Angela Merkel wnuczką Polaka
14 marca 2013Angela Merkel, córka Herlindy i Horsta Kasnerów, przyszła na świat w 1954 r. w Hamburgu. Jej dziadkowie ze strony matki, Gertrud i Willi Jentzsch, przybyli po wojnie wraz z Herlindą z Gdańska. Przedtem spędzili też kilka lat w Elblągu. Babcia Angeli Merkel ze strony matki pochodziła z Głogowa na Sląsku.
Dziadek Merkel nazywał się Ludwig (Ludwik) Kaźmierczak i pochodził z Poznania (ur. w 1896 roku), który był wtedy pod pruskim zaborem. W biografii autor podkreśla, że "rodzina ojca Angeli Merkel poczuwała się do swoich polskich korzeni, choć Ludwig Kazmierczak mniej", co się okazało po odzyskaniu niepodległości przez Polskę. Po powrocie Poznania do Rzeczpospolitej wielu mieszkańców wyemigrowało na zachód. Był wśród nich także Ludwik Kaźmierczak, który osiadł w Berlinie i zostawił część rodziny w Polsce. W 1930 r dziadek Angeli Merkel zdecydował się nawet zmienić polskie nazwisko Kaźmierczak na niemiecko brzmiące "Kasner" i dlatego kanclerz urodziła się już pod tym nazwiskiem.
Podróżniczka na wschodzie
Autor biografii Angeli Merkel opisuje też podróże, jakie dzisiejsza kanclerz odbyła jeszcze jako studentka na wschód. Z pomocą biura podróży enerdowskiej organizacji młodzieżowej FDJ załatwiła sobie wizę do Polski, skąd miała też przywieźć materiały i broszury zakazanej wtedy Solidarności. "Nie było to zupełnie pozbawione ryzyka, po tym, jak w 1981 r wybuchł w Polsce stan wojenny, a granice z NRD były zamknięte", czytamy w książce.
W rozmowach z autorem kanclerz Niemiec przyznała, że jej wzorem i idolem była swego czasu polska noblistka Maria Skłodowska-Curie, która "dorastała w XIX wieku w znajdującej się pod rosyjskim zaborem Polsce, studiowała w Paryżu i jako kobieta miała niezwykłą siłę przebicia. To imponowało Merkel", pisze Stefan Kornelius.
Wschodnia wrażliwość
"35 lat spędziłam w dyktaturze, która przeminęła. Dlatego jestem sceptyczna, kiedy inni mówią, że coś takiego nigdy więcej nie może się zdarzyć", cytuje Merkel autor biografii i zauważa, że "to doświadczenie łączy kanclerz Niemiec z wieloma szefami rządów w Europie wschodniej".
W kontekście polityki zagranicznej Stefan Kornelius pisze o specyficznym talencie kanclerz Niemiec, która ma dobre wyczucie polityczne. Omówił to m.in. na przykładzie stosunków rosyjsko-niemieckich. ""Rosyjski prezydent Wladimir Putin jeździł na łyżwach z niemieckim kanclerzem (Gerhardem Schroederem - przyp. red.) i decydował przy tym o projektach gazowych, podczas gdy w Polsce rosły obawy przed nowym rosyjsko-niemieckim uściskiem". Autor uważa, że Merkel po przejęciu władzy potrafiła "w ciągu kilku tygodni wyprostować wszystko wedle własnych wyobrażeń", napisał Kornelius.
Jedną z najważniejszych zasad jej polityki zagranicznej jest powiedzenie: Niemcy nie mogą rozwiązywać własnych problemów samodzielnie, bo ten kraj jest częścią sojuszy. To z tego wynikają przyjaźń wobec Francji, znaczenie Polski, balans interesów w Europie i inne, pisze autor książki.
Bracia Kaczyńscy - trudny orzech do zgryzienia
Autor książki przypomina również o trudnym orzechu do zgryzienia, jakim były negocjacje w sprawie traktatu lizbońskiego. Działo się to w okresie, kiedy Niemcy sprawowali prezydencję w UE, a w Polsce u władzy byli bracia Lech i Jarosław Kaczyńscy. "Europa była wtedy w ślepym zaułku", pisze Kornelius. Umowa traktatowa, którą w 2004 roku szefowie rządów podpisali w Rzymie, "właśnie runęła w gruzach". Po francuskim i holenderskim wecie traktat musiał powstać na nowo, czytamy w książce, a Unia "rozszerzona o dziesięć nowych krajów Europy wschodniej nie była zdolna do działania".
Kornelius opisuje, jak skrupulatnie Merkel i jej ekipa przygotowywali się do prezydencji i jak nie spodziewali się tak mocnego polskiego oporu. Kiedy zbliżał się termin szczytu w Brukseli kanclerz Niemiec miała być jedyną, która wiedziała, co każdy kraj myśli i gdzie jest jego granica bólu. "Nie liczyła się przy tym z tak długim oporem polskiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który wciąż stawiał nowe żądania w kwestii liczenia głosów w nowej konstytucji. Gdy Polska chciała liczyć głosy wedle "systemu pierwiastkowego", inni przewracali zdenerwowani oczami. Lech Kaczyński stale opuszczał pomieszczenie, aby się konsultować telefonicznie z bratem. Polska ogłosiła, że negocjacje w tej sprawie są sprawą życia i śmierci, pozostali wzdychali w obliczu takiego patosu" pisze Kornelius i przypomina, że w pewnym momencie Merkel opuściła demonstracyjnie salę zdając się na innych, którzy w niej pozostali.
Zdaniem autora, Merkel, jako osoba wychowana w enerdowskiej dyktaturze, doskonale rozumie jak ważna jest integracja Europy na drodze dialogu. "Nagle zrosło się coś, co wcześniej nikt nie postrzegał jako jedność" - pisze Stefan Kornelius.
Róża Romaniec
red. odp. Bartosz Dudek