Bałtyckie „elfy” przeciw rosyjskim „trollom”
9 października 201710 lat temu Estonia stała się celem bezprecedensowego cyberataku na banki, urzędy, policję i rząd. Na wiele dni kraj został sparaliżowany. W tym samym czasie na ulicach dochodziło do gwałtownych protestów przeciw planom przeniesienia sowieckiego pomnika wojennego. Setki demonstrantów, częściowo przybyłych z Rosji, zarzucało estońskiemu rządowi świętokradztwo.
Spór o przeniesienie pomnika i szczątków poległych sowieckich żołnierzy stał się przyczyną kryzysu politycznego. Od tej pory Rosja udowadniała, że nostalgię za upadłym imperium potrafi doskonale wykorzystywać do swoich celów, a kraje bałtyckie wielokrotnie doświadczały cyberataków oraz musiały stawiać czoła szerzonymi przez kremlowskie trolle fake-newsom.
Fabryka trolli finansowana przez Kreml?
Przykładem jest finansowany przez Kreml portal Sputnik News. Poprzez trolling, czyli wrzucanie fałszywych informacji do forów dyskusyjnych, Sputnik News wypełnia luki pozostawiane przez tradycyjne media, trafiając ze swym przekazem przede wszystkim do młodych ludzi.
Eksperci badający trolling w mediach społecznościowych na zlecenie prowadzonego przez NATO ośrodka Strat-Com w Rydze zwracają uwagę na coraz częstsze pojawianie się trolli „hybrydowych”, czyli programów produkujących i wysyłających wypowiedzi na fora.
Przeciwdziałają im bałtyckie „elfy”- grupa wolontariuszy, którzy starają się wyłapywać w sieci rosyjskie trolle i walczyć z nimi. Ricardas Savukynas zainicjował ten projekt po krwawych protestach na kijowskim Majdanie. W rozmowie z Deutsche Welle wyjaśnia mechanizm rosyjskiej propagandy. – Najpierw wybiera się jakąś grupę osób, by następnie ją spolaryzować, wysyłając na koniec zawsze to samo przesłanie: Związek Radziecki był najlepszy, a nasz rząd pozbawia nas podstawowych praw – tłumaczy łotewski aktywista.
Trolle hybrydowe czy prawdziwi ludzie?
Z raportu ośrodka Strat-Com wynika, że wielu Łotyszy owe „hybrydowe trolle” uważa za prawdziwych Rosjan, co prowadzi do etnicznych napięć.
Ricardas Savykunas obserwuje z kolei proces werbowania Litwinów, którzy mieliby w zamian za niewielkie wynagrodzenie zamieszczać w sieci komentarze sterowane przez Kreml, nieróżniące się od tych produkowanych przez roboty. Proceder wyszedł na jaw, gdy przez pomyłkę werbunku dokonywano także w gronie „elfów”.
W kwietniu 2017 roku ofiarą ataku trolli stała się agencja informacyjna Baltic News Service (BNS). Do jej serwisu przedostała się informacja o zatruciu amerykańskich żołnierzy gazem musztardowym na Łotwie. W podobny sposób rozpowszechniano w przeszłości inne informacje o tym, że ukraińscy żołnierze w regionie Ługańska pobili Litwinów, którzy rzekomo zgwałcili dwie nieletnie.
Walka z wiatrakami
Od 2014 roku litewskie władze parokrotnie blokowały rosyjskie rozgłośnie nadające fałszywe informacje lub nawołujące do nienawiści czy wojny. W Estonii funkcjonuje rosyjskojęzyczna telewizja skierowana do liczącej 330 tysięcy członków rosyjskiej mniejszości. To głównie starsze pokolenie, dla którego telewizja jest głównym źródłem informacji.
Eksperci podkreślają, że walka z fake-newsami jest skuteczna tylko wówczas, gdy można zaoferować coś w zamian. Zdolność do odróżniania informacji prawdziwych od fałszywych jest w krajach bałtyckich bardzo niska, a to daje pole do manipulacji. Redaktor Baltic News Service Vaidotas Beniusis tłumaczy w rozmowie z DW, jak należy chronić ludzi przed fake-newsami. – Należy wyrabiać wrażliwość poprzez trening medialny już na poziomie szkoły – twierdzi dziennikarz. Jego zdaniem zagrożenie ze strony rosyjskiej propagandy polega na tym, że kierowana jest ona do najbiedniejszych, którzy czują się ignorowani przez władze i media.
Ben Gerdziunas / Monika Sieradzka