Dyrektor ESA: Loty kosmiczne rozwiązują ziemskie problemy
28 stycznia 2018Deutsche Welle: Na dziesiątej Europejskiej Konferencji Kosmicznej w Brukseli wiele mówiono o tym, że UE ma najlepsze systemy nawigacji satelitarnej, najlepszą kartografię i najbardziej niezawodne rakiety nośne. Czy to urzędowy optymizm, czy tak jest naprawdę?
Johann-Dietrich Wörner: Nie ulega wątpliwości, że w pewnych dziedzinach, takich jak obserwowanie i monitorowanie Ziemi z kosmosu, albo w nawigacji satelitarnej, Europa naprawdę odgrywa czołową rolę. Odnosi się to zwłaszcza do programu obserwacji Ziemi Copernicus, realizowanego i finansowanego wspólnie przez Komisję Europejską i Europejską Agencję Kosmiczną (ESA), który stał się światowym standardem w tej dziedzinie. Znajduje on także szerokie zastosowanie w ochronie środowiska, monitorowaniu katastrof żywiołowych i humanitarnych oraz w rolnictwie.
Drugi ważny program, finansowany przez UE i wdrażany przez ESA, składa się z systemu nawigacji satelitarnej Galileo i wspomagającego go systemu EGNOS. Chociaż system Galileo nie został jeszcze wdrożony w całej rozciągłości, to już w obecnej fazie jest dokładniejszy niż amerykański system GPS, a system EGNOS oddaje nieocenione usługi w lotnictwie, podnosząc bezpieczeństwo lądowania samolotów pasażerskich w trudnych warunkach pogodowych.
DW: A jak to wygląda w odniesieniu do wyrzutni rakietowych i samych rakiet?
J-D W.: Tu chodzi o ważną decyzję polityczną i strategiczną, zapewniającą nam samodzielny dostęp do przestrzeni kosmicznej i pozwalającą nam wystrzeliwać w każdej chwili europejskie satelity różnych typów. Zdajemy sobie dobrze sprawę, że konkurencja w tej dziedzinie stale się zaostrza, i że na rynku pojawili się producenci rakiet nie wahający się sprzedawać ich czasem poniżej kosztów własnych. Dlatego staramy się obniżyć o połowę koszty wytwarzania naszych rakiet Ariane 6 i Vega 10, żeby móc im stawić czoło.
DW: Czego brakuje jeszcze Europie, żeby stała się w pełni samodzielna w astronautyce?
J-D W.: Potrzebujemy autonomii tylko w kilku dziedzinach o znaczeniu strategicznym. We wszystkich innych musimy być konkurencyjni i zarazem chętni do współpracy. Trzeba jednak pamiętać, że nikt nie będzie współpracował ze słabym partnerem. Dlatego musimy rozwijać własne badania naukowe i opracowywać nowe technologie na najwyższym, światowym poziomie, takie jak inżynieria kwantowa, która pozwala na niezawodne przesyłanie danych przez satelity. Na szczęście w tym jesteśmy dobrzy i nie narzekamy na brak chętnych do współpracy.
DW: ESA nastawia się także na eksplorację kosmosu. Co może nam ona dać tu, na Ziemi?
J-D W.: Eksploracja kosmosu zawsze była związana z naszymi ziemskimi potrzebami, obok samej chęci jego poznania. Kiedy wysyłamy w kosmos astronautów dowiadujemy się dużo o nas samych, o ciśnieniu krwi w stanie nieważkości, o możliwościach leczenia osteoporozy, o starzeniu się i o naszym systemie odpornościowym. .
Ostatnio wiele się mówi o "Return of Investment", czyli o zwrocie z inwestycji. Chodzi o odpowiedź na pytanie, czy badanie kosmosu jest opłacalne? Mamy przecież tyle do zrobienia na Ziemi! Moim zdaniem, badając kosmos możemy lepiej rozwiązać wiele ziemskich problemów. Takich jak walka z głodem, zapobieganie katastrofom i konfliktom.
DW: ESA współpracuje nie tylko z amerykańską agencją NASA, ale także z rosyjską agencją kosmiczną Roskosmos. Czy wskutek napiętych obecnie stosunków politycznych UE z prezydentem Putinem ta współpraca jakoś ucierpiała?
J-D W.: Loty kosmiczne często stoją ponad politycznymi podziałami na Ziemi i mogą przyczynić się do ich rozwiązania. To bardzo ważne. My naprawdę latamy ponad granicami państwowymi, których z kosmosu i tak nie widać. Dlatego we współpracy w badaniu kosmosu tracą one trochę na znaczeniu.
Realizujemy wspólne misje z astronautami i kosmonautami z USA, Japonii, Kanady, Europy i Rosji. To dobry omen. Misja ExoMars była wspólnym przedsięwzięciem badawczym ESA i Roskosmosu. Jestem przekonany, że fascynacja związana z badaniem przestrzeni kosmicznej potrafi przezwyciężyć wiele podziałów na Ziemi.
DW: Czy jest Pan optymistą jeśli chodzi o przyszłość europejskiej astronautyki?
J-D W.: Każdy obywatel UE korzysta na co dzień z jej zdobyczy, kiedy posługuje się telefonem komórkowym albo nawigacją samochodową. Astronautyka wrosła na dobre w ziemską infrastrukturę. Nikt nie pyta, czy budowa dróg ma przed sobą przyszłość. Dlatego nie muszę tu być optymistą, bo wiem, że ma.
O wiele ważniejsze jest dla mnie pytanie, czy będziemy mieli dość pieniędzy na eksplorację i badanie kosmosu. To nie jest łatwe, ale staram się zachować optymizm, bo wiem, że siłą napędową nauki i techniki była, jest i będzie ludzka ciekawość. Liczę, że świadomość tego zagościła na dobre także w głowach polityków.
Z dyrektorem ESA, prof. Johannem-Dietrichem Wörnerem, rozmawiał Jurij Sheiko
tłum. Andrzej Pawlak