"Cafe Auschwitz". Powieść o niemieckiej winie i wygodzie milczenia
27 stycznia 2014Schemat powieści nie jest nowy - urodzony we wschodnich Niemczech 40-letni Alex, nauczyciel niemieckiego w Warszawie, zaprzyjaźnia się z 80-letnim Polakiem Januszem, który przeżył Auschwitz. Przypadkowe spotkanie w warszawskiej kawiarni wprowadza do dość jałowego życia Alexa emocjonalny niepokój, z którym nie potrafi sobie poradzić. Spotyka się z przyjaciółmi Janusza, jedzie z nim do Auschwitz, na jego prośbę odwiedza niemiecki dom starców, by odnaleźć byłego obozowego esesmana. I nic, czego dotyka, nie jest jednoznaczne.
Pokoleniowa cena
Przyjaźń Alexa z Januszem otwiera mu oczy na egzaltowaną poprawność obecną zarówno w instytucjonalnej, jak i indywidualnej pamięci historycznej. „…święci odpowiedzialni za nasze wzruszenia…” – przenikliwie komentuje rolę, w jaką wtłaczani są byli więźniowie Auschwitz. A skoro święci, to aseksualni. Kiedy Alex opowiada o powojennych, erotycznych podbojach Janusza słyszy: „…grzebiesz w perwersjach i nie masz szacunku dla ofiar Holokaustu”!
Bohater powieści znakomicie widzi śmieszność wzniosłych deklaracji składanych podczas uroczystości w Auschwitz: „Bardzo żałujemy, że niczego nie możemy cofnąć…. Ale przysięgamy wam, ze zrobimy wszystko…, by coś takiego nigdy więcej się nie zdarzyło”.
I widzi własną śmieszność. „Być może była to cena, jaką moje pokolenie było w stanie zapłacić za Auschwitz – będąc w przesadnie eleganckim ubraniu wieźć przez obóz [na wózku inwalidzkim] dawnego więźnia w dobrym humorze” – myśli podczas wizyty w Auschwitz.
Narodowa fryzura
„Odziedziczona wina” – tak autor powieści nazywa odpowiedzialność za nazistowską przeszłość, w którą jego pokolenie nie było przecież bezpośrednio uwikłane. Ta przeszłość bohaterowi powieści Braunsa ciąży i domaga się czegoś, czego nie umie on nazwać: zrozumienia? zadośćuczynienia? Tymczasem „Niemcy to kraj, który dzisiaj nosi trwałą ondulację i chciałby w spokoju popijać kawę” – spostrzega bohater. Dociera do niego, że ceną za przyjaźń Janusza z niemieckim inżynierem było przemilczanie przeszłości, podobnie jak na dusznej atmosferze przemilczania zbudowany został dostatni ład powojennych Niemiec. Próby sprawiedliwego osądzenia win w 70 lat po wojnie kończą się groteską. „Zbrodniarze wojenni uznani za granicą za winnych nie są wprawdzie stawiani [w Niemczech] przed sądem, ale publicznie nie mogą jeść truskawek” – zauważa Alex. Mowa o esesmanie, który skazany w Grecji za zbrodnie wojenne dożywa spokojnej starości w niemieckim domu starców. Karą za dawne winy jest wykluczenie go przez społeczność domu ze Święta Truskawek… W kolejną groteskę – serię kłótni i popisów narcyzmu - zamienia się społeczna inicjatywa, której celem ma być nakłonienie owego esesmana do wyprowadzenia się z okolicy.
Najczęstszą jednak reakcją na próby przywoływania przeszłości jest bierny opór i niepamięć. Ale i w tym doświadczenie Alexa nie jest jednoznaczne - w czasie swoich podróży spotyka byłego nazistę, który żyje w poczuciu braku możliwości odkupienia swojej winy.
Cafe Auschwitz
Tytuł książki łączy to, co jest niemożliwe do wyobrażenia z codziennością, w której musieli się odnaleźć wszyscy, którzy to niemożliwe przeżyli. Alex spostrzega, że byli więźniowie od wyjścia z obozu tak naprawdę „udają, że żyją”, że nadal, w pewnym sensie, żyją w obozie.
– Dla człowieka, który tego nie przeżył, rzeczywistość Auschwitz jest nie do ogarnięcia. Ale Braunsowi udało się pokazać, że szukanie jednej prawdy o Auschwitz jest fikcją – komentuje dr Joachim Russek, dyrektor Fundacji Judaica w Krakowie. Na powieściowym spotkaniu byłych więźniów dochodzi do kłótni dotyczącej rzeczywistości obozowej i okazuje się, że każdy z więźniów ma swoją pamięć o Auschwitz. Czasem ich wspomnienia są nieprzystawalne. - Kalejdoskopowy wymiar tej książki, wielość pamięci, które pokazuje, jest jej bardzo dużą zaletą. To nie procesy historyczne, ale osobista perspektywa najbardziej przemawiają do współczesnych – dodaje dr Russek.
Ranking obozowy
Jedną z najmocniejszych scen w powieści jest moment, gdy zmęczonego chodzeniem po Auschwitz 80-letniego Janusza nie chce zabrać do swojego autobusu grupa byłych więźniów obozu – bo pracował w baraku, w którym sortowano mienie. To wystarczy, żeby go wykluczyć – miał łatwiej. –Wśród więźniów obozu istniała hierarchia, wśród tych, którzy przeżyli też istnieje. Nie osądzałbym. Pamiętajmy, że korzystamy z błogosławieństwa późnych narodzin – podsumowuje dr Joachim Russek.
Jeśli „Cafe Auschwitz” warto przeczytać, to na pewno dla tej sceny. I dla niezwykłej powściągliwości autora w moralnym ocenianiu bohaterów, którzy stają na jego drodze.
Daina Kolbuszewska
red. odp. Bartosz Dudek
Dirk Brauns, „Cafe Auschwitz”, Warszawa 2013
Książkę wydano we współpracy z Konrad-Adenauer-Stiftung oraz przy finansowym wsparciu KDS i Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej.