Berlin i Warszawa. Dwa miasta, dwa światy
27 czerwca 2015Berlin i Warszawa - dwa miasta, dwa światy; mogłoby się wydawać. Łączy je jednak dużo więcej, niż to sobie można uświadomić podczas krótkiego wypadu do którejś z tych dwóch metropolii. Taki choćby MDM w Warszawie i Aleja Karola Marksa w Berlinie, czołowe przykłady architektonicznej spuścizny socrealizmu. Albo Osiedle za Żelazną Bramą nad Wisłą i osiedle Hansaviertel nad Szprewą. Obydwa zbudowane na terenach niemal doszczętnie zrównanych z ziemią w II wojnie światowej, obydwa były próbą wcielenia w życie corbusierowskiego ideału osiedla „dla ludzi”.
Ale paralele między Warszawą i Berlinem to nie tylko architektura. Jak w wielu światowych metropoliach, także w tych dwóch stolicach mieszkańcy uaktywniają się, by odzyskać tzw. przestrzeń publiczną, by nie być tylko konsumentami i biernymi najemcami, ale też samodzielnie kształtować oblicze miasta. I tak z inicjatywy mieszkańców leżący odłogiem kąt w śródmieściu niepostrzeżenie zamienia się w kwitnący ogródek. W dawnych, stojących pusto kompleksach przemysłowych pojawiają się artyści, którzy wnoszą swój wkład w życie miasta. Tak jest choćby na dawnym dworcu towarowym w berlińskiej dzielnicy Moabit i w dawnej fabryce amunicji na warszawskiej Pradze-Południe.
Artyści chcą zaskoczyć warszawiaków
Do atelier właśnie w tej dawnej fabryce amunicji na Pradze, zagospodarowanej dziś przez kreatywnych, wprowadziła się w czerwcu Andrea Liu, nowojorczanka z urodzenia, berlinianka z wyboru. Liu, krytyczka sztuki i performerka, miała spędzić w Warszawie dwa miesiące. Chciała koncentrować się m.in. na tym, w jaki sposób politycznie upamiętnia przeszłość miasto i jak postrzegają to mieszkańcy. Zaledwie kilka dni po przyjeździe, z prywatnych względów musiała przerwać swój pobyt. Ale jej miejsce zajęła już inna artystka, Hiszpanka Aïda Gómez, przedstawicielka street artu. W Berlinie o jej prace można było się potknąć np. w metrze, gdzie „naprawiała” luki na stacjach albo na ulicach, na których jej prace „Find Yourself” zachęcały przechodnia do zatrzymania się na chwilę i zastanowienia. Czym zaskoczy warszawiaków, to się dopiero okaże.
Kolejnymi gośćmi nad Wisłą będą Lorenza Manfredi, doktorantka berlińskiego UdK zajmująca się architekturą tymczasową i jej rolą w kształtowaniu miast, i berliński kolektyw K.A.U., który zamierza przyjrzeć się bliżej Marszowi Niepodległości. Wszyscy ci artyści zostali wybrani spośród kilkudziesięciu kandydatów ubiegających się o pobyt w Warszawie w ramach projektu „Rezydencje WRSW | BRLN”. Zainicjowała go niezależna, warszawska Fundacja Badań Przestrzeni Publicznej TU.
– Berlin i Warszawa są miastami partnerskimi od 1991 roku a my, to trochę młodsze pokolenie, mamy wrażenie, że na płaszczyźnie kulturowej, artystycznej czy też społecznej ta współpraca odbywa się głównie przy okazji dużych, oficjalnych imprez, bądź z ramienia dużych instytucji. Brakuje natomiast mniejszych, oddolnych inicjatyw lub stałej wymiany między Warszawą a Berlinem – mówi w rozmowie z Deutsche Welle Joanna Turek, antropolożka kultury i jedna z założycielek Fundacji Badań Przestrzeni Publicznej TU.
Komunikacja artystyczna między obydwoma miastami wprawdzie istnieje, dodaje zaraz, ale zwłaszcza oddolne inicjatywy, które w Berlinie rozwijają się w różnorodnych formach, w Warszawie są zbyt zcentralizowane.
„Każdy sposób jest dobry do poszerzania dyskursu”
Pobyt artystów w Warszawie to jedna część projektu. Drugą będzie mobilna aplikacja, wirtualny przewodnik po Berlinie i Warszawie. Aplikacja ma pomóc dotrzeć gościom Berlina czy Warszawy do „lokalizacji”, które w jakiś sposób są charakterystyczne dla obydwu miast, wiążą je kulturowo i historycznie. Pojęcie „lokalizacji” jest celowe, bo wirtualny przewodnik nie zawsze będzie prowadził do konkretnych miejsc, jak choćby MDM w Warszawie i Aleji Karola Marksa w Berlinie. Czasami będą to historyczne odniesienia: Plac Defilad i Plac Poczdamski; mur berliński i ruch Solidarności.
Joanna Turek nie zdradza jeszcze szczegółów. Swoich odkryć mają dokonać artyści-rezydenci, inne wyłonią się też przypuszczalnie podczas planowanych w ramach projektu warsztatów i konferencji.
– Chcielibyśmy poszerzyć pole komunikacji, zarówno, jeżeli chodzi o mieszkańców, jak i o środowiska artystyczne zainteresowane kwestiami przestrzeni publicznej – wyjaśnia Joanna Turek.
Podczas półtorarocznego pobytu na stażach i praktykach w Berlinie warszawska antropolożka odkrywała miasto i znajdowała partnerów do współpracy. Tak zrodziła się kooperacja z fundacją „Kollegen 2,3”, z inicjatywą „agitPolska” czy fundacją Stadtmuseum Berlin.
– Bazujemy na głównym pomyśle, który się opiera na symultaniczności Warszawy i Berlina. Decydując się na lokalizację, staraliśmy się zahaczyć o jak najszersze ramy czasowe, tak, że uwzględniamy architekturę i historię, ale też takie problemy jak na przykład zagospodarowanie brzegu Szprewy i Wisły, co w jakiś sposób jest podobne, ale i jakoś się różni – tłumaczy Joanna Turek – Myślę, że będzie to ciekawa podróż.
Elżbieta Stasik