1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Białoruś: dziennikarze na celowniku władz

Mikhail Bushuev
31 stycznia 2021

Od miesięcy setki tysięcy ludzi protestują przeciwko białoruskiemu władcy Aleksandrowi Łukaszence. Jego strategia: siedzieć cicho, pozwalać na używanie siły wobec demonstrantów - i prześladować prasę.

https://p.dw.com/p/3odWr
Belarus Proteste in Minsk
Demonstracja w Mińsku 3 września 2020Zdjęcie: Natalia Fedosenko/TASS/dpa/picture alliance

Julia Słucka od miesiąca przebywa w areszcie śledczym. Znana białoruska dziennikarka, która założyła "Press Club Belarus", zaginęła 22 grudnia 2020 roku na lotnisku w Mińsku. Pracownicy ochrony poprosili ją, aby przeszła przez "czerwony" korytarz celny.

Przez 24 godziny nie można się było dowiedzieć niczego o miejscu jej pobytu, jak powiedziała później jej córka Aleksandra Słucka. - Okazało się, że całą noc przesiedziała z kryminalistami, którzy prowadzili z nią „przyjacielskie rozmowy'" - relacjonowała w wywiadzie dla DW. Bez obecności adwokata śledczy na krótko zabrali Julię Słucką do jej mieszkania, na rzekome "miejsce zbrodni". Zarzut dotyczy uchylania się od płacenia podatków.

Ściganie jako presja polityczna

Śledczy ustalili również domniemanych współsprawców: kolegów Słuckiej z "Press Clubu Białoruś" - niezależnej organizacji medialnej, która zajmuje się szkoleniem i dokształcaniem dziennikarzy. Unia Europejska wspiera jej działania finansowo. Aresztowana została jedna z jej koleżanek, Ksenia Łuckina.

Aleksandra Słucka mówi, że od miesiąca nie dostała od matki żadnej korespondencji. Wiadomości otrzymuje tylko za pośrednictwem swojego adwokata. - W celi jest osiem osób. Prawie nie ma światła dziennego. Prawie wszyscy więźniowie palą. Prawie zawsze jest za zimno. A matka ciągle potrzebuje tabletek na alergię - tak Aleksandra Słucka opisuje codzienne więzienne życie. Mówi, że śledczy nie przedstawili żadnych dokumentów obciążających jej matkę.

Białoruscy obrońcy praw człowieka są przekonani, że prześladowania mają podłoże polityczne. - Nic nie wiadomo o podstawach prawnych postępowania karnego i nacisku na klub prasowy. Jednak oskarżenia o przestępstwa gospodarcze to znany środek nacisku politycznego na Białorusi - powiedział DW Borys Górecki, zastępca przewodniczącego Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Polen Leiterin Yulia Slutskaya Warschau Informationsamt der Solidarität mit Belarus
Julia Słucka, aresztowana białoruska dziennikarka Zdjęcie: Yulia Slutskaya

Na Białorusi coraz częściej znikają dziennikarze

12 stycznia zaginął znany białoruski dziennikarz Andriej Aleksandrow. Dopiero dzień później jego adwokat dowiedział się o aresztowaniu. Początkowo Aleksandrow został oskarżony o "rażące naruszenie porządku publicznego w Mińsku". Podobnie jak w przypadku Słuckiej, śledczy nie podali faktów obciążających. Później pojawiły się nowe zarzuty: "finansowanie" uczestników masowych rozruchów i protestów.

Ten przewrotny zarzut jest konsekwencją osobliwych przepisów: Osoby przebywające w areszcie tymczasowym muszą płacić za każdy dzień pobytu w więzieniu. Aleksandrow jest teraz oskarżony o zapłacenie tych pieniędzy protestującym, którzy trafili do aresztu śledczego. Fundacja, która przekazała pieniądze, oraz przyjaciele Aleksandrowa, nazywają zarzuty "absurdem".

W ramach postępowania przeszukano również pomieszczenia prywatnej agencji informacyjnej "Belapan", dla której pracował Aleksandrow i skonfiskowano jej sprzęt.

Belarus Demo von Frauen gegen Polizeigewalt in Minsk | Maria Kolesnikova
Także jedna z liderek opozycji Maria Kolesnikowa (p.) od miesięcy przebywa w areszcie Zdjęcie: Reuters/BelaPAN

Setki poszkodowanych reporterów

Julia Słucka i Andriej Aleksandrow to tylko dwoje z dziewięciorga dziennikarzy, którzy teraz czekają na proces w więzieniu. W ostatnich miesiącach setki innych dziennikarzy doświadczyło przemocy, gróźb, prześladowań i wszelkiego rodzaju nacisków ze strony państwa. "Tylko w dniu wyborów, 9 sierpnia, aresztowano 363 przedstawicieli mediów, 78 odbywało karę aresztu administracyjnego" - pisze reporterka Time'a Alicja Bota, powołując się na niezależne białoruskie stowarzyszenie dziennikarskie.

Rządzący od 26 lat Aleksander Łukaszenka  ubiegał się o reelekcję na prezydenta 9 sierpnia 2020 roku - i ogłosił się zwycięzcą. Wybory te nie zostały ocenione na arenie międzynarodowej ani jako wolne, ani jako uczciwe. Istnieją poważne wątpliwości co do wyników komisji wyborczej.

Od początku sierpnia trwają protesty setek tysięcy Białorusinów. Jak dotąd Łukaszenka przetrwał to raczej bez szwanku, głównie dzięki lojalnym wobec niego służbom bezpieczeństwa i brutalnemu tłumieniu demonstracji. W walce o utrzymanie władzy autokrata bierze na celownik niezależnych dziennikarzy i blogerów.

Białoruś. Do protestujących dołączyli artyści

Wspierać dziennikarzy "szybko i bez biurokracji”

Organizacja Reporterzy bez Granic (ROG) wezwała 20 stycznia niemiecki rząd do "szybkiego i niebiurokratycznego wsparcia prześladowanych pracowników mediów na Białorusi". Dla ROG, Białoruś jest obecnie najbardziej niebezpiecznym krajem dla dziennikarzy w Europie.

Rząd niemiecki wielokrotnie krytykował przebieg białoruskich wyborów i potępiał brutalne tłumienie protestów. Niemcy uczestniczyły w unijnych sankcjach wobec reżimu Łukaszenki. W połowie stycznia również Federalne Ministerstwo Spraw Zagranicznych zapowiedziało, że przeznaczy 21 mln euro na wsparcie białoruskiego społeczeństwa obywatelskiego "w obliczu wielkich poświęceń", z jakimi musi się ono zmagać.

Jednak w obliczu wsparcia Moskwy dla Białorusi, presja międzynarodowa - w tym ze strony Niemiec - nie wydaje się jak dotąd wywierać większego wrażenia na białoruskim władcy.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>