Ameryka Łacińska przegrywa walkę z pandemią
22 lipca 2020W Ameryce Łacińskiej koronawirus nadal jest w natarciu. W regionie zarażonych jest już ponad 3,5 miliona ludzi. Zmarło ponad 150 tysięcy, co czyni tę część świata regionem z drugą najwyższą śmiertelnością. Skutki pandemii obciążają i tak słabe systemy opieki zdrowotnej i uwidoczniają poważne zaniedbania. Mimo drastycznych restrykcji wprowadzonych przez rządy krzywa zachorowań ciągle nie chce się wypłaszczyć.
Z danych Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa wynika, że cztery z dziesięciu krajów świata, najmocniej dotkniętych wirusem, znajduje się w Ameryce Łacińskiej. To Brazylia z ponad dwoma milionami przypadków, Peru (350 tys.), Meksyk (340 tys.) i Chile (330 tys.). Ale także mniejsze kraje są mocno dotknięte, jak na przykład Ekwador (70 tys. zakażonych i 5 tys. zgonów). Stolica Quito działa obecnie w trybie kryzysowym, bo w mieście brakuje łóżek na intensywnej terapii. Coraz więcej osób zastanawia się, czy wprowadzone trzy miesiące temu rygorystyczne ograniczenia w poruszaniu się cokolwiek dały.
Co najmniej 140 mln osób pracuje dorywczo
– Ograniczenia z pewnością były potrzebne. Ostre restrykcje rządów w regionie uratowały życie wielu osobom, ale nie są one wolne od błędów, bo liczba przypadków nie spada – mówi Felix Drexler wirusolog z berlińskiej kliniki Charite w rozmowie z DW. Jak dodaje, czynnikiem, który może utrudniać opanowanie choroby, jest tryb życia wielu osób w regionie, które każdego dnia opuszczają miejsca zamieszkania i szukają dorywczych zajęć, aby zarobić jakiekolwiek pieniądze. W takich warunkach zakażeń nie da się uniknąć.
Z raportu opublikowanego niedawno przez Światową Organizację Pracy wynika, że w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach w ten sposób pracuje co najmniej 140 milionów osób. Pandemia może jeszcze pogorszyć tę sytuację. Już teraz widać wyraźny wzrost bezrobocia.
Inny czynnik, o którym często się zapomina, to liczba ludzi w regionie, którzy nie mają w domu lodówek. – Klasa średnia może kupić sobie artykuły spożywcze na dwa tygodnie albo zamówić je z dostawą do domu. Biedniejsi nie mogą sobie na to pozwolić i nie mają lodówek, gdzie mogliby trzymać jedzenie – mówi Drexler, który wspiera kraje regionu w walce z pandemią. Oznacza to, że ktoś z rodziny, zazwyczaj kobiety, codziennie muszą wychodzić z domów, aby kupić coś do jedzenia.
Michael Touchton – badacz z Uniwersytetu w Miami na Florydzie zgadza się, że te dwa czynniki odgrywają ważną rolę. Jak dodaje, na targach albo w halach targowych w Ekwadorze, Meksyku czy Peru nie da się zachować odpowiedniego dystansu między ludźmi. – To są epicentra pandemii. Władze powinny te miejsca lepiej kontrolować – mówi.
Lokalne zakazy wychodzenia z domów
W obliczu stopniowego luzowania restrykcji pandemicznych przez różne rządy krajów latynoamerykańskich rośnie obawa przed jeszcze większym wzrostem liczby zachorowań i ponownymi generalnymi zakazami kontaktów. Felix Drexler mówi, że lokalne zakazy, takie jak stosuje się np. w Niemczech, pozwoliłyby nieco odetchnąć gospodarce. Naukowiec zaznacza jednak, że liczby przypadków nie mogą być zbyt wysokie, tylko wtedy możliwe jest lokalne kontrolowanie pandemii. – Chwilowo uważam, że to rozwiązanie byłoby trudne w Ameryce Łacińskiej – powiedział.
Michael Touchton podkreśla, że trudno jest odpowiedzieć na często zadawane pytanie, który z krajów lepiej, a który gorzej radzi sobie z koronawirusem. To dlatego, że nie ma jednego standardu testowania. Na przykład Chile ma dużą liczbę zarażeń, ale kraj ten wykonuje dużo testów. Na przeciwnym biegunie są Kolumbia, Kuba, Nikaragua czy Wenezuela, gdzie dane na temat pandemii niewiele mówią. – Zakazy kontaktów bez testowania i odtwarzania łańcuchów zakażeń nie mają sensu – mówi Touchton.