Beata Szydło znów przegrała w europarlamencie
15 lipca 2019Beata Szydło została po raz pierwszy odrzucona w zeszłym tygodniu, ale PiS w ostatnich dniach nabrał przekonania, że była premier ma szanse przy drugim podejściu w komisji do spraw zatrudnienia i spraw socjalnych (EMPL). I choć jeszcze w poniedziałek około południa europosłowie PiS wahali się między Szydło i Elżbietą Rafalską, to znów postawili na tę pierwszą.
Jednak przedstawiciele centrolewicy znów poprosili o utajnienie głosowania, które Szydło tym razem przegrała 19 do 34 (w poprzednim było 21 do 27). Obecni na sali europosłowie przekonywali, że większość członków komisji do spraw zatrudnienia jest wprawdzie gotowa głosować za kandydatem ze - zdominowanego przez PiS - klubu konserwatystów, ale pod warunkiem, że będzie to ktoś wierny wartościom europejskim.– Jestem jedną z tych obecnych osób, które są wierne tym wartościom. Mówię głosem obywateli mojego kraju. Głosem pół miliona obywateli, którzy mnie wybrali – przekonywała Beata Szydło już po swej powtórnej przegranej.
Centrolewicę do głosowania przeciw kandydatowi PiS wzywał - podczas zamkniętych obrad klubu S&D - Robert Biedroń (Wiosna), a klub liberałów „Odnowić Europę” nie wycofał publicznego zalecenia, by sprzeciwiać się kandydaturom PiS i Fideszu, czyli partii rządzących w krajach Unii objętych postępowaniem z art. 7 Traktatu o UE.
Powtórna porażka Szydło nie oznacza wcale, że europarlamentarny „kordon sanitarny” objął cały PiS bądź frakcję konserwatystów, a wyłącznie byłą premier. Ta uchodzi bowiem – jak tłumaczy jeden z zachodnich deputowanych – za jeden z „prowokujących symboli” władz Polski, które w ostatnich latach były wiele razy krytykowane przez większość Parlamentu Europejskiego za łamanie praworządności. O ile europosłowie utrącili w zeszłym tygodniu wszystkich kandydatów do władz 22 komisji z frakcji „Tożsamość i Demokracja” (m.in. Liga włoskiego premiera Mattea Salviniego, ludzie Marine Le Pen, Afd), to tylko sam PiS – oprócz fotela dla Rafalskiej – dostał stanowiska I wiceprzewodniczących w dwóch ważnych komisjach (Witold Waszczykowski od spraw zagranicznych i Zdzisław Krasnodębski od przemysłu), a tajne głosowanie na III wiceprzewodniczącego komisji petycji wygrał nawet Ryszard Czarnecki.
Co PiS zdecyduje w sprawie von der Leyen?
Odrzucenie Szydło bardzo komplikuje rachuby władz Europejskiej Partii Ludowej (EPL). Miała nadzieję, że nieizolowanie klubu konserwatystów (bądź jego prominentnych członków) pomoże skłonić europosłów PiS, by w tajnym głosowaniu w ten wtorek opowiedzieli się za zatwierdzeniem Ursuli von der Leyen na nową przewodniczącą Komisji Europejskiej. Ta niemiecka kandydatka nie jest pewna, czy kluby Europejskiej Partii Ludowej, centrolewicowy S&D oraz liberałowie z „Odnowić Europę” dadzą jej wymaganą większość, bo zwłaszcza wśród socjaldemokratów należy spodziewać się sporo buntowników wobec wspólnej linii tej międzynarodówki.
Dlatego szef frakcji EPL Manfred Weber, poszukujący dodatkowych głosów dla von der Leyen, zabiegał o przychylność PiS. A kontakty niemieckich chadeków z centralą PiS w sprawie koalicji europejskich miał – wedle naszych informacji – pilotować sekretarz generalny CDU Paul Ziemiak.
Europosłowie PiS zapowiedzieli, że swoje ostateczne stanowisko w sprawie von der Leyen ogłoszą dopiero we wtorek.
Ta przyciskana przez centrolewicę i liberałów złożyła w poniedziałek na piśmie deklaracje bardzo niewygodne dla władz Polski. W swych listach do frakcji S&D oraz „Odnowić Europę” zapowiedziała, że w ciągu stu dni od objęcia stanowiska szefowej Komisji Europejskiej (czyli planowo od 1 października) zapisze w projektach prawnych cel neutralności klimatycznej Unii w 2050 r. Szkopuł w tym, że premier Mateusz Morawiecki zaledwie w czerwcu zawetował (przy wsparciu Węgier, Czech i Estonii) takie polityczne zobowiązanie klimatyczne na szczycie UE. Tyle, że projekty zapowiadane przez von der Leyen – choć wymagałaby zatwierdzenia przez unijnych ministrów w Radzie UE i przez europarlament – nie potrzebowałby jednomyślności, lecz większości krajów Unii. To oznacza brak prawa weta dla Polski.
Ponadto von der Leyen deklaruje, że będzie dążyć do zaostrzenia redukcji gazów cieplarnianych z minus 30 proc. w 2030 r. (w porównaniu z 1990 r.) do nawet minus 55 proc. w 2030 r. To zamiary całkowite sprzeczne z linią Warszawy.
Praworządność za pieniądze
Von der Leyen w swych przesłaniach do frakcji S&D i do „Odnowić Europę” poparła propozycję powiązania praworządności z budżetem wieloletnim UE (po 2020 r.). Komisja Europejska już przed ponad rokiem przedłożyła projekt rozporządzenia „pieniądze za praworządność” ostro krytykowany przez Polskę i Węgry. Natomiast popierany przez von der Leyen doroczny przegląd stanu praworządności we wszystkich krajach Unii jest przez jej wielu krytyków postrzegany jako ryzyko rozwadniania zarzutów wobec kilku konkretnych krajów. – Taki przegląd byłby dobry, bo nie byłyby piętnowane tylko wybrane państwa. Wszystkie kraje byłby traktowane jednakowo. To pokazałoby, że rozwiązania w Polsce są zbieżne z rozwiązaniami w innych krajach – powiedział szef dyplomacji Jacek Czaputowicz w Brukseli.
Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >>