Bundestag. Partia Lewicy walczy o przetrwanie
19 listopada 20236 grudnia 2023 roku przejdzie do historii jako krytyczny moment w dziejach Partii Lewicy. Tego dnia jej frakcja w niemieckim Bundestagu ma zostać ostatecznie zlikwidowana. Przyczyną była rezygnacja jej najbardziej znanej posłanki, Sahry Wagenknecht. Dziewięcioro jej towarzyszek i towarzyszy, jak członkinie i członkowie Partii Lewicy się nawzajem tytułują, podążyło za nią i zapowiedziało utworzenie własnej partii.
Od tego czasu w sali plenarnej parlamentu zasiada już tylko 28 kobiet i mężczyzn reprezentujących Partię Lewicy. To zbyt mało, aby pozostali parlamentarną frakcją z szerokimi uprawnieniami, takimi jak udział w pracach komisji Bundestagu i dłuższy czas wypowiedzi w debatach. Żeby móc tworzyć frakcję, trzeba mieć co najmniej pięć procent z obecnych 736 mandatów w izbie, czyli co najmniej 37 posłów. W wyborach do Bundestagu w 2021 roku Partia Lewicy z trudem przekroczyła ten próg.
„Porażka wszystkich członków mojej frakcji”
Składający swój urząd przewodniczący frakcji Partii Lewicy Dietmar Bartsch upatruje winę za taki rozwój wydarzeń nie tylko w wiarołomnej Sahrze Wagenknecht i jej zwolennikach: – To porażka wszystkich członków mojej frakcji. Sądzę również, że koniec końców będzie to miało konsekwencje dla naszego kraju, gdy w Bundestagu nie będzie już żadnej lewicowej frakcji – mówi.
W partii wrzało już od dłuższego czasu. Największym punktem sporu była ostatnio polityka migracyjna, co do której obóz kierowany przez Sahrę Wagenknecht opowiadał się za bardziej restrykcyjnym kursem niż większość tego ugrupowania. Dietmar Bartsch ma teraz nadzieję na ukończenie narzekania: – Lepiej być zjednoczonym, gdy się ma 28 lat, niż skłóconym w wieku 38 lat – uważa. Czas skończyć jego zdaniem z bezgranicznym zajmowaniem się samym sobą i z ciągłymi sporami.
Wzloty i upadki
65-letni Bartsch przeżył już wiele wzlotów i upadków Partii Lewicy. Do zjednoczenia Niemiec w 1990 roku nazywała się ona Socjalistyczną Partią Jedności Niemiec (SED) i była wszechwładna w komunistycznej NRD. Do 2007 roku działała jako Partia Demokratycznego Socjalizmu (PDS), a od tego czasu jej oficjalna nazwa to Die Linke, co na polski jest tłumaczone jako Partia Lewicy.
Dietmar Bartsch podkreśla jednak, że obecny kryzys to nie koniec: – Rządzimy w trzech landach, a w jednym z nich mamy premiera. To szansa na nowy początek. Z tej szansy musimy zdecydowanie skorzystać – uważa. Istnieje jednak pewien wymóg egzystencjalny: trzeba ponownie wejście do Bundestagu jako frakcja. Nawet bez dawnego konia pociągowego, jakim dla Partii Lewicy była Sahra Wagenknecht.
Fajerwerków nie będzie
Politolog Antonios Souris z Wolnego Uniwersytetu Berlińskiego (FU) jest zdania, że Partia Lewicy może powrócić, ale jej pozycję wyjściową ocenia jako bardzo trudną. Tak mocno podkreślany przez Dietmara Bartscha udział partii w rządach trzech landów ocenia w rozmowie z DW nie aż tak bardzo pozytywnie.
– Żaden z nich nie jest prawdziwym ośrodkiem władzy, gdzie można by ustanawiać własne polityczne tematy, które by docierały do wyborców na szczeblu federalnym, lub były dla nich tak atrakcyjne, żeby przekonać ich do siebie – uważa Souris. Politolog twierdzi, że odgradzanie się od populistycznej niekiedy retoryki i programu Sahry Wagenknecht w kwestiach migracji jest tylko warunkowo obiecujące.
Ochrona klimatu to domena Zielonych
Partia Lewica próbuje temu przeciwdziałać za pomocą lewicowej, progresywnej polityki, mówi ekspert partii. Trudno jej jednak znaleźć miejsce dla siebie, zwłaszcza w rywalizacji z Zielonymi. Jako przykład Antonios Souris podaje wysiłki Partii Lewicy, by punktować na polu ochrony klimatu. Jednak wyborcy niekoniecznie ją postrzegają jako partię, która rzeczywiście będzie chronić klimat.
