało już zbadanych. Stwierdzono, że 179 osób jest konkretnie lub względnie zagrożonych. – Jak dotąd pozwolenie na przyjazd do Niemiec otrzymało 23 pomocników Bundeswehry i ich rodziny – oświadczył rzecznik niemieckiego MSW. Pozostałe 150 osób ma już wkrótce uzyskać pozwolenie na pobyt.
Do Niemiec faktycznie przybyło dopiero trzech byłych afgańskich pomocników Bundeswehry. Wolno im było zabrać ze sobą partnerów i dzieci. Otrzymali prawo pobytu w Niemczech, co się wiąże z możliwością podjęcia pracy.
Przeprowadzka zamiast wyjazdu
Większość spośród 1200 afgańskich pomocników zatrudniona jest w obozie polowym Marmal koło Mazar-i-Sharif. Po wycofaniu się w 2014 roku sił międzynarodowych, ta liczba się zmniejszy. Wtedy władze niemieckie zostaną prawdopodobnie skonfrontowane z większym napływem wniosków.
Tymczasem MSW twierdzi, że wielu spośród pomocników Bundeswehry wcale nie chce przenosić się na stałe do RFN; również z przyczyn rodzinnych. - Zależy im raczej na poprawie bytu – powiedział jeden z rzeczników ministerstwa. - Do poprawy bytu może przyczynić się odprawa finansowa - dodał.
Jej wysokość będzie uzależniona od wysokości zarobków i przepracowanych lat. Odprawa nie przekroczy wysokości wynagrodzenia rocznego.
Nowa praca dla Safiullaha Sahela
Niemcy pomagają swoim byłym pomocnikom również w poszukiwaniu pracy na miejscu. Założyli w tym celu giełdę miejsc pracy.
Sahel już przyjął ofertę Niemców. Pracuje obecnie jako urzędnik w niemieckim konsulacie w Mazar-i-Sharif.
DW / Iwona D. Metzner
red. odp.: Elżbieta Stasik