Die Welt: Biden zabiega o głosy polskich Amerykanów
16 maja 2024Niemiecki dziennik opisuje dziś (16.05.2024) kampanię prezydenta USA Joe Bidena, skierowaną do amerykańskiej Polonii, szczególnie w stanie Michigan. Stan ten, jak zauważa „Die Welt”, to „serce amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego”, a zarazem jeden z tzw. swing states, w których liczba demokratycznych i republikańskich wyborców jest porównywalna, przez co mają one decydujący wpływ na wynik wyborów. Dlatego „5 listopada liczyć się tu będzie każdy głos” – podkreśla korespondentka gazety Stefanie Bolzen. W 2016 roku w Michigan niespodziewanie zwyciężył Donald Trump, zaś w 2020 roku Joe Biden odbił ten stan dla Demokratów. W tym roku aktualne sondaże dają niewielką przewagę Trumpowi.
Według Bolzen Trump ma poparcie wielu producentów samochodów, bo „sprzeciwia się samochodom elektrycznym i importowi z Chin”. Ostatnio do grona jego zwolenników dołączają studenci, prowadzący blokady uniwersytetów w proteście przeciwko izraelskiej ofensywie w Strefie Gazy – „razem z Amerykanami pochodzenia arabskiego i muzułmanami, których największa populacja mieszka wokół Detroit”.
Straszenie Trumpem i Putinem
„Ponieważ każdy głos się liczy, Partia Demokratyczna Joe Bidena wyemitowała niedawno spot skierowany do zupełnie innej grupy” – pisze Bolzen. W spocie jest mowa o NATO jako filarze bezpieczeństwa od 75 lat, mającym poparcie każdego prezydenta USA z wyjątkiem Donalda Trumpa, „który wręcz zachęca Władimira Putina do atakowania naszych sojuszników”. Pokazano fragment wystąpienia Trumpa sprzed kilku miesięcy, gdzie stwierdził on, że Rosja mogłaby robić „co zechce” z europejskimi członkami NATO, którzy nie wywiązują się ze swoich zobowiązań.
„Było to stwierdzenie, które przeraziło wielu Europejczyków. A także setki tysięcy osób w Michigan pochodzących ze wschodniej i środkowej Europy – przynajmniej tak kalkulowali stratedzy Bidena, którzy zlecili wyprodukowanie spotu specjalnie dla obywateli USA o wschodnioeuropejskich korzeniach. Wśród nich są ‚polscy Amerykanie', których wpływy widać wszędzie w Michigan” – pisze dziennikarka „Die Welt”.
Wpływowa diaspora
Opisuje ona „Polski Rynek” w Troy, będącym przedmieściem metropolii Detroit, a zarazem „centrum Polonii”. „Ich historia imigracji sięga tu ponad 150 lat. W przeciwieństwie na przykład do niemieckiej emigracji do USA, trwała ona przez wiele pokoleń aż do lat 90-tych” – relacjonuje Bolzen.
Jak pisze, Polonia, czyli Polacy za granicą, to widoczna i rozpoznawalna w USA grupa z wpływowymi politykami. „Na przykład dzięki takim osobom, jak Chris Murphy, demokratyczny senator z Connecticut i bliski powiernik Bidena. Dzięki firmom, dużym pieniądzom i licznym głosom wyborów. W Michigan co najmniej dziesięć procent z około dziesięciu milionów mieszkańców ma swoje korzenie w tym wschodnioeuropejskim kraju” – zauważa niemiecka dziennikarka.
Jeden z jej rozmówców, 55-letni Andrew „Rocky” Raczkowski, twierdzi jednak, że Biden niczego nie zdziała, strasząc „zdradą NATO”. Ocenia też, że „NATO stało się silniejsze z Trumpem, ponieważ sojusznicy zainwestowali dzięki jego presji” i podkreśla, że były prezydent nie zostawiłby Europy na lodzie, ale Europejczycy także muszą się o to postarać.
„Rosja to nasz historyczny wróg”
Według Bolzen postawa polskiej diaspory w Michigan w czasie polskich wyborów sugeruje, iż duża jej część ma konserwatywne poglądy. „Obecna partia opozycyjna, konserwatywny PiS, konsekwentnie zdobywa poparcie większości polskich wyborców w USA. Kwestie, na których skupiał się Trump w swoich kampaniach wyborczych, takie jak imigracja, aborcja i obronność, mają tu silny oddźwięk” – ocenia niemiecka korespondentka.
Inny rozmówca „Die Welt, Andrew Ladak, krytykuje jednak Trumpa, zarzucając mu, że nie jest konserwatywny i wprowadza ludzi w błąd. Nie ufa on byłemu prezydentowi USA, bo „nigdy tak naprawdę nie wypowiedział się przeciwko Putinowi”. „Rosja to nasz historyczny wróg” – mówi.
„To dysonans, którego konsekwencje staną się jasne dopiero po 5 listopada” – pisze „Die Welt”. „Różnica kilka punktów procentowych może ostatecznie przesądzić o końcowym wyniku, zwłaszcza w stanach takich jak Michigan” – potwierdza cytowany przez gazetę Ken Kollman, politolog na Uniwersytecie Michigan.
Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>