Jednocześnie berliński politolog podkreśla, że lewicowe tematy z pewnością znalazły się w ostatnich latach na agendzie: – Skutki działań wojennych w Ukrainie, polityka mieszkaniowa i socjalna to hasła, które Partia Lewicy wypisała na swoich sztandarach. Ale jak dotąd bez powodzenia. Wręcz przeciwnie – uważa Souris.
Partii Lewicy brakuje znanych twarzy
Restart Partii Lewicy może stać się jeszcze bardziej utrudniony z powodu braku znanych twarzy, które by z nią były związane. Polityka zależy od tego, jak charyzmatyczni i znani są czołowi przedstawiciele działających na jej polu sił, twierdzi Antonios Souris. Ale Partii Lewicy brakuje tego bardziej niż kiedykolwiek po odejściu jej najbardziej znanej, a jednocześnie najbardziej kontrowersyjnej posłanki.
A do tego Sahra Wagenknecht wraz z sojuszem noszącym jej imię występuje jako konkurencja wobec swojej byłej partii i może odebrać jej głosy wielu wyborców. Jej potencjał szacuje się na około 20 procent. Stosownie trudny czas czeka Partię Lewicy, gdy w 2024 roku będą wybierane nowe parlamenty w trzech wschodnich landach: Brandenburgii, Saksonii i Turyngii.
AfD - nowy numer jeden na Wschodzie
Wszędzie tam bowiem w sondażach prowadzi Alternatywa dla Niemiec (AfD), populistyczna, skrajnie prawicowa partia, która z powodzeniem podważyła rolę Partii Lewicy jako ugrupowania protestu. Jej profil przynajmniej po części przypomina profil przyszłej partii Wagenknecht: mniej migracji, więcej zrozumienia dla Rosji.
Jakie jest stanowisko Partii Lewicy w tej kwestii, okaże się na jej zjeździe w Augsburgu 17 listopada 2023 roku. W centrum uwagi znajdą się tam wybory europejskie w 2024 roku. Współprzewodniczący partii Janine Wissler i Martin Schirdewan chcą, żeby znana w świecie kapitan statku „Sea-Watch 3” Carola Rackete, która na Morzu Śródziemnym ratowała uchodźców z Libii, wzięła udział w wyborczym wyścigu jako czołowa kandydatka (Spitzenkandidatin). Jest to wyraźne wyzwanie rzucone Sahrze Wagenknecht, ale także niemieckiemu rządowi, który Partia Lewicy oskarża o nieludzko izolacjonistyczny kurs w polityce migracyjnej.
Masowa krytyka Rosji… i zachodnich zbrojeń
Partia potępia wojnę Rosji przeciwko Ukrainie jako „sprzeczną z prawem międzynarodowym” i „zbrodnię”. Jednocześnie od Unii Europejskiej domaga się pilnego zwiększenia wysiłków dyplomatycznych „zamiast eskalacji i podsycania wojny na wyniszczenie”.
Lewica zarzuca również Unii, że wykorzystuje wojnę jako okazję, żeby na wielką skalę zwiększać wydatki na wojsko, czego przykładem jest specjalny fundusz w wysokości 100 miliardów euro dla Bundeswehry w Niemczech. „To nie zapewnia większego bezpieczeństwa, ponieważ wydatki na obronę państw Unii Europejskiej od dawna są wielokrotnie wyższe niż Rosji”, czytamy.
Duch czasu jest prawicowy, populistyczny i nacjonalistyczny
Czy Partia Lewicy przekona wyborców swoim nowym profilem politycznym, okaże się najpóźniej podczas wyborów w 2024 roku. Żeby w obliczu rosnących w siłę partii prawicowo-populistycznych i nacjonalistycznych w całej Europie nie było już miejsca na lewicowe prądy, w to Souris powątpiewa. – Nie sądzę, że świat stał się na tyle sprawiedliwy, żeby żadna lewicowa polityka nie była już potrzebna – dodaje politolog.
W tym kontekście przypomina mu się pewna partia i jej czołowy kandydat, którzy na kilka tygodni przed wyborami do Bundestagu w 2021 roku wydawali się nie mieć żadnych szans w sondażach opinii publicznej: SPD i Olaf Scholz. – A teraz mamy socjaldemokratycznego kanclerza – dodaje.
„Ten cel jest herkulesową pracą”
Partia Lewicy byłaby już zadowolona, gdyby udało jej się ponownie wejść do Bundestagu w następnych wyborach w 2025 roku. Jak trudne będzie to zadanie, co do tego wieloletni przewodniczący jej frakcji parlamentarnej Dietmar Bartsch nie ma żadnych złudzeń. – Ten cel to herkulesowa praca – mówi. W starożytności tej mitycznej postaci przypisywano niemal nadprzyrodzone moce.
Tekst w wersji oryginalnej ukazał się na niemieckojęzycznej stronie Deutsche Welle