Atak na skład broni w Bułgarii. Ślady prowadzą do Rosji
10 sierpnia 2022We wczesnych godzinach porannych 31 lipca 2022 roku eksplozja spowodowała pożar składu amunicji w Bułgarii. Po raz kolejny ofiarą padła firma Emko sławnego, a zarazem osławionego producenta uzbrojenia i handlarza bronią Emiliana Gebrewa. Po raz kolejny, bo wcześniej doszło już do czterech takich wybuchów. Gebrew podejrzewa, że za atakiem stoją rosyjskie służby specjalne (Główny Zarząd Wywiadowczy, czyli GRU, wywiad wojskowy Federacji Rosyjskiej – przyp.). Po raz kolejny, bo w 2015 roku on sam padł ofiarą zamachu z użyciem toksyny nowiczok (nowiczoki to cała grupa bojowych środków trujących podobno wynalezionych w Związku Sowieckim pół wieku temu i produkowanych tamże do początku lat 90. ubiegłego stulecia – przyp.).
Ale kto za tym stoi, pozostaje niewyjaśnione i ani on, ani bułgarscy eksperci nie mają wielkich nadziei, że władze kiedyś dojdą prawdy. Dlatego też stroniący przez lata od prasy i bardzo skryty dotąd Emilian Gebrew tym razem o całej tej sprawie mówi z niezwykłą otwartością. Również w rozmowie z DW. I to jest nowe.
„Wszystko wskazuje na sabotaż”
– Około czwartej nad ranem ktoś wtargnął w strefę zewnętrzną terenu wokół hali magazynowej i uruchomił alarm. Strażnicy poszli sprawdzić teren. Wkrótce potem hala eksplodowała – powiedział Emilian Gebrew bułgarskiej telewizji bTV tego wieczora, gdy doszło do wybuchu. Dotknięty nim kompleks byłego obiektu wojskowego, który firma Gebrewa nabyła przed laty, znajduje się na obrzeżach dwudziestotysięcznego miasta Karnobat w południowo-wschodniej Bułgarii. Zajmuje teren o powierzchni około 220 hektarów, na którym znajdują się cztery hale magazynowe. Zabezpieczają je wewnętrzne i zewnętrzne strefy bezpieczeństwa, czujniki ruchu, kamery wideo i strażnicy. Gebrew wyklucza więc, żeby przyczyną wybuchu był problem techniczny.
– Najpierw sposób, w jaki uruchamiały się kolejne systemy alarmowe, początkowo na zewnątrz, później w hali magazynowej, potem fakt, że nie było ofiar w ludziach, w końcu precyzja, z jaką ta akcja była przeprowadzona, przemawiają za sabotażem – mówi DW także Tichomir Bezłow, ekspert do spraw bezpieczeństwa think tanku Centrum Badań nad Demokracją, który ma swą siedzibę w bułgarskiej stolicy Sofii.
Angielski dziennik „The Guardian” cytował Emiliana Gebrewa, który powiedział, że jest na sto procent pewny, że za atakiem stoi Rosja. W wywiadzie dla DW Gebrew jest ostrożniejszy: – Nigdy nie twierdziłem, że za sabotażem ze stuprocentową pewnością stoi Rosja. Wyraziłem tylko rozsądne przypuszczenie, do którego można dojść na podstawie analizy wcześniejszych poczynań rosyjskich służb w Bułgarii, Czechach i Wielkiej Brytanii.
Także bułgarscy eksperci mają niewielkie wątpliwości, że za zamachem stała Rosja. – W strefie publicznej wciąż jeszcze brakuje bezpośrednich dowodów na sprawstwo Rosji. Są raczej dowody logiczne. To już piąty wybuch w magazynach i fabrykach Emko, a do tego dochodzi jeszcze zamach na samego Gebrewa. To nie są żadne przypadki – twierdzi Tichomir Bezłow.
Tego zdania jest także Rusłan Trad, ekspert do spraw bezpieczeństwa w Radzie Atlantyckiej: – Biorąc pod uwagę poprzednie zamachy, wątpliwości są niewielkie. Gebrew i Emko nie mają w zasadzie żadnej poważnej konkurencji w kraju. A podobne akty sabotażu w Europie sugerują, że Rosja namierza europejskie trasy zaopatrzeniowe, które przemierzają dostawy do Ukrainy i do innych regionów konfliktu.
Bułgarscy pomocnicy
Emilian Gebrew i bułgarscy eksperci są równie zgodni w przekonaniu, że rosyjskie służby specjalne mają też pomocników na miejscu. – Chociaż nie mogę wymienić żadnych nazwisk, jestem tego pewien – powiedział DW Emilian Gebrew.
Tichomir Bezłow dodaje: – Zamachy takie jak ten nie mogą być dokonywane przez trzech agentów, którzy przyjechali z zagranicy. Wszystkie ataki na magazyny i fabryki firmy Emko wymagały bardzo dokładnych informacji i analiz dotyczących miejsc, poszczególnych budynków i systemów bezpieczeństwa.
