Dzieci-żołnierze kalifatu. "Wiedzą, że przegrywają"
18 października 2016Już z daleka widać, że się boi. Piętnastoletni chłopiec, aresztowany z pasem szahida na ciele przed szyickim meczetem w irackim mieście Kirkuk, płacze, podczas gdy dwóch policjantów trzyma go za ręce, aby nie mógł nacisnąć na guzik detonatora. W sierpniu organizacja terrorystyczna Państwo Islamskie (IS) wysłała tego chłopca do Kirkuku razem z innym rówieśnikiem. Ten drugi kilka minut wcześniej wysadził się w powietrze przed innym szyickim meczetem.
W ostatnim czasie Państwo Islamskie coraz częściej wykorzystuje dzieci w charakterze zamachowców-samobójców. Kilka dni po aresztowaniu nastolatka w Kirkuku, czterech innych młodocianych przeprowadza atak na zamieszkałą w większości przez szyitów Karbalę. W marcu w czasie meczu piłkarskiego w południowym Iraku na detonator pasa szahida nacisnął inny chłopiec.
Także uczestnicy makabrycznej egzekucji pięciu irackich Kurdów, wykorzystanej w materiałach propagandowych IS, to nieletni. Ubrani w mundury polowe chłopcy to synowie zagranicznych bojowników państwa Islamskiego. Zabijają jeńców strzałami z pistoletów.
Narybek kalifatu
Materiały wideo, ilustrujące szkolenie bojowe dzieci, pojawiały się w sieci już od pewnego czasu. Tysiące nastolatków – synów bojowników IS, ich irackich i syryjskich sympatyków, jak i porwanych przez dżihadystów młodych jazydów – szkolonych było w ostatnich dwóch latach w obozach treningowych islamistów. W ten sposób formowano ich jako narybek kalifatu.
Próby przemienienia dzieci w śmiercionośną broń opierają się przede wszystkim na jednym – na strachu. Tak przynajmniej wynika z zeznań czterech chłopców, którym udało się uciec z obozów szkoleniowych.
Ahmed i Amir Amin (16 i 15 lat) zeznali, że spędzili trzy miesiące w jednym z obozów treningowych Państwa Islamskiego. Przedtem zostali uprowadzeni z terenów zamieszkałych przez jazydów. Chociaż od ich ucieczki minął już rok i wraz ze swoimi krewnymi mieszkają w jednym z obozów w irackim Kurdystanie, ciągle jeszcze przeżywają traumę.
Najpierw musieli uczyć się na pamięć Koranu i modlić się. – Jeśli popełniłeś błąd, bili cię kablem – wspomina Ahmed. Kabel był popularnym narzędziem wymierzania kar. Kiedy inni chłopcy zdradzili, że mają przy sobie telefon, przez który kontaktują się ze swoją rodziną, otrzymali 250 uderzeń kablem. – Miałem zdartą skórę na plecach i na piersiach – opowiada Ahmed Deutsche Welle.
Także trzynastolatek Adel Dżalal spędził ze swoim jedenastoletnim bratem dziewięć miesięcy w grupie uprowadzonych jazydów. Bojownicy Państwa Islamskiego grozili im, że ich zabiją. Adel przypomina sobie, że niektórzy chłopcy, którzy dokonali jakiegoś przewinienia, wyprowadzani byli na zewnątrz. – Potem słychać było strzały. Strasznie się baliśmy. Potem już nie widzieliśmy tych chłopców – opowiada Adel DW.
Nauka przemocy
Dzieciom wpajano, że przemoc jest czymś normalnym. Każdego ranka pokazywano im filmy wideo ze scenami obcinania głów i innych rodzajów egzekucji. – Kiedy zobaczyłem te filmy po raz pierwszy, zacząłem się strasznie bać – mówi Amir. Ahmed z kolei zadawał sobie pytanie, jak miałby kogoś zabić. – Powiedzieli, że musimy zabijać w ten sposób jazydów i innych niewiernych.
W końcu przyzwyczaili się do