Chiny: Jasne przesłanie do krytyków reżimu [KOMENTARZ]
17 kwietnia 2015W ostatnich miesiącach można było odnieść wrażenie, że chińskie władze wciąż odwlekają decyzję w sprawie Gao Yu, znanej dziennikarki, która współpracowała m.in. z Deutsche Welle. Dwa razy odraczano ogłoszenie wyroku, co w chińskich sądach jest dość niespotykane.
"Polityczne kierownictwo jeszcze nie podjęło decyzji", tak brzmiało uzasadnienie sędziów podczas nieoficjalnej rozmowy. Optymiści interpretowali to jako dobry omen. Żywiono nadzieję, że wyrok będzie może nieco łagodniejszy, niż się obawiano. Na ułaskawienie nikt nie liczył.
Niebezpieczne wartości z Zachodu
W kwietniu ubiegłego roku 71-letnią dziennikarkę zatrzymała policja w Pekinie pod zarzutem zdrady tajemnicy państwowej. Konkretnych szczegółów stawianych jej zarzutów - np., jakie dokumenty rzekomo dalej przekazała - nie przedstawiono. Można podejrzewać, że chodziło o tzw. "Dokument Nr. 9"; w którym rząd ostrzega przed zachodnimi wpływami, jak np. zachodnią demokracją parlamentarną czy wolnością prasy. Informacje z tego dokumentu pojawiły się najpierw na jednym z zachodnich portali, potem na różnych portalach chińskich.
Teraz zapadł wyrok: 7 lat więzienia dla Gao Yu. Sąd potwierdził zarzuty stawiane przez oskarżyciela, jakoby dziennikarka "nielegalnie przekazywała obcokrajowcom tajemnice państwowe". Argumenty obrony, jak twierdzą adwokaci dziennikarki, nie miały właściwie żadnego znaczenia. Ten wyrok jest jasnym sygnałem do wszystkich, którzy dokonują krytycznej rozprawy z chińską polityką.
Protest tłumić w zarodku
W ubiegłych miesiącach Pekin wielokrotnie represjonował krytyków reżimu. Ostatni przykład: aresztowanie pięciu feministek, które protestowały przeciwko molestowaniu seksualnemu w autobusach i metrze. Co prawda po zapłaceniu kaucji są one znów na wolności, ale wciąż grozi im jeszcze, że staną przed sądem. Ten przypadek jest o tyle absurdalny, że feministki walczą o coś, co na sztandarach chętnie wypisuje sobie partia komunistyczna: więcej praw dla kobiet. Ale w przekonaniu rządu priorytetowe jest, by w zarodku tłumić każdą formę protestu.
Podobnych przykładów nie brakuje: aresztowanie Pu Zhigianga, adwokata walczącego o prawa człowieka. W maju ubiegłego roku usłyszał zarzut: "wichrzycielstwo". Był on m.in. obrońcą znanego artysty Ai Weiweia. Albo wyrok na ujgurskiego ekonomistę i wykładowcę akademickiego Ilhama Tohti we wrześniu 2014. Uważany był on za umiarkowany głos ujgurskiej mniejszości w autonomicznym rejonie Xinjiang w zachodnich Chinach. Dostał dożywocie.
Skazanie dziennikarki Gao Yu wpisuje się w ten schemat. Wygląda na to, że chińskie kierownictwo chce tak wcześnie jak tylko można zdławić wszystko, co mogłoby zakłócić "Xi Jinpinga sen o Chinach". Krytyczne głosy w Chinach jeszcze bardziej przycichną.
Philipp Bilsky / tł. Małgorzata Matzke