Dzień Niepodległości Ukrainy. "Zmartwychwstała"
24 sierpnia 2024Wraz z innymi deputowanymi, 24 sierpnia 1991 roku Mykoła Porowski wniósł na salę plenarną parlamentu wielką, niebiesko-żółtą flagę Ukrainy. Flaga ta, która zastąpiła czerwono-niebieską flagę Ukraińskiej Republiki Radzieckiej, jest do dziś przechowywana w budynku parlamentu. Był to dzień, w którym przedstawiciele narodu ogłosili niepodległość od Moskwy i proklamowali państwo ukraińskie.
Porowskyj również o to walczył. Był jednym z założycieli i przywódców ówczesnego ruchu ludowego „Ruch”, który prowadził kampanię na rzecz niepodległości w opozycji do partii komunistycznej. Potem, przez trzy kadencje, Porowski był posłem. Dziś stoi na czele niewielkiej Partii Republikańsko-Chrześcijańskiej, która nie jest reprezentowana w parlamencie.
„Wyjątkowa okazja polityczna, którą wykorzystaliśmy”
W sierpniu 1991 r. w Związku Radzieckim doszło do próby zamachu stanu, w którym samozwańczy „komitet nadzwyczajny” próbował obalić ówczesnego prezydenta ZSRR Michaiła Gorbaczowa. Po nieudanym zamachu stanu, siły demokratyczne w Kijowie postanowiły „ogłosić niepodległość kraju w każdych możliwych okolicznościach”, wspomina Mykoła Porowski.
Demokratyczna opozycja, która weszła do parlamentu w pierwszych wolnych wyborach w 1990 roku i nazwała się „Radą Ludową”, zażądała zwołania specjalnej sesji w dniu 23 sierpnia i poinstruowała dwóch deputowanych Lewko Łukjanienkę i Leontija Sanduljaka, aby przygotowali projekt deklaracji niepodległości. – To była wyjątkowa okazja polityczna, którą wykorzystaliśmy – mówi Porowski.
Porozumienie między opozycją a komunistami
Większość komunistyczna składała się z 239 deputowanych i dlatego została nazwana „Grupą 239”. – Bez ich głosów ogłoszenie niepodległości byłoby niemożliwe – wspomina Porowski. Ihor Juchnowski, przewodniczący opozycyjnej „Rady Ludowej”, również zdawał sobie z tego sprawę. Dlatego postanowił przekonać komunistów.
– Musicie wiedzieć, że siły demokratyczne, które doszły do władzy w Moskwie, będą ścigać wielu z was. Dlatego proponujemy ogłosić niepodległość Ukrainy, oderwać się od Moskwy i ogłosić się niepodległym krajem – powiedział wówczas Juchnowski w sali kinowej, gdzie zebrała się "Grupa 239".
– W niepodległej Ukrainie, gdzie nie jesteśmy kontrolowani przez Moskwę jak marionetki, łatwiej będzie nam dojść do porozumienia między sobą – wtórował mu wówczas Mykoła Porowski. Komuniści wysunęli jednak żądania. Chcieli gwarancji, że nie będą prześladowani ani usuwani z urzędów publicznych, a wszystkie przepracowane lata będą wliczane do ich emerytur. Ich żądania zostały zaakceptowane, a następnie przyszedł czas na głosowanie.
„Ukraina właśnie zmartwychwstała!”
– Kiedy ogłosiliśmy niepodległość państwa, w pobliżu budynku parlamentu odbyła się demonstracja, w której od 10 000 do 12 000 osób skandowało „niepodległość” – wspomina Porowski. Demonstranci w końcu przemaszerowali przez centrum Kijowa z wielką niebiesko-żółtą flagą pod budynek parlamentu, gdzie czekali już na nich członkowie „Rady Ludowej”.
