Czy maseczki mają sens? "Złudne poczucie ochrony"
2 marca 2020Kto przejmuje się zagrożeniem koronawirusem, ten chce się najczęściej chronić przy pomocy maseczek zasłaniających nos i usta. Na rynku jest z nimi jednak problem: nie ma ich już w aptekach, w Internecie osiągają horrendalne ceny, a z jednego ze szpitali w Dolnej Saksonii przyszła wręcz wiadomość, że skradziono tam 1200 sztuk tego poszukiwanego artykułu.
Sprawa z maseczkami nie jest jednak wcale taka prosta. Wirusolodzy wyjaśniają, że przede wszystkim najprostsze papierowe czy chirurgiczne maseczki nie chronią nikogo przed zarażeniem, bo szybko pochłaniają wilgoć i już po 20 min. powinno się je zmienić. Instytut Roberta Kocha generalnie nie zaleca tego rodzaju ochrony dla całej populacji.
Złudne poczucie bezpieczeństwa
„Nie wykazano dostatecznie, że noszenie maseczki chroniącej usta i nos znacznie zmniejszałoby ryzyko zakażenia dla zdrowej osoby” – stwierdza ten wiodący w RFN instytut chorób zakaźnych na swojej stronie internetowej.
Światowa Organizacja Zdrowia WHO posuwa się wręcz dalej, zaznaczając, że noszenie maseczki w sytuacjach, w których nie jest to zalecane, może budzić złudne poczucie bezpieczeństwa, przez to ludzie mogliby zaniedbywać innych kroków profilaktycznych, jak np. częstego mycia rąk.
Z tego względu Instytut Roberta Kocha doradza przede wszystkim sprawdzone środki, podkreślając znaczenie dokładnego mycia rąk, kichania czy kasłania w przegub łokcia i utrzymywanie dystansu przynajmniej 1-2 m od osób z podejrzeniem zakażenia.
Ekspert: Koronawirusem zarazi się 60-70 procent populacji
Tylko jeden typ
– Zdrowi ludzie nie potrzebują maseczek – wyjaśnia także rzecznik niemieckiego branżowego zrzeszenia farmaceutów ABDA. Maseczki, jakich używają personel pielęgniarski czy lekarze podczas operacji i tak nie chronią przed zarażeniem wirusem COVID-19. Noszenie ich to raczej kwestia brania względu na innych. Maseczka ma być ochroną dla otoczenia, którego nie chce się samemu zarazić.
Oznacza to, że usta i nos chronić powinny przede wszystkim chore osoby, które nie chcą zarazić otoczenia albo osoby, które mają bezpośredni kontakt z ewentualnymi nosicielami wirusa.
Za jedyne skuteczne uważa się solidniejsze maski ochronne z zintegrowanym z filtrem typu FFP2 i FFP3, używane do ochrony przed drobnymi pyłami. Mogą one służyć także do ochrony przez zakażeniem drogą kropelkową, pod warunkiem, że są odpowiednio dopasowane.
Na codzień nie mają jednak sensu – uważa prof. Bernd Salzberger z kliniki uniwersyteckiej w Ratyzbonie, będący przewodniczącym Niemieckiego Towarzystwa Epidemiologicznego. Oddychanie przez nie jest jednak utrudnione – zastrzega ekspert.
Co naprawdę potrzeba w domu na wypadek katastrofy? Oficjalna lista
– Nawet jeżeli sytuacja w Niemczech nie jest jeszcze tak dramatyczna jak we Włoszech, są już poważne problemy w zaopatrzeniu w maseczki. Prawdziwie dramatyczna byłaby sytuacja, gdyby maseczek zabrakło dla lekarzy i szpitali – podkreśla Thomas Porstner, dyrektor organizacyjny Federalnego Zrzeszenia Hurtu Farmaceutycznego.
dpa / ma