Dmytro Bułatow chce żyć w Niemczech
10 lutego 2014Ciężko ranny lider automajdanu Dmytro Bułatow, który przebywa w szpitalu na Litwie, chce przenieść się do Niemiec. Zamierza żyć u swoich rodziców w Hagen w Westfalii, pisze wychodzący w Duesseldorfie dziennik „Rheinische Post” (10.02). Gazeta powołuje się na pismo skierowane do ministra spraw zagranicznych Franka-Waltera Steinmeiera (SPD). Szef europejskiej młodzieżówki JU (Młoda Unia) Benedict Pöttering pisze w nim Steinmeierowi o swojej rozmowie telefonicznej z Bułatowem, w którym wyraził on życzenie przyjazdu do Niemiec. Pöttering prosi Steinmeiera, by wstawił się za Bułatowem umożliwiając mu pobyt w Niemczech.
Według informacji „Rheinische Post” Bułatow ma przyjechać do Niemiec tak szybko, jak tylko jest to możliwe. W Niemczech oczekuje bezpieczeństwa i dobrej opieki lekarskiej.”Bardzo mu zależy na tym, by znaleźć kraj, w których może przebywać, w miarę potrzeby także przez dłuższy czas, dopóki sytuacja polityczna na Ukrainie nie pozwoli mu na powrót”, cytuje gazeta fragment listu Benedicta Pötteringa.
Antyrządowy ruch kierowców
36-letni Dmytro Bułatow organizował w Kijowie ruch kierowców blokujących ulice Kijowa. Do ich akcji należało też nękanie najazdami samochodowymi domów wysokich urzędników państwowych, wśród nich rezydencji Wiktora Janukowycza. 22 stycznia Bułatow zniknął. Według własnych informacji był przez ponad tydzień przetrzymywany i torturowany. Odnalazł się poważnie ranny po ośmiu dniach we wsi pod Kijowem.
Szef ukraińskiej MSZ Leonid Kożara już przy okazji Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium na początku lutego, obiecał Steinmeierowi, że Bułatow będzie mógł wyjechać. Steinmeier zaoferował opozycjoniście możliwość leczenia w Niemczech.
Rzecznik ministra spraw zagranicznych RFN powiedział w poniedziałek (10.02) w Berlinie, że Bułatow otrzymał w ambasadzie Niemiec na Ukrainie wizę do państw obszaru Schengen. W każdej chwili może więc przyjechać także do Niemiec. Rzecznik MSZ ostro skrytykował opublikowanie listu w prasie, jeszcze zanim minister miał okazję na niego odpowiedzieć.
(dpa, afp) / ES
red. odp.: Andrzej Pawlak