Brexitowy impas. Szczyt bez konkretów i postępów
18 października 2018Rokowania co do umowy rozwodowej Unii i Brytyjczyków są teraz w ciężkim impasie z powodu granicy między unijną Irlandią i brytyjską Irlandią Płn. Bruksela i Londyn już dawno uzgodniły, że po brexicie trzeba uniknąć powrotu międzyirlandzkich kontroli granicznych (celnych i dotyczących standardów przewożonych przez tę granicę towarów), ale nie ma zgody, jak to zrobić w praktyce. Premier Theresa May w środę wieczorem przez kwadrans przekonywała przywódców pozostałych 27 krajów Unii do „kreatywnych rozwiązań”. Jednak ponownie odrzuciła pomysł, by Irlandia Płn. – w odróżnieniu do reszty Wlk. Brytanii – pozostała w unii celnej z UE.
Bruksela nie miałaby nic przeciwko trwałej unii celnej z całą Wlk. Brytanią, ale spora część partii i rządu Theresy May odrzuca taki „udawany brexit”. Dlatego Londyn w zamian proponuje pobrexitowe „upodobnienie” swych norm do rynkowych standardów UE oraz czasową unię celną, co jednak – jak przekonuje Bruksela – nie byłoby trwałą gwarancją braku kontroli na granicy międzyirlandzkiej. – Brytyjczycy chcieliby połowicznej unii celnej i ćwierci zasad rynku wewnętrznego UE – tak negocjator UE ds. brexitu Michel Barnier referował swe rokowania podczas środowej kolacji z przywódcami 27 krajów Unii, na którą nie zaproszono May.
Michel Barnier górą
Przywódcy UE w środę postanowili nie zwoływać na listopad dodatkowego szczytu UE w sprawie brexitu, co jest formą presji na Londyn. Im bliższy jest bowiem 29 marca 2019 r., kiedy Wlk. Brytania ma wyjść z Unii, tym większa jest groźba rozwodu bez żadnej umowy, co byłoby dla brytyjskiej gospodarki o wiele kosztowniejsze niż dla UE. – Listopadowy szczyt zostanie zwołany dopiero wtedy, gdy Barnier poinformuje o zdecydowanych postępach w rokowaniach z Brytyjczykami – tłumaczy wysoki urzędnik z instytucji UE. Za zamkniętymi drzwiami kanclerz Angela Merkel, narzekając na impas w rokowaniach, miała apelować o zachowanie dotychczasowej linii wobec Londynu.
Na szczycie potwierdzono „pełne zaufanie” dla Barniera, co dowodzi pełnej klapy wielotygodniowych zabiegów rządu May, by zmarginalizować tego unijnego negocjatora. Brytyjczycy woleliby targować się o lepsze warunki w bezpośrednich rokowaniach z przywódcami poszczególnych krajów UE. – Szczyt był dość krótki, co tylko dowodzi pełnej jedności 27 krajów UE (bez Brytyjczyków) – powiedział austriacki kanclerz Sebastian Kurz po zakończeniu środowych obrad.
Kompromisy Morawieckiego
Premier Mateusz Morawiecki w publicznych wypowiedziach sugerował, że szef Rady Europejskiej Donald Tusk niedobrze radzi sobie z problemem brexitu. Stwierdził, że w Brukseli są „nieodpowiedzialni politycy” (nie wskazał wprost Tuska) niedoceniający zagrożenia dla polskiego biznesu i Polaków na Wyspach w razie chaotycznego brexitowego rozwodu, bez umowy między Londynem i Unią. – Polska, w ramach mandatu UE, stara się proponować rozwiązania kompromisowe, by doszło do porozumienia – przekonywał Morawiecki. Ale nie podał żadnych konkretów ani mediom, ani podczas obrad. Na szczycie – wedle jednego z świadków obrad – postanowiono kontynuować rokowania z Londynem na podstawie dotychczasowych i niezmienionych wytycznych negocjacyjnych dla Michela Barniera.
Dłuższy okres przejściowy dla Londynu?
