Debata o zjednoczeniu. "Jestem dumny, że pochodzę ze wschodnich Niemiec"
24 lutego 2014Jak można się było spodziewać, podczas prezentacji "Raportu o stanie jedności Niemiec" w Bundestagu (21.02.2014) była mowa o "kwitnących pejzażach". Mówił o nich w odniesieniu do byłej NRD latem 1990 roku ówczesny kanclerz Niemiec Helmut Kohl (CDU). Kilka miesięcy później wschodnioniemiecka dyktatura, a wraz z nią gospodarka planowa, przeszły do historii. Od tego czasu Niemcy są ponownie zjednoczone i zabiegają o "zrównanie warunków życia" - bo tak nazywa to biurokracja. Co roku debata taka zajmuje niemiecki parlament. I co roku tam, gdzie jedni widzą "kwitnące pejzaże", inni dopatrują się poprzemysłowych odłogów.
I jak zawsze jest to kwestia punktu widzenia. Wprawdzie nikt nie może ignorować jako tako obiektywnych liczb dotyczących bezrobocia czy dochodów, ale dane te można interpretować w różny sposób. Dietmar Bartsch z opozycyjnej Lewicy wspomina, że we wschodniej części Niemiec zniknęło 1,2 mln podlegających ubezpieczeniu społecznemu miejsc pracy. To niemal 18 procent. Mark Hauptmann z koalicyjnej CDU mówi za to chętniej o "najniższym bezrobociu od czasu ponownego zjednoczenia Niemiec", które jednak wynosząc prawie 11 proc. jest niemal dwukrotnie wyższe niż w zachodnich landach (6,4 proc.).
Bez czarno-białych schematów
25 lat po upadku Muru Berlińskiego Bartsch wnioskuje: "Odbudowa Wschodu jako imitacji Zachodu nie sprawdziła się". Mark Hauptmann z kolei uważa, że osiągnięcie stanu pełnego zatrudnienia we wschodnich Niemczech to realna perspektywa. To odmienne postrzeganie sytuacji przez obu posłów można wyjaśnić z jednej strony ich polityczną przynależnością, ale również ich wiekiem. Bartsch był członkiem Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec (SED), a kiedy NRD chyliła się ku końcowi miał 30 lat. Hauptmann z kolei urodził się w 1984 w Weimarze, przeżył zjednoczenie Niemiec jako dziecko, a jako nastolatek wstąpił do CDU.
Podczas gdy uwagę Bartscha w "doskonale odnowionych miastach" przykuwają przede wszystkim pusto stojące sklepy, Hauptmann dopatruje się wśród młodzieży "trendu do bagatelizowania" enerdowskiej dyktatury. Jako przykład podaje programy telewizyjne w stylu "Nie wszystko było złe". Mimo wszystko obaj tak różni politycy nie popadają w proste biało-czarne schematy. Bartsch cieszy się w imieniu wszystkich przedstawicieli Lewicy ze "wszelkich postępów" przy rozwoju jedności Niemiec, a Hauptmann przy całym swoim optymiźmie odnośnie rozwoju gospodarczego Wschodu martwi się terenami wiejskimi. Poprzez odpływ ludności i niski wskaźnik urodzeń zaostrza się tam problem braku fachowców, co z kolei "zagraża" średnim przedsiębiorstwom.
"Jestem dumny, że pochodzę ze Wschodnich Niemiec"
Iris Gleicke (SPD) zajmuje się z mocy swojego urzędu jednością Niemiec. Jako parlamentarna sekretarz stanu w ministerstwie gospodarki jest jednocześnie pełnomocniczką rządu ds. wschodnich landów i wierzy, że może coś zdziałać. Nie traci przy tym z pola widzenia również słabych pod względem strukturalnym regionów w zachodniej części republiki. Na wschodzie kraju warunki życia "nieprzerwanie ulegają poprawie", cieszy się 49-letnia Gleicke. Procesu tego nie można jednak definitywnie zakończyć, "bo jedność Niemiec nie jest jeszcze zakończona".
I o tym, że Gleicke ma rację, przekonuje lista mówców półtoragodzinnej debaty parlamentarnej: wszyscy z 12 parlamentarzystów, którzy zabrali głos, pochodzą ze Wschodu. Pozostają zatem między sobą i dotyczy to w dużym stopniu i tych nielicznych kolegów parlamentarnych, którzy się im przysłuchiwali. Ci liczni nieobecni parlamentarzyści z Zachodu byliby pewnie zaskoczeni jednym zdaniem, które padało z ust posłów wszystkich frakcji: "Jestem dumny, że pochodzę ze Wschodnich Niemiec".
Marcel Fürstenau / Katarzyna Domagała
red, odp. Bartosz Dudek