COP27: Jest porozumienie na szczycie klimatycznym
20 listopada 2022Na szczycie klimatycznym COP27 w Szarm el-Szejk po raz pierwszy uzgodniono wspólną pulę pieniędzy na rekompensaty za szkody klimatyczne w biedniejszych krajach. W przyjętej w niedzielę wczesnym rankiem deklaracji końcowej około 200 państw potwierdziło również swoją wcześniejszą decyzję o stopniowym wycofywaniu się ze spalania węgla. Nie ma jednak mowy o pożegnaniu z ropą i gazem.
Deklaracja nie spełnia zatem postulatów wielu państw, aktywistów klimatycznych i ekologów, dla których zerwanie z uzależnieniem od brudnych źródeł energii jest koniecznością. Nowy fundusz kompensacyjny ma na celu złagodzenie nieuniknionych konsekwencji globalnego ocieplenia - takich jak coraz częstsze susze, powodzie i burze, ale także podnoszenie się poziomu morza i pustynnienie.
Konkretne kwoty nie padły
Kwestia ta była największym punktem spornym podczas dwutygodniowej konferencji w Szarm el-Szejk, która została przedłużona o ponad 36 godzin. W deklaracji nie ma mowy o żadnych kwotach na nowy fundusz, ani o tym, kto dokładnie ma wpłacać pieniądze. Ma to być wyjaśnione później. Skorzystać mają kraje rozwijające się, które są szczególnie narażone. Nalegała na to przede wszystkim UE.
W deklaracji końcowej wezwano również kraje do poprawienia swoich, w dużej mierze niewystarczających, planów ochrony klimatu najpóźniej do następnej konferencji klimatycznej. Odbędzie się ona w Zjednoczonych Emiratach Arabskich pod koniec 2023 roku. Działania te są jednak dobrowolne, nie ma obowiązku.
Konferencja COP27, która przyciągnęła nad Morze Czerwone około 34 000 uczestników, została przedłużona w piątek wieczorem. W nocy na sobotę w kręgach negocjacyjnych pojawił się niepokój z powodu powolnych i częściowo chaotycznych obrad. Po ciężkich negocjacjach, we wczesnych godzinach porannych w niedzielę, nastąpił wreszcie przełom.
Przewodniczący konferencji klimatycznej ONZ Samih Szukri określił dwutygodniowe negocjacje jako żmudne. – Nie było to łatwe. Pracowaliśmy całą dobę – powiedział na zakończenie konferencji. – Ewentualne poślizgi, które się pojawiły, nie były celowe – dodał.
Guterres: „Niezbędny sygnał”
Stany Zjednoczone początkowo blokowały nowy fundusz kompensacyjny, podczas gdy grupa ponad 130 krajów rozwijających się, znana jako G77, wraz z Chinami, zwiększała presję. Z kolei Unia Europejska, po początkowej niechęci, w końcu zmieniła zdanie. Sekretarz Generalny ONZ António Guterres nazwał nowy fundusz na rzecz szkód klimatycznych ważnym krokiem w kierunku sprawiedliwości. – Z pewnością to nie wystarczy, ale jest to bardzo potrzebny sygnał do odbudowy utraconego zaufania – powiedział.
Jedną z kontrowersyjnych kwestii jest rola Chin. Kraj, który zajmuje pierwsze miejsce pod względem emisji do atmosfery szkodliwych dla klimatu gazów, chce być nadal traktowany jako kraj rozwijający się, bo tak zostało to zapisane 30 lat temu w protokole z Kioto. Kraje zachodnie nie chcą już jednak klasyfikować Chin - potęgi gospodarczej i największego emitenta gazów cieplarnianych - jako kraju potrzebującego wsparcia. Chiński negocjator Xie Zhenhua przekonywał jednak, że kraje rozwijające się powinny otrzymać pieniądze, choć priorytetowo powinno traktować się państwa zagrożone.
Guterres zarzucił konferencji klimatycznej ONZ, że nie udało się na niej osiągnąć kluczowych celów. Sekretarz generalny ONZ powiedział w Szarm el-Szejk, że konferencja nie przyniosła drastycznych redukcji emisji, potrzebnych do ograniczenia globalnego ocieplenia. – Nasza planeta jest w trybie awaryjnym – podkreślił Guterres, wskazując na dramatyczny charakter sytuacji. – Musimy drastycznie ograniczyć emisje i tego właśnie nie udało się osiągnąć na konferencji klimatycznej.
Baerbock: Nowy rozdział w polityce klimatycznej
Minister spraw zagranicznych Niemiec Annalena Baerbock niejednoznacznie oceniła efekty konferencji. – Jeśli chodzi o wynik, to nadzieja i frustracja są blisko siebie – powiedziała na zakończenie konsultacji. Do dobrych wiadomości zaliczyła decyzję o utworzeniu funduszu, który miałby rekompensować szkody związane z klimatem. Jak mówiła, to przełom, a konferencja otworzyła w ten sposób nowy rozdział w polityce klimatycznej.
Frustrujące jest jednak to, że z powodu blokady ze strony niektórych dużych emitentów i krajów produkujących ropę, nie udało się zrobić dawno wymaganych kroków w kierunku ograniczenia i wycofania paliw kopalnych. W efekcie świat traci cenny czas na spowolnienie globalnego ocieplenia maksymalnie do 1,5 stopnia, mówiła niemiecka minister.
Ostro skrytykował porozumienie wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans. – To decydująca dekada, ale to, co mamy przed sobą, nie jest wystarczającym krokiem naprzód dla ludzi i planety – powiedział Timmermans, który jest także komisarzem Unii Europejskiej ds. klimatu. Według niego porozumienie nie nakłada na dużych emitentów obowiązku podjęcia dodatkowych wysiłków w celu silniejszego i szybszego ograniczenia emisji szkodliwych dla klimatu gazów cieplarnianych. – Nie przestaniemy walczyć o więcej – dodał.
Organizacje ekologiczne wystawiły konferencji ocenę niedostateczną w kwestii pilnego ograniczenia globalnego ocieplenia. To przygnębiający wynik, który nie wykracza poza ubiegłoroczną konferencję klimatyczną, krytykował ekspert ds. klimatu Jan Kowalzig z Oxfam Germany. – To bardzo rozczarowujące, że ostateczny tekst nie zawiera pilnie potrzebnego odejścia od wszystkich paliw kopalnych, choć wiele krajów właśnie tego się domagało – mówił.
W 2015 r. w Paryżu społeczność międzynarodowa uzgodniła, że w miarę możliwości ograniczy ocieplenie do 1,5 stopnia Celsjusza w stosunku do czasów przedindustrialnych. Obecnie świat ocieplił się już o dobre 1,1 stopnia, a Niemcy nawet więcej. Według ostrzeżeń naukowców, przekroczenie granicy 1,5 stopnia znacząco zwiększa ryzyko uruchomienia tzw. elementów krytycznych w systemie klimatycznym, a tym samym niekontrolowanych reakcji łańcuchowych.
(DPA,RTR,AFP/szym)