Co zmienił Traktat z Lizbony?
8 stycznia 2013W Traktacie lizbońskim na próżno szukać wzmianki o niebieskiej fladze z żółtymi (12) gwiazdkami i o dziewiątej symfonii Beethovena, Odzie do radości. A przecież od dziesięcioleci są to oficjalne symbole UE. Lecz od początku było jasne, że w nowym traktacie nie może się znaleźć nic, co w najmniejszym stopniu potwierdzałoby tezę eurosceptyków, o tym, że UE jest tworem państwowym.
Zobacz: Kompromis z Lizbony. Stanowisko Polski>>
UE nie będzie superpaństwem
- Po wejściu w życie nowego traktatu reformującego Unia Europejska nie jest superpaństwem, lecz pozostała generalnie tym, czym jest - wspólnotą państw. Co ważne, po raz pierwszy w swojej historii zyskała podmiotowość prawną. Lecz nie będzie federacją, tłumaczył w Berlinie Christoph Möllers, ekspert prawa europejskiego z Uniwersytetu Humboldtów. - Superpaństwo jest kategorią, która nie pasuje do charakteru UE. Unia jest wielkim tworem administracyjnym, reprezentacją państw członkowskich, które zachowują jednak bardzo duże wpływy, powiedział Möllers.
Traktat z Lizbony nadaje Unii bardziej demokratyczny charakter. To nie znaczy, że unijne standardy demokratyczne są już równe standardom demokracji państw narodowych. Ale to, co dokonało się w procesie powstawania Wspólnoty jest ogromnym postępem - uważa berliński analityk.
Zobacz: Rola niemieckiego Bundestagu w unijnym procesie decyzyjnym>>
Wpływowy Parlament Europejski
Traktat lizboński, który powstał w wyniku blisko ośmioletnich debat, wzmocnił Parlament Europejski. Co to znaczy? Posłowie w unijnym parlamencie mogą obecnie razem z Radą Unii Europejskiej (radą ministrów) kształtować wspólnotową politykę w niemal wszystkich dziedzinach, tłumaczył europoseł, Jo Leinen (SPD). - Parlament Europejski jest zasadniczo największym beneficjantem traktatu reformującego. Jesteśmy teraz równoprawnymi partnerami rządów unijnych i Rady UE, które były dotychczas najsilniejszymi gremiami Unii Europejskiej. To znaczy, że wszystkie akty prawne wymagają zgody PE, który reprezentuje interesy obywateli krajów unijnych.
Zobacz: Jerzy Buzek zwalcza egoizmy>>
Nieznani przywódcy UE
Traktatowi z Lizbony zawdzięczamy dwóch nowych przywódców unijnych, którzy reprezentują Wspólnotę na zewnątrz. Pierwszym głosem UE jest Herman Van Rompuy, do niedawna nieznany jeszcze szerzej premier belgijskiego rządu. Od ponad dwóch lat sprawuje funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej - wpływowego klubu przywódców państw i rządów, który decyduje o kierunkach rozwoju Unii. Herman Van Rompuy jest kimś w rodzaju koordynatora unijnej prezydencji, która trwa 18 miesięcy i od wejścia w życie traktatu lizbońskiego ma charakter grupowy. UE przewodniczą w tym okresie 3 kraje.
Baronessa Catharine Ashton of Upholland jest nowym szefem unijnej dyplomacji i pierwszą wiceprzewodniczącą Komisji Europejskiej. Oficjalnie nazywa się ją Wysokim Przedstawicielem UE ds. Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa. Brytyjka jest równie mało znana jak pochodzący z Belgii Van Rompuy. Została wybrana na pięć lat. Oficjalną nazwę swej funkcji zawdzięcza swoim własnym rodakom. Brytyjczycy w czasie negocjacji nad traktatem odrzucili propozycję tytułowania Wysokiego Przedstawiciela unijnym ministrem spraw zagranicznych. Za bardzo kojarzyło się im to z funkcją państwową. A w tym punkcie Wyspiarze są szczególnie przeczuleni już od czasów Margaret Thatcher.
Zobacz: Pierwsze polskie i niemieckie twarze tworzącej się unijnej dyplomacji>>
Nowi członkowie UE
Traktat z Lizbony podpisany dwa lata temu w stolicy Portugalii, stąd jego nazwa, jest ważny przede wszystkim dla krajów aspirujących do członkostwa w UE. Po wejściu nowego traktatu w życie Unia będzie sprawnie działać w gronie 30 członków, a nawet z większą ich liczbą. Nie zmieniły się natomiast kryteria, które muszą spełnić kraje kandydujące do UE. Nadal konieczna jest także zgoda wszystkich państw członkowskich, żeby przyjąć je do Unii.
Zobacz: Rozszerzenie UE tylko jednogłośnie>>
Będzie można wystąpić z UE
W 2014 r. zacznie obowiązywać w Radzie UE nowy system głosowania. Wtedy decyzje będą podejmowane podwójną większością (55% państw członkowskich, które muszą reprezentować 65% mieszkańców Unii). Po raz pierwszy w historii Traktat reformujący dokładnie określa, kto za jakie decyzje jest odpowiedzialny. Jasno zostały wytyczone dziedziny, w których nadrzędną jurysdykcję ma Bruksela. Ale też parlamenty narodowe otrzymały szerszy zakres uprawnień i prawo weta. Poza tym Europejczycy po zebraniu miliona podpisów mają prawo zwrócić się do Komisji Europejskiej z własnym projektem ustawodawczym. Kto zechce, może też wystąpić z Unii.
Zobacz: Niemcy chcą pozbawić prawa głosu krajów, które łamią zasady Unii walutowej>>
W 2009 roku wyrażano nadzieję, że Traktat lizboński będzie funkcjonował nie tylko kilka lat, ale dłużej. Kryzys finansowy w strefie euro może przyspieszyć zmiany w Traktacie reformującym UE.
Zobacz: Niemcy i Francja chcą znowelizować traktat europejski>>