Niemcy: czy społeczeństwo zaakceptuje częściowy lockdown?
29 października 2020Przy pomocy nowych, częściowo drastycznych obostrzeń obowiązujących od poniedziałku, 2 listopada, władze federalne i landowe próbują opanować rosnącą raptownie w Niemczech liczbę zakażeń koronawirusem. Celem podjętych kroków jest ograniczenie 75 procent kontaktów, co ma doprowadzić do przerwania łańcucha infekcji i zredukowania liczby nowych zakażeń do mniej więcej 50 na 100 000 mieszkańców w ciągu siedmiu dni.
„Tak jak my ludzie, poradziliśmy już sobie z ogromnymi problemami w naszej historii, także w pandemii każdy z nas może aktywnie przyczynić się do przezwyciężenia jej wspólnymi siłami”, tłumaczyła w czwartek (29.10.2020) podjęte dzień wcześniej decyzje kanclerz Angela Merkel podczas debaty w Bundestagu. „I przyczynić się aktywnie oznacza w tym przypadku: zrezygnować z każdego kontaktu, który nie jest pilnie konieczny. Na tym przede wszystkim opiera się nasza strategia zwalczania pandemii”, argumentowała dalej Merkel.
Jak dodała: „Zima będzie trudna. Cztery długie, trudne miesiące. Ale zima się skończy”. W minionych ośmiu miesiącach ludzie wspólnie uczyli się obchodzenia z pandemią i wzajemnie się wspierali. „To właśnie charakteryzuje to społeczeństwo. Ta gotowość do pomocy, poczucie wspólnoty pozwalają mi być optymistką”, zaznaczyła kanclerz.
„Lekki lockdown”
Inaczej niż wiosną br., tym razem będą czynne szkoły i przedszkola, otwarte pozostaną także sklepy. Nadal mogą pracować przemysł i handel. Twarde reguły narzucono jednak w życiu prywatnym. I tak może się spotykać maksymalnie dziesięć osób z dwóch gospodarstw domowych. Równie dotkliwe są nowe reguły gry dla gastronomii – restauracje, bary i kafejki mogą obsługiwać gości tylko na wynos.
Jeszcze bardziej boleśnie dotknie ten „lekki lockdown”, jak nazywają go politycy, kulturę – teatry i kina muszą całkowicie zawiesić pracę. To samo dotyczy basenów, siłowni i innych przybytków amatorskiego sportu i spędzania wolnego czasu. Zamrożenie działalności ma im zrekompensować wsparcie finansowe ze strony państwa.
Chwilowo na miesiąc zamrożone zostają też podróże turystyczne po Niemczech. Nie są natomiast przewidziane kontrole graniczne. Dozwolone są nabożeństwa i demonstracje.
Jak zachowa się „wzorowy uczeń"?
Pytanie, czy niemieckie społeczeństwo zaakceptuje te nowe obostrzenia, czy się im sprzeciwi? Podczas pierwszej fali epidemii wiosną br. Niemcy byli nadzwyczaj zdyscyplinowani, większość dostosowała się do ograniczeń, pozostała w domach, zredukowała kontakty. Szwajcarski dziennik „Neue Zürcher Zeitung" mówił wręcz o Niemcach jako o „wzorowych uczniach Europy”.
Mimo to raz po raz miały miejsce protesty. Znane stały się zwłaszcza demonstracje „nonkonformistów”, tzw. Querdenker 711. Niedawno dokonana została próba podpalenia budynku Instytutu Roberta Kocha, głównej placówki epidemiologicznej w Niemczech. W czasie, kiedy trwały rozmowy w Urzędzie Kanclerskim na ulicach Berlina protestowały tysiące przedstawicieli branży rozrywkowej, wystawienniczej, turystyki, gastronomii, także świata kultury i sztuki, próbując zwrócić uwagę na swoją katastrofalną sytuację ekonomiczną. Czy był to zwiastun czekającej kraj fali demonstracji?
„Znaczny potencjał protestów"
Organizatorzy dotychczasowych demonstracji nie zdołali „utworzyć z nich naprawdę zorganizowanego i silnie powiązanego ruchu protestacyjnego”, mówi badacz ruchów społecznych Edgar Grande z Naukowego Centrum Badań Społecznych (WZB) w Berlinie. Jego zdaniem protesty się „rozdrobniły” – między innymi ze względu na swój heterogeniczny charakter.
Mimo to, zaznacza Grande, z przeprowadzanych regularnie sondaży wiadomo, że „jak najbardziej istnieje znaczny potencjał protestów". Blisko co dziesiąty mieszkaniec Niemiec byłby gotowy wziąć udział w demonstracji przeciwko restrykcjom narzuconych pandemią. Kolejne 20 procent badanych wykazuje zrozumienie dla protestów. W sumie istnieje „znacząca mniejszość”, której nie powinno się ignorować. Ów potencjał protestów może się zwiększyć, jeżeli powiększy się krąg poszkodowanych z dziedziny gastronomii czy kultury, albo też wzrośnie liczba ludzi zatrudnionych w niepełnym wymiarze godzin. A w ciągu „długiej zimy” obostrzenia mogą dotknąć jeszcze bardzo wiele osób.
Niebezpieczeństwo radykalizacji i polaryzacji
Edgar Grande dostrzega także niebezpieczeństwo „pegidaizacji” protestów – odnosi się tu do antyislamskiego, ksenofobicznego ruchu protestu Pegida powstałego w Saksonii w 2014 roku. Tak jak wówczas, także dzisiaj rodzą się rozproszone, niesprecyzowane politycznie protesty, które mogą się coraz bardziej radykalizować. Naukowiec WZB nie wyobraża sobie jednak, by mogło dojść w Niemczech do tak gwałtownych protestów, jak obecnie we Włoszech, gdzie od lat istnieje już „całkowicie odmienny krajobraz protestów”.
Na możliwą radykalizację rodzącego się w Niemczech sprzeciwu wobec ograniczeń narzuconych pandemią wskazuje także najnowszy sondaż instytutu Infratest dimap. W porównaniu do początku października o 15 procent (cztery punkty procentowe) wzrosła liczba krytyków, których zdaniem podejmowane przez rząd kroki dla zwalczania pandemii posuwają się za daleko. 51 procent ankietowanych uważa, że są one wystarczające – jest to osiem punktów procentowych mniej, niż kilka tygodni temu. W społeczeństwie rośnie więc krytyka – pierwsze partie polityczne to rejestrują i także krytykują, co potwierdza trwająca od czwartkowego rana burzliwa debata w Bundestagu.