Die Zeit: Polska to nie Węgry
3 grudnia 2015"Nad prawem jest dobro narodu" - te słowa Kornela Morawieckiego zdaniem autora gościnnego artykułu, Piotra Burasa, najlepiej ilustrują "antyliberalną pokusę, przed którą stoi Polska od czasu ostatnich wyborów parlamentarnych, wygranych przez Prawo i Sprawiedliwość Jarosława Kaczyńskiego". Na poparcie tej tezy autor przytacza konflikt wokół obsady Trybunału Konstytucyjnego, pozbawienie opozycji możliwości przewodniczenia ważnym komisjom sejmowym oraz ułaskawienie Mariusza Kamińskiego. "Przekonanie, że demokratycznie wybrana większość w imieniu narodu może stanąć ponad obowiązującym prawem nie jest obca również Europie. Węgierski premier Wiktor Orban z budowy antyliberalnej demokracji uczynił swój program. Czy Polska podąży tą samą drogą?"- pyta retorycznie autor zaznaczając, że PiS nie może powoływać się na wolę narodu, ponieważ w związku ze stosunkowo niską frekwencją wyborczą partia Jarosława Kaczyńskiego ma wprawdzie większość w Sejmie, ale jego poglądy podziela najwyżej 1/4 społeczeństwa.
Sfrustrowani wyborcy centrum
W Polsce nie mamy do czynienia "z przesunięciem poglądów politycznych społeczeństwa na prawo, lecz z masową demobilizacją politycznego centrum". Właśnie postrzeganie władzy koalicji PO-PSL przez wyborców centrum "jako partii przez dwie kadencje jedynie administrującej, a nie kreatywnie rządzącej utorowało drogę do sukcesu wyborczego Kaczyńskiego" - pisze autor, dodając, że pożywką dla tego sukcesu było także "odczucie wielu Polaków, że po 1989 roku w ciągu 25 lat transformacji powstały nieprawidłowości, których ani liberalne elity, ani rządzone przez nie państwo nie zauważały, a tym bardziej nie zwalczały". "Transformacja pozostawiła słabe państwo i zatomizowane społeczeństwo. Partycypacja i społeczeństwo obywatelskie są niedorozwinięte" - wnioskuje autor. Jego zdaniem "Jarosław Kaczyński znakomicie wykorzystał rozczarowanie z tego powodu i obudził nowe oczekiwania". Czy jednak nowy rząd konsekwentnie podąży antyliberalnym kursem Orbana? - pyta.
Zwycięży pragmatyzm?
"Polska to nie Węgry. Instytucje konstytucyjne (...) są mocno zakorzenione i nie można ich zlikwidować z dnia na dzień. Liberalna klasa średnia jest być może sfrustrowana, ale nadal jest silna. Polska skrajna prawica jest nie mniej obrzydliwa jak węgierska, ale ma o wiele mniejsze oparcie w społeczeństwie. Dlatego trzeba wstrzymać się przed wyciąganiem pochopnych wniosków co do końca polskiej demokracji" - pisze Buras. Jego zdaniem wprawdzie pierwsze działania PiS w polityce wewnętrznej mogą napawać niepokojem, ale nie można wykluczyć pragmatycznego podejścia w polityce zagranicznej. "Czy ten pragmatyzm zwycięży, zależy przede wszystkim od Warszawy, ale też po trosze od Berlina i Brukseli. Jest to w interesie wszystkich Europejczyków. Polska, która mentalnościowo lub politycznie zepchnięta zostanie na peryferie, może ożywić demony nowego podziału Europy na Wschód i Zachód. A to byłoby najgorsze, co mogłoby w tej chwili przydarzyć się Unii Europejskiej" - konkluduje autor.
opr. Bartosz Dudek