Badanie nazistowskiej przeszłości urzędów i instytucji
19 czerwca 2012Czasy narodowego socjalizmu to najdokładniej zbadana epoka w niemieckiej historii. Jednak o latach, które nastąpiły bezpośrednio po niej wiadomo stosunkowo niewiele. Pierwsze wyobrażenie o początkach Republiki Federalnej Niemiec daje sporządzona przez grupę historyków 85-stronicowa dokumentacja „Urząd i przeszłość” („Das Amt und die Vergangenheit ”).
Deutsche Welle: Panie Profesorze, wraz z innymi historykami napisał pan pracę, która jest próbą konfrontacji z historią niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, z rolą dyplomatów w narodowym socjalizmie i później w Republice Federalnej. Zleconew 2005 roku przez ówczesnego ministra spraw zagranicznych, Joschkę Fischera, badanie, wywołało wiele kontrowersji, emocji i dyskusji.
Jak Pan myśli, czy to studium było swoistym przełomem, który zachęci inne ministerstwa i instytucje, np. Ministerstwo Sprawiedliwości do „prześwietlenia” swojej historii?
Eckart Conze: Tak, jestem pewien, ale nie chcę tym stwierdzeniem specjalnie wyróżniać naszej pracy. Można po prostu łatwo zauważyć, że odkąd badania te zostały wydane, coraz więcej ministerstw i innych urzędów zdecydowało się na zatrudnienie historyków do zbadania narodowo-socjalistycznej przeszłości tych instytucji. Szczególnie istotny jest oczywiście aspekt ciągłości personalnej i jej wpływu na początki Republiki Federalnej.
DW: Jak reagują urzędnicy, kiedy przychodzi Pan i prosi o wgląd w ich akta? Czy można wyczuć chęć współpracy? Pana kolega historyk, Michael Wildt, powiedział kiedyś, że „oni chcą się tylko oczyścić” i skrytykował bardzo ograniczone badanie materiałów archiwalnych.
E.C.: Nie należy potępiać tego, że ktoś chce się oczyścić ani oceniać tego negatywnie, jeżeli nie jest to tylko częścią kampanii na rzecz nieskazitelnego wizerunku. W takim ujęciu przeżywaliśmy ją we wcześniejszych latach w kontekście niemieckiego przemysłu i niemieckiej gospodarki. Dlatego uważam, że przeprowadzone wówczas badania, z pewnym wglądem w ministerstwa i urzędy, wyglądały nieco inaczej niż współczesne. Jednak obecnie mam wrażenie, że chęć współpracy wśród urzędników jest dość wyraźna. Dotyczy to również dostępu do materiałów archiwalnych, które często nie znajdują się na miejscu w urzędach.
DW: Czy miał Pan okazję zorientopwać się, jak wyglądają podobne działania w innych ministerstwach? Gdzie wciąż pojawiają się białe plamy?
O powstanie pewnych zawirowań troszczy się z pewnością BND – Federalna Służba Wywiadowcza, której przeszłość została w międzyczasie zbadana przez historyków.
E.C.: BND to oczywiście czubek góry lodowej, otoczony największą aurą tajemnicy. Ale w gruncie rzeczy zawsze chodzi o odpowiedź na to samo pytanie. Nie chodzi tylko o przeszłość narodowosocjalistyczną takich urzędów. W tym sensie nie było instytucji porównywalnych z BND. Ale chodzi przede wszystkim o to, w jakim stopniu personel obciążony nazistowską przeszłością, a nieprzerwanie robiący karierę w demokratycznym kraju, miał wpływ na działalność ministerstw w Republice Federalnej w latach 50. i 60.
DW: Mówi się, że liczba polityków o nazistowskiej przeszłości, pełniących wysokie funkcje w urzędach w pierwszych latach republiki, jest zatrważająca. Zgadza się Pan z tą opinią?
E.C.: Myślę, że przede wszystkim należy zastanowić się, co dokładnie oznacza określenie „polityk z narodowosocjalistyczną przeszłością”. Nie każde członkowstwo w NSDAP oznacza od razu bycie nazistą i sprawcą zbrodni. Trzeba bardzo dokładnie analizować pojedyncze przypadki. Oczywiście mamy całą rzeszę polityków i urzędników, którzy w latach 1933-1945 należeli do NSDAP lub innych narodowosocjalistycznych organizacji, a po 1945 roku działali aktywnie w parlamentach i udzielali się politycznie w niemieckiej Republice Federalnej. Ale sama przynależność do NSDAP, nie jest jeszcze żadnym kryterium. Jako historycy musimy być bardziej krytyczni. Powinniśmy starannie zastanowić się i odpowiedzieć na pytanie: Kiedy mamy do czynienia z obciążeniem z czasów nazistowskich i jaki wpływ ma ono na ludzi. Czy oznacza udział w zbrodniach?
Zwykłe wyliczenie członków NSDAP może być początkiem badań, ale nie jego końcem.
DW: Czy można więc powiedzieć, że w tym momencie drzwi do historii są nareszcie wystarczająco szeroko otwarte dla badaczy i historyków?
E.C.: Zdecydowanie tak. I jest to bardzo ważna podstawa do pracy dla znawców historii współczesnej. Istotne jest jednak również, by historycy współcześni, którzy badają przeszłość na zlecenie ministerstw czy urzędów, posiadali pełną wolność. To oni powinni decydować o metodzie przeprowadzenia badań i dociekać prawdy w sposób rzetelny i całkowicie niezależny od wpływów politycznych.
DW: Badanie „Urząd i przeszłość” ukazało się w 2010 roku w wydawnictwie Blessing Verlag. Wydanie licencjonowane można odnaleźć w pismach Federalnej Centrali Kształcenia Obywatelskiego.
Cornelia Rabitz / Martyna Ziemba
Red.odp. Małgorzata Matzke