Emilian Gebrew dostrzega pomoc dla zamachowców także gdzieś indziej. A przynajmniej – ciche wsparcie dla nich. – Jeśli pod pojęciem pomocników politycznych rozumieć tych, którzy dopuszczają do takich aktów terrorystycznych, którzy robią wszystko, aby stłumić prawdę, a śledztwo skierować w niewłaściwym kierunku, to tak, Rosja ma takich pomocników w Bułgarii – twierdzi w rozmowie z DW. – To przede wszystkim kierownictwo bułgarskiej prokuratury, któremu podlegają również służby bezpieczeństwa – uważa handlarz bronią.
Emilian Gebrew nie ukrywa swojej wrogości wobec prokuratora generalnego Iwana Geszewa. Zarzuca mu, że nie zajmował się poważnie ani atakami na magazyny i fabryki Emko, ani domniemanym zamachem z wykorzystaniem nowiczoka, którego sam padł ofiarą.
Tę ocenę podziela Tichomir Bezłow: – Jak dotąd nic nie wiadomo o poważnych śledztwach, ich wynikach, a tym bardziej konsekwencjach – mówi ekspert. W pierwszym ataku na Emko w 2011 roku znaleziono na przykład niezdetonowany ładunek wybuchowy. Prokuratura nie uznała go jednak za dowód, gdyż nie został przecież zdetonowany, i wstrzymała śledztwo. – Nie wiadomo, czy było to lenistwo, czy zamiar, czy po prostu nie było żadnych poszlak. A może władze nie chciały wchodzić w konflikt z Rosją.
Zgadywanka co do motywu
Dlaczego magazyn Emko stał się celem rosyjskiego, jak się przypuszcza, aktu sabotażu? Związek z bułgarskimi dostawami broni do Ukrainy wydaje się oczywisty, ale trafia w próżnię. – Mogę powiedzieć ze stuprocentową pewnością, że towar w Karnobacie w żadnym wypadku nie był przeznaczony dla Ukrainy – mówi DW Gebrew. – Ukraina nigdy nie potrzebowałaby takiego towaru.
W zniszczonym składzie przechowywana była stara amunicja przeznaczona do wykorzystania na części i składniki w procesie produkcyjnym w fabrykach Emko. Były tam też składowane produkty pozostałe po transakcji z krajem spoza Europy, która nigdy nie doszła do skutku – wyjaśnia Emilian Gebrew, który nie widzi żadnego konkretnego, wytłumaczalnego powodu, dlaczego towar znajdujący się w tym magazynie miałby zostać zniszczony w wyniku sabotażu.
Do tego samego wniosku doszli eksperci, których zdaniem najwyraźniej chodziło o małokalibrową amunicję czołgową, przeznaczoną na sprzedaż do Afryki.
O ile sam Gebrew nie widzi żadnego wytłumaczalnego motywu zamachu, o tyle zdania ekspertów się tu rozchodzą. – Gebrew i Emko są celami ataków, ponieważ należą do grona największych handlarzy bronią i amunicją nie tylko w Bułgarii, ale i w całej Europie Wschodniej. Mogą je nie tylko produkować, ale także handlować nimi na całym świecie – wyjaśnia Tichomir Bezłow.
Konflikt między Emilianem Gebrewem a Rosją nie wynika jedynie z tego, że Emko zaopatruje tereny objęte konfliktami, w które zaangażowana jest Moskwa. – Emko jest też wielkim konkurentem Rosji w światowym handlu bronią i amunicją, na przykład amunicję do czołgów eksportuje do Indii, które są chyba największym rynkiem zbytu dla takiego towaru. Przed laty Rosja próbowała wykupić zakłady produkcyjne Emko, ale Gebrew się wycofał – tłumaczy Rusłan Trad. Dlatego jest pewien: – Każda dostawa, którą można zakłócić, przynosi korzyści Rosji. To jest bardzo poważny sygnał – podkreśla.
Pretekst do zwrotu w polityce zagranicznej?
Domniemany akt sabotażu jest również szczególnie istotnym sygnałem w krajowym kontekście politycznym w Bułgarii. Dzień wybuchu był ostatnim dniem urzędowania rządu Kiriła Petkowa, który w wojnie ukraińskiej zajął wyraźnie prozachodnie, czy też proukraińskie stanowisko, a ostatnio wydalił 70 domniemanych agentów rosyjskich służb specjalnych, korzystających z ochrony dyplomatycznej. Urzędujący od tego czasu rząd tymczasowy otrzymał od prezydenta Rumena Radewa priorytetowe zadanie zapobieżenia wciągnięciu Bułgarii w wojnę w Ukrainie. Zamachy takie jak na magazyn Gebrewa mogły więc służyć jako argument i pretekst dla tych, którzy chcieli zminimalizować bułgarską pomoc dla Ukrainy i dążyć do neutralności polityki zagranicznej.
Rusłan Trad widzi wyraźne sygnały na rzecz takiej właśnie interpretacji: – Analiza debat w mediach społecznościowych pokazuje, że zamach jest już wykorzystywany jako argument w grupach wzywających do bułgarskiej neutralności. Szerzy się tu panikę, twierdząc, że Bułgaria zostanie wciągnięta bezpośrednio w wojnę. Biorąc pod uwagę precyzję, z jaką przeprowadzono zamach, moment, w którym się to stało, prawdopodobnie również nie jest przypadkowy – twierdzi ekspert. Handlarz bronią Emilian Gebrew jest natomiast sceptyczny: – Nie wierzę, że takimi aktami sabotażu ktoś chce wpłynąć na geopolitykę Bułgarii.