Pomimo pata w Brukseli starano się unikać pesymistycznych tonów. – Już pokazaliśmy, że potrafimy wspólnie i konstruktywnie wypracowywać trudne porozumienia. Ufam w pozytywny rezultat – oświadczyła May. A Barnier pogodził się, że umowa będzie sfinalizowania nie w listopadzie, lecz grudniu. Dyplomaci niektórych krajów UE sugerowali, że datę rozwodu być może trzeba będzie przesunąć o miesiąc (na koniec kwietnia 2019 r.), by Rada UE, Parlament Europejski oraz – tu spodziewane są największe problemy – parlament Wlk. Brytanii zdążyły zatwierdzić umowę brexitową.
Zgodnie z obecnymi planami pobrexitowa Wlk. Brytania do końca 2020 r. miałaby – choć już bez prawa głosu w euroinstytucjach – stosować się do wszystkich reguł UE (to byłby czas na wypracowanie umowy o jej przyszłych stosunkach gospodarczych z Unią). Ale Barnier zasugerował przedłużenie tego okresu przejściowego do końca 2021 r. To niewielkie ustępstwo ze strony Unii, a May miała powiedzieć, że jest „gotowa to rozważyć”. Dłuższy okres przejściowy to nie tylko dodatkowy oddech dla brytyjskich negocjatorów, ale także dodatkowa, sowita składka do budżetu UE (za rok 2021) od rządu w Londynie.
Drugi dzień szczytu: Włochy i Rosja
Na dzisiaj szykuje się w Brukseli ostra dyskusja o planach budżetowych Włoch na 2019 r. Projekt rządu Giuseppego Conte mocno łamie zasady dyscypliny budżetowej strefy euro, co głośno zamierza wytknąć m.in. holenderski premier Mark Rutte. – Włosi ostrzegają, że sprzeciw Brukseli wobec ich budżetu wzmocni eurosceptyków. Ale z kolei budżetowa pobłażliwość Brukseli wzmocniłaby krytyków Komisji Europejskiej wśród Holendrów – tłumaczy nam jeden z zachodnich dyplomatów.
Natomiast Włosi odpuścili zabiegi o łagodzenie unijnych sankcji gospodarczych wobec Rosji, choć takie pomysły odżywają w Rzymie przed bodaj każdym szczytem UE. Rada Europejska zamierza dziś wezwać do intensywnych prac nad ochroną wyborów w Europie przed manipulacjami (chodzi m.in. o Rosję) oraz atakami cybernetycznymi. Unia zyska nowe reguły ułatwiające nakładanie sankcji za użycie broni chemicznej.
Co z Fronteksem
Plany nowego rozdzielnika uchodźców (obliczonego pod przyszłe kryzysy migracyjne) nie mają już w Unii przyszłości, ale przywódcy UE zamierzają dziś mobilizować samych siebie, a także Brukselę do przyspieszenia prac na innymi elementami „pakietu migracyjnego”. Na czerwcowym szczycie UE nakreślono plany tworzenia w krajach Unii nowych nadzorowanych ośrodków, z których szybko deportowano by migrantów bez prawa do azylu. W czerwcu zapowiedziano też tworzenie ośrodków poza Unią, gdzie wysadzano by rozbitków odratowanych na Morzu Śródziemnym, a kwalifikujących się do azylu. Szkopuł w tym, że na goszczenie takich nowych ośrodków nadal nie ma chętnych ani w Unii, ani poza UE.
Komisja Europejska zaproponowała niedawno wzmocnienie unijnej służby granicznej Frontex docelowo do aż 10 tysięcy ludzi. Jednak premier Morawiecki niedawno zadeklarował sprzeciw z powodu kosztów dla budżetu UE po 2020 r. Zdaniem władz Polski fundusze planowane dla tak rozrośniętego Fronteksu powinny jednak pójść na politykę spójności. Polska nie jest jedynym krajem z zastrzeżeniami co do kosztów, a także – o tym z kolei mówi szef MSW Joachim Brudziński – z obawami co do swej suwerenności w związku z unijnymi pogranicznikami, których podczas kryzysów wysyłano by np. nad Bug.