Badanie PISA. Tajemnica sukcesu prymusów z Singapuru
3 grudnia 2019Każdego ranka 3-letnie dzieci w przedszkolu witają swoją nauczycielkę po angielsku i chińsku. Nauczycielkę, nie wychowawczynię, bo w przedszkolach w Singapurze to nauczycielki i nauczyciele opiekują się dziećmi. Edukacja zaczyna się bardzo wcześnie i na tym polega tajemnica sukcesu uczniów z tego miasta, o czym świadczy ich doskonała pozycja w porównawczej analizie poziomu umiejętności PISA.
To, że już trzylatki wzrastają dwujęzycznie, jest tu oczywiste. Nie do pomyślenia jest, żeby dzieci dopiero w szkole podstawowej uczyły się czytania i pisania.
Wielkie ambicje
Także ambicje edukacji dzieci wynoszą już z domu.
– Po południu wysyłam dzieci na dodatkowe nauczanie – odpowiada jedna z matek. – Przede wszystkim ze względu na chiński i angielski, bo lekcje w przedszkolu wydają mi się niewystarczające. Poza tym dzieci chodzą jeszcze do klasy muzycznej i uczą się grać na pianinie i skrzypcach.
„Biedne dzieci, które ktoś ograbia z dzieciństwa” – pomyślą w takim momencie Europejczycy. Mieszkańcy Singapuru odpierają na to – przecież nauka sprawia dzieciom przyjemność!
Nauka stosowana
Uczniowie jednej ze szkół średnich z dumą pokazują np. sterowany komputerowo automat do nawadniania roślin, który sami zrobili. Kiedy ziemia zaczyna wysychać, automatycznie włącza się pompa.
– Przykładowo, kiedy ludzie jadą na wakacje i nie mają nikogo, kto by się zaopiekował ich kwiatami, dla nich jest to bardzo praktyczny wynalazek – wyjaśnia jeden z uczniów. „Advanced Learning” – nauka stosowana – to według tej metody stosowanej w szkołach w Singapurze zacierają się tradycyjne granice między matematyką, biologią i fizyką.
– Nauka w szkole musi sprawiać przyjemność – wyjaśnia Ho Peng, dyrektorka departamentu w ministerstwie kultury. Tylko kiedy rozbudzi się ciekawość uczniów i wzbudzi ich entuzjazm, zaowocuje to sukcesem w nauce. Oznacza to np. że Facebooka nie wolno traktować jako czegoś szkodliwego, tylko jako wartość dodaną.
– Dzieci technicznie są już zupełnie z innego świata niż my – wyjaśnia pani Peng. Internet, Facebook itd. to dla nich codzienność. Jeżeli my nie poznamy tego świata, stracimy z dziećmi kontakt.
Cyfrowa szkoła
W Singapurze już dawno do lamusa poszły zwykłe tablice. Wszyscy uczniowie mają monitory komputerowe. To bogate miasto może pozwolić sobie na zainwestowanie dużych pieniędzy w oświatę, która jest tu tradycyjnie uważana za bezsprzeczną wartość. Wyposażenie szkół w porównaniu np. z Niemcami to niebo i ziemia.
– Próbujemy integrować na lekcjach wszystkie dostępne rozwiązania techniczne – wyjaśnia dyrektor szkoły, Abraham Lynn. W 40-osobowej klasie niemożliwe jest, żeby wszyscy uczniowie podczas jednej lekcji mogli zadawać pytania. Dlatego posługujemy się Instant Messengerem, gdzie otwieramy 40 okienek jednocześnie dla 40 uczniów. Każdy z nich może od razu zadawać pytania, a nauczyciel wyciąga z nich kwintesencję. Jest to też ciekawe dla dzieci, ponieważ mogą same posługiwać się technikami, w których i tak mają już doskonałe kompetencje i nie są skazane na długopis i ołówek.
Dzieciństwo to przygotowanie do życia
W społeczeństwie gdzie najbardziej liczą się osiągnięcia, presja na uczniów jest oczywiście bardzo wysoka, zarówno ze strony szkoły, rodziny, jak i społeczności klasowej. Dobre stopnie to sprawa prestiżu. Nie do pomyślenia jest, żeby w Singapurze ktoś kokietował tym, że zawsze był słaby z matematyki. Zachodni argument, że to odbieranie dzieciom dzieciństwa, w Singapurze kwituje się wzruszeniem ramion.
Dzieciństwo jest przecież po to, żeby się jak najlepiej przygotować do życia. Aktualnie w Singapurze są ferie, które większość uczniów spędza na na edukacyjnych obozach. Uczą się.
(ARD / ma)