Amnesty International: Czarny rok dla praw człowieka
25 lutego 2015Eskalujące konflikty z uzbrojonymi ugrupowaniami jak „Państwo Islamskie” (PI) czy „Boko Haram” spowodowały w 2014 roku, w opinii Amnesty International (AI), największą po II wojnie światowej falę uchodźctwa. W ub. roku przed konfliktami musiało uciekać 57 mln osób, 6 mln więcej niż rok wcześniej, ocenia w raporcie opublikowanym w Londynie organizacja praw człowieka.
Krytyka społeczności międzynarodowej
Reakcja społeczności międzynarodowej na kwestie uchodźctwa była „żenująca”, ubolewa Amnesty. Zawiodła też jako instrument instytucjonalny Rada Bezpieczeństwa, a Unia Europejska wsadziła głowę w piasek wobec tragedii uchodźców przemierzających Morze Śródziemne w kierunku Europy. Rok 2015, będzie w opinii Amnesty International równie katastrofalny: Jeszcze więcej ludzi będzie cierpiało z powodu brutalności terrorystów i antyterrorystycznych regulacji prawnych, na które nie ma usprawiedliwienia.
Salil Shetty, sekretarz generalny Amnesty International, wezwał pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa: USA, Rosję, Chiny, Francję i Wielką Brytanię, aby w przypadkach ludobójstwa lub porównywalnych ciężkich zbrodni zrezygnowały z prawa weta. „Rada Bezpieczeństwa zawiodła w Syrii, Iraku, Strefie Gazy, Izraelu i na Ukrainie”, ocenia AI w raporcie o stanie przestrzegania praw człowieka w 160 krajach świata.
PI : "żenująca reakcja”
Władze państwowe powinny przestać wreszcie zachowywać się tak, jakby nie były zdolne do zabezpieczenia podstawowych praw człowieka, uważa AI. Raport podkreśla, że „rok 2014 był katastrofalny dla milionów ludzi, którzy cierpieli z powodu przemocy”. Reakcja na to społeczności międzynarodowej była „żenująca”. „Szczególnie niepokojący” w ocenie Amnesty International jest wzrost wpływów anarchicznych ugrupowań jak „Państwo Islamskie”. Ale także rządy państw na obszarach dotkniętych konfliktami oraz kraje zachodnie otrzymały w raporcie złe oceny. Próbowały one usprawiedliwić naruszenia praw człowieka troską o bezpieczeństwo.
(dpa, rtr, dw) / Barbara Cöllen