Porowski pamięta ten moment szczególnie dobrze: – Deputowany Dmytro Pawłyczko krzyczał: ”Ludzie, padnijcie na kolana, módlcie się, Ukraina właśnie zmartwychwstała! Ogłosiliśmy niepodległość państwa!" Niektórzy ronili łzy, inni wznosili ręce do nieba, jeszcze inni się modlili. To była wielka radość.
Następnie flaga została wniesiona do sali plenarnej parlamentu, mówi Porowski, wyraźnie poruszony. Z przodu trzymali ją długoletni radziecki dysydent i były deputowany Wiaczesław Chornowił i deputowany Iwan Sajez. Mykoła Porowski trzymał flagę tuż za nim. – Te chwile wciąż mnie poruszają, kiedy o nich myślę – mówi.
„Byliśmy pewni zwycięstwa”
W tym czasie w Ukrainie stacjonowało około 900 tys. sowieckich żołnierzy , w tym 60 tys. z jednostek specjalnych. Według Porowskiego była to „potwornie gigantyczna siła, która mogła zmiażdżyć miliony ludzi w pył” i była „gotowa na rozkaz zniszczyć wszystkie aspiracje ukraińskiego odrodzenia narodowego, patriotycznego i państwowego”. Ale, jak mówi: „Wierzyliśmy w dobrą przyszłość, że cały naród ukraiński powstanie i pójdzie za nami. Nie obawialiśmy się sił zbrojnych, oporu, ponieważ byliśmy pewni zwycięstwa”.
Zaledwie kilka dni po ogłoszeniu przez Ukrainę niepodległości, do Kijowa przybyła delegacja z Moskwy na czele z wiceprezydentem Federacji Rosyjskiej Aleksandrem Ruckojem. Chcieli oni przeforsować nowy traktat związkowy dla byłych republik radzieckich i zaproponowali utworzenie konfederacji, wspomina Porowski.
Po apelu w radiu przed parlamentem zebrało się prawie 60 000 kijowian. Porowski wspomina ciekawy moment. Poprosił rosyjskiego polityka Anatolija Sobczaka, by przemówił do ludzi. Wszystko szło dobrze, dopóki Sobczak, który blisko współpracował z wciąż nieznanym oficerem KGB Władimirem Putinem, nie zaczął mówić o odnowionym Związku Radzieckim. – Ludzie krzyczeli "Ukraina bez Moskwy" i "Niepodległość” – mówi Porowski. Trzy dni później Sobczak podszedł do mikrofonu w ukraińskim parlamencie i powiedział: - Cała Ukraina jest za niepodległością, widziałem to na własne oczy.
„Spełniłem swój obywatelski obowiązek”
W 2014 roku, kiedy rozpoczęła się rosyjsko-ukraińska wojna na wschodzie Ukrainy, Porowski miał 58 lat i nie musiałby już wstępować do wojska. Ale jako oficer rezerwy stawił się w Komendzie Uzupełnień. – Spędziłem dużo czasu mówiąc o mojej miłości do Ukrainy, o oddaniu i poświęceniu. Chciałem być tam dla mojego kraju – podkreśla. Porowski początkowo służył w brygadzie artylerii, a następnie został zastępcą dowódcy jednostki specjalnej.
Ale Porowski, który ostatecznie opuścił szeregi ukraińskich sił zbrojnych w stopniu pułkownika, nie uważa się za bohatera. – Wierzę w ukraińską ideę narodową i mój los jest związany z ukraińską państwowością. Spełniłem swój obywatelski obowiązek – mówi.
W tym roku Mykoła Porowski ponownie pojawi się na Placu Niepodległości w Kijowie 24 sierpnia wraz z byłymi towarzyszami, z których wszyscy są weteranami. Tam, na Majdanie, brał udział w trzech rewolucjach - „rewolucji na granicie”, proteście studenckim w październiku 1990 r., „pomarańczowej rewolucji” w 2004 r. i „rewolucji godności” w latach 2013/2014, znanej również jako „Euromajdan”. Z tego największego placu w centrum ukraińskiej stolicy wyruszył na wojnę. – Tam wszystko się zaczęło i tam zmierzamy – mówi.