Drony, czyli zagrożenie
5 czerwca 2013Dotychczasowa kariera dronów bojowych grozi robotyzacją wojny - twierdzą autorzy najnowszego raportu na temat pokoju i zagrożeń na świecie, opracowywanego i wydawanego od 1987 roku przez naukowców z pięciu niemieckich instytutów badań nad pokojem i sytuacjami konfliktowymi.
Terminator to nie fikcja, tylko fakt
Użycie robotów bojowych, z robiącymi oszałamiającą karierę dronami na czele, zaciera granicę między prawdziwą wojną, na której widzi się twarz przeciwnika na polu walki, a wojną wirtualną, porównywalną z grami komputerowymi typu "strzelanka". Odpalenie rakiety przez sterowanego zdalnie drona nie budzi większych emocji operatora, siedzącego w stacji naprowadzania oddalonej o tysiące kilometrów od celu atakowanego przez ten bezzałogowy aparat latający.
Drony bojowe są symbolem "odchudzonej wojny prowadzonej zdalnie przy użyciu dżojstika", mówi Marc von Boemcken, jeden z autorów i współwydawca "Friedensgutachten 2013", czyli ekspertyzy na temat pokoju i zagrożeń na świecie w roku 2013. Jest on kierownikiem Międzynarodowego Centrum Konwersji (BICC) z siedzibą w Bonn, niemieckiej organizacji pozarządowej zaliczanej do kilku najbardziej opiniotwórczych ośrodków na świecie, zajmujących się monitorowaniem wydatków wojskowych.
Coraz częstsze użycie dronów ma nie tylko wysoce niepokojące skutki natury psychologicznej, w postaci sprowadzenia działań wojennych do operacji komputerowych, z zanikaniem naturalnej bariery oddzielającej życie od śmierci, ale także polityczne. Amerykańskie drony prowadzą obecnie działania bojowe w przestrzeni powietrznej Pakistanu, państwa nie będącego z USA w stanie wojny. Są one swoistymi "roznosicielami" wojny, z naruszeniem wszystkich dotychczasowych umów i konwencji międzynarodowych na temat wojny i pokoju. Tymczasem ich użycie dyskutuje się głównie w kategoriach technicznych: czy wystrzelona przez nie rakieta trafiła w cel, czy też nie. "To bardzo groźne, ponieważ zaciera granicę między wojną i pokojem" - dodaje Marc von Boemcken.
Tego samego zdania jest Bruno Schoch z Heskiej Fundacji Badań nad Pokojem i Konfliktami (HSFK), który też powołuje się na przykład Pakistanu i latających nad nim amerykańskich dronów. Również w Niemczech myśli się o nabyciu dronów dla Bundeswehry i mimo fiaska projektu EuroHawk można z góry zakładać, że po wrześniowych wyborach do Bundestagu sprawa dronów ponownie stanie się aktualna. Fundacja HSFK jest zdecydowanie przeciwna tej inwestycji i apeluje do rządu aby "przyczynił się do rezygnacji z tego systemu uzbrojenia w skali międzynarodowej". Przede wszystkim z powodu zagrożenia "robotyzacją wojny".
Niebezpieczny eksport broni
Autorzy raportu "Friedensgutachten 2013" krytykują też zwiększający się stale eksport broni "Made in Germany". W roku 2012 tylko do Arabii Saudyjskiej Niemcy sprzedały broń za1,24 mld euro; to więcej niż w ciągu ostatnich trzynastu lat!
Rząd RFN kieruje się przy tym strategią dozbrajania lokalnych potęg, wpływających ponoć stabilizująco na sytuację w całym regionie, oraz wzmacniania potencjału obronnego państw, zagrożonych przez ich sąsiadów. W ten sposób na Bliskim Wschodzie i w rejonie Zatoki Perskiej sporo nowoczesnej broni niemieckiej otrzymały Izrael, Arabia Saudyjska oraz Katar.
Eksperci z niemieckich instytutów badań nad pokojem krytykują tę linię, argumentując, że jest ona w dużym stopniu oparta na pobożnych życzeniach co do zachowania się odbiorców, a ponadto nie uwzględnia faktu, że w Arabii Saudyjskiej i Katarze nagminnie łamie się prawa człowieka. Odrębnym przedmiotem krytyki jest dotychczasowy tryb podejmowania decyzji o wydaniu zezwolenia na eksport określonego systemu broni. Decyzję w tej sprawie podejmuje Federalna Rada Bezpieczeństwa za zamkniętymi drzwiami, nie informując o tym nikogo i nikogo nie pytając o zgodę. Tymczasem "takie gremium w ogóle nie jest przewidziane w Ustawie Zasadniczej", czyli niemieckiej konstytucji - mówi Marc von Boemcken. "To niedopuszczalne, że opinia publiczna dowiaduje się od rządu o eksporcie niemieckiej broni dopiero po upływie paru lat od chwili jej wywozu z Niemiec" - dodaje.
Tegoroczny raport o pokoju na świecie i jego zagrożeniach porusza także sytuację w Syrii. Zdaniem Margret Johannsen z Instytutu Badań nad Pokojem i Polityką Bezpieczeństwa przy Uniwersytecie w Hamburgu (IFSH), nie ma żadnego dobrego wyjścia z zaistniałej sytuacji. Każda opcja opatrzona jest różnymi "za" i "przeciw". W rezultacie wojna domowa w tym kraju toczy się własnym rozpędem. To prawda, że może się rozlać na kraje sąsiednie, ale to ryzyko nie jest mniejsze od ryzyka związanego z ewentualną militarną interwencją międzynarodową w Syrii, która - podkreśla prof. Johannsen - wcale nie gwarantuje trwałego pokoju.
Podobnie ocenia rozwój sytuacji w Syrii Bruno Schoch z fundacji HSFK. "W przypadku Syrii mamy do czynienia wyłącznie z rozwiązaniami złymi, jeszcze gorszymi albo zdecydowanie najgorszymi" - mówi. Ostatnim promyczkiem nadziei jest planowana genewska konferencja pokojowa w sprawie Syrii. "Jeśli i ona zawiedzie, dalszego biegu sytuacji nie da się przewidzieć" - twierdzi Schoch.
Bettina Marx / Andrzej Pawlak
red. odp.: Elżbieta Stasik