Charles Michel: UE musi samodzielnie rozmawiać z Chinami
3 grudnia 2022Były belgijski premier Charles Michel jest od 2019 roku przewodniczącym – obradującej podczas regularnych „szczytów UE” – Rady Europejskiej, w której zasiadają przywódcy 27 krajów Unii, jak również Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej.
Michel przed paru dniami wrócił z rozmów z przewodniczącym Xi Jinpingiem w Chinach. Niektórzy z krytyków Michela podnosili, że czas oraz format tej wizyty (bez von der Leyen) nie był najszczęśliwszy, ale szef Rady Europejskiej odrzuca te zastrzeżenia. – Trwa wojna w Ukrainie, jest zagrożenie atakami atomowymi. A Chiny są graczem globalnym i UE ma znaczące interesy gospodarcze związane z Chinami. Jeśli Europa ma być bardziej ambitna i suwerenna, że powinna być bardziej aktywna na arenie międzynarodowej. UE musi bronić swoich interesów i swoich wartości. Dlatego uważam, że powinienem był tam pojechać – tłumaczy nam Michel*.
Przewodniczący Xi podczas rozmów z Michelem powtórzył chińskie potępienie gróźb nuklearnych, a także „formalnie podkreślił, że nieprawdą jest, by Chiny dostarczały broń Rosji do wojny w Ukrainie”. – To pokazuje, że Chiny nie zamierzają zajmować stanowiska polegającego na ślepym wsparciu dla Rosji. Co nie znaczy, że popierają stanowisko UE – mówi Michel.
Problem amerykańskich subsydiów
Michel od początku swego szefowania Radzie Europejskiej podkreśla, że Unia powinna zapobiegać sytuacji, w której będzie tracić na napięciach między USA oraz Chinami, jednocześnie nie mając w sprawie tych relacji prawa do głosu czy uwzględniania swych interesów.
– Unia Europejska nie może być poboczną ofiarą napięć i rywalizacji między Chinami oraz Stanami Zjednoczonymi. Wojna rozpętana przez Rosję przyczyniła się do wzmocnienia więzi między UE oraz USA, jeśli chodzi o sprawy zasadnicze, bezpieczeństwo i pokój. Mamy do czynienia z bezprecedensową koordynacją. Ale wpływ konfliktu na USA nie jest taki sam jak na Europę. Stany Zjednoczone eksportują surowce energetyczne. UE ma ciężkie rachunki do płacenia, grozi nam recesja – wyjaśnia Michel.
Ponadto w kontekście relacji transatlantyckich Michel wskazuje na problem amerykańskiego Inflation Reduction Act („IRA”), czyli 369 mld dol. subsydiów w zielone technologie w USA. Zdaniem wielu publicystów to może doprowadzić – choć Michel w naszym wywiadzie nie wchodzi w takie oceny – do najcięższego konfliktu handlowego między UE i USA od czasów prezydentury Donalda Trumpa. Przykładowo, protekcjonistyczne dotacje „IRA” do zakupu samochodów elektrycznych tylko zmontowanych w większości z części wyprodukowanych wAmeryce ograniczą wolny handel i uderzą w konkurencyjność Europejczyków.
– Na niedawnym szczycie G20 na Bali jednym z punktów była koordynacja polityki gospodarczej w celu poradzenia sobie ze skutkami wojny – mówi Michel. Czy europejską reakcją na „IRA” powinien być unijny program subsydiów dla firm w Europie, który niejako zrównoważyłby rychłe działania Amerykanów w ramach „IRA”?
Michel odpowiada, że jego rolą jako szefa Rady Europejskiej jest bezstronne moderowanie debaty przywódców 27 krajów Unii w tej kwestii. – Na ostatnim szczycie UE poprosiliśmy Komisję Europejską o przedstawienie nowych propozycji strategicznych w reakcji na kryzys energetyczny. Po pierwsze, trzeba wykorzystać dotychczasowe narzędzia finansowe dostępne Unii, ale zdaniemniektórych przywódców to za mało. I uważają, że trzeba pomyśleć o dodatkowych narzędziach finansowych – przypomina Michel.
Szef Rady Europejskiej od września publicznie krytykuje Komisję Europejską za zbyt słabe tempo prac nad projektami związanymi z kryzysem energetycznym (w tym na limitem hurtowej ceny gazu), które są stają się potem podstawą do dalszych dyskusji i decyzji krajów Unii. Teraz ponagla Komisję także w kwestii reakcji na wyzwania „IRA”.
Co z Orbanem?
– Unijni ministrowie w Radzie UE przeprowadzą rzetelną debatę w oparciu o propozycje przedstawione przez Komisję Europejską. To możliwe, że sprawa trafi na grudniowy szczyt UE, ale teraz nie mogę tego przesądzać – odpowiada Michel na pytanie, czy kwestia procedury „pieniądze za praworządność” trafi pod obrady przywódców UE. Wniosek Komisji o zamrożenie 7,5 mld euro funduszy spójności dla Węgier musi być w grudniu poddany głosowaniu przez ministrów w Radzie UE. Jednak premier Węgier ma prawo podjęcia tego tematu także na najwyższym unijnym poziomie, czyli na szczycie UE.
– Pamiętam bardzo dobrze briefingi prasowe w lipcu 2020 roku po porozumieniu co do wprowadzenia przepisów o warunkowości budżetowej („pieniądze za praworządność). Były wątpliwości, czy to będzie rzeczywisty, działający mechanizm. A teraz możemy zaobserwować, że on działa, bo Komisja Europejska go wykorzystuje – mówi Michel. Pytany, co myśli o licznych krytycznych wypowiedziach Orbana o polityce sankcyjnej UE przeciw Rosji, szef Rady Europejskiej odpowiada, że „Unia przyjęła dotychczas już osiem pakietów sankcyjnych jednomyślnie, czyli także z poparciem Węgier”.
Jednak Węgry blokują unijną decyzję co do globalnej reformy podatku CIT. Sprzeciwiają się unijnemu planowi 18 mld euro pomocy dla Ukrainy. Orban powtarza, że sankcje nie przybliżyły nas do zakończenia wojny ani o milimetr. Czy Węgry to nadal wiarygodny kraj członkowski dla UE? – Węgry są państwem członkowskim. I musimy pracować z 27 krajami, bo Unia w wielu kwestach jest oparta na jednomyślności. Ponadto można znaleźć wiele innych przykładów, kiedy decyzje UE są blokowane przez inne państwa członkowskie – przekonuje Michel.
*wywiad dla grupy korespondentów w Brukseli