„Die Welt”: artykuł 7 - broń atomowa, ale tylko z nazwy
20 grudnia 2017Po raz pierwszy w historii Komisja Europejska zdecydowała się na uruchomienie procedury przewidzianej w artykule 7 Traktatu o UE. Jak pisze brukselska korespondentka „Die Welt” Hannelore Crolly, krok ten nazywany jest opcją nuklearną. „Brzmi to jak uderzenie atomowe, groźba całkowitego zniszczenia, jeśli przeciwnik się nie podda (…) ale ta prawna bomba atomowa nie jest w rzeczywistości brutalnym atakiem, tylko środkiem obronnym dla rdzenia europejskich wartości” – czytamy. Autorka tekstu pisze, że sytuacja w Polsce jest poważna, ale zasób ewentualnych sankcji, jakimi dysponuje Bruksela, jest tak naprawdę ograniczony. „To co zamierza odpalić Komisja Europejska brzmi o wiele groźniej niż jest w rzeczywistości. Teoretycznie na końcu procedury przewidziane jest odebranie głosu w Brukseli, co równa się tymczasowemu wyrzuceniu z UE, ale z artykułem siódmym jest tak jak z prawdziwą bombą atomową – chętnie podkreśla się, że się nią dysponuje” – pisze korespondentka.
Jej zdaniem użycie pełnego arsenału, czyli odebranie prawa głosu, jest mało prawdopodobne, a wartość „bomby atomowej” mierzy się głównie jej siłą odstraszania. „W języku UE oznacza to: jeśli Bruksela opowiada się za artykułem 7, oznacza to, że chce zademonstrować, jak poważna jest sytuacja. Problem w tym, że taki krok wyczerpuje inne formy nacisku” – czytamy. Autorka zaznacza, że uruchomienie procedury boleśnie uzmysłowi, że Unia Europejska jest w rzeczywistości bezbronna, jeżeli jakiś kraj członkowski wykazuje się wystarczającą upartością. „Odebranie Polsce prawa głosu jest praktycznie wykluczone, bo Węgry zapowiedziały już głosowanie przeciwko. Bomba atomowa jest zatem niczym więcej jak tylko groźbą”.
"Die Welt" cytuje eksperta ds. prawa europejskiego prof. Thomasa Giegericha, który przyznaje, że UE ma ograniczone możliwości. „UE bazuje na tym, że wszystkie kraje członkowskie respektują prawne wytyczne. Jeżeli jeden kraj nie trzyma się zasad gry, Unia nie może go do tego zmusić wykorzystując siłę militarną” – powiedział. „Die Welt” przypomina, że artykuł przewidujący procedurę zawieszenia prawa głosu w Radzie UE wprowadzono w 2007 roku, aby móc karać kraje, w których stwierdzono poważne zagrożenie podstawowych europejskich wartości.
„Wiele osób uważa, że ma to miejsce w Polsce. Ale nie tylko tam” – czytamy. Autorka artykułu przytacza opinie, według których władze Węgier dopuściły się poważniejszych naruszeń, ale Bruksela nie zdecydowała się nigdy na „broń atomową” wobec Budapesztu. Być może dlatego, że „rząd Węgier zachowywał więcej taktu i wykazywał większą elastyczność oferując Brukseli małe ustępstwa” – czytamy w „Die Welt”.
oprac. Wojciech Szymański