Die Zeit: „Czy to prawda, że Niemcy są ekologiczne a Polska zacofana?”
20 marca 2014Autor artykułu Frank Drieschner pisze, że o ile Niemcy mają ogólnie skłonność do popadania w zwątpienie, w przypadku ochrony środowiska jest inaczej. Uważają się oni za pionierów w tej dziedzinie. „A od dumnego posiadacza parków wiatrowych i kolektorów słonecznych pozostaje już tylko mały krok do dość lekceważącej krytyki mniej postępowych państw, jak np. Polski” - pisze autor w „Die Zeit”. Przy tym uważa, że jest dość powodów, dla których należałoby przemyśleć takie podejście do sprawy. Jednym z nich jest na pewno polityka energetyczna UE. Autor powątpiewa, by państwa Unii doszły do porozumienia i ustaliły jeszcze w bieżącym miesiącu długoplanową strategię handlu emisjami CO2. Jego zdaniem negocjacje potrwają jeszcze wiele lat.
Innym powodem jest zwycięstwo Niemiec w sporze z UE o wprowadzenie wyjątków w przypadku kosztów związanych z zieloną energią. Federalny minister ds. gospodarki i energii Sigmar Gabriel zamierza odciążyć 65 branż, co Komisja Europejska skrytykowała, jako niedopuszczalne subwencje.
Zacofana środkowo-wschodnia Europa
Jednak najważniejszym powodem, w opinii Franka Drieschnera, rzucającym cień na europejską politykę energetyczną jest rosyjska polityka na Ukrainie. „Najpóźniej teraz powinniśmy my, Niemcy zauważyć, że o polityce energetycznej innych krajów decydują kryteria mające mało wspólnego z ochroną środowiska, ale które pomimo wszystko są ważne - tłumaczy autor. I pisze dalej, że „w sporze o handel emisjami Niemcy uważali się za ekologiczną awangardę cierpiącą z powodu jego upadku, co pogrzebało ich ambitne zamiary. Tymczasem gdzieś tam zacofani mieszkańcy środkowo-wschodniej Europy bronią się przed reformami, by chronić swój przemysł węglowy”.
Polska ma słuszne powody
„Polska, od ubiegłorocznej konferencji klimatycznej, podczas której odbyła się też konferencja lobby węglowego, ma w obozie ekologów opinię państwa oszukańczego - pisze autor tygodnika „Die Zeit” . Zdaniem krytyków Polska trzyma się kurczowo swoich złóż węgla wyłącznie z powodu lobbystycznych interesów, tradycjonalizmu oraz braku wyobraźni. Tymczasem, jak sugeruje Frank Drieschner, jest jeszcze jeden absolutnie zrozumiały powód. „Stawiając na węglowe zasoby, kraj ten unika uzależnienia się od rosyjskiego gazu, które stało się nieszczęściem dla Ukrainy. Rosja współrządziła tam od lat używając gazu jako środka nacisku. Czy mamy zatem krytykowć Polskę za to, że chce uniknąć takiej sytuacji? - pyta autor. (....)
Uważa on, że jeśli Europa chce ustalić wspólną politykę energetyczną, to musi się to odbyć za obopólną zgodą. A dobry wynik można osiągnąć tylko wtedy, kiedy uzna się partykularne interesy partnerów bez zbytniego wywyższania swoich własnych. W polityce ekologicznej Niemcy nie są tacy źli, ale też i nie są prymusami. I będą lepsi, niż teraz, jeżeli to do nich dotrze.(...)
Alexandra Jarecka
red.odp.: Małgorzata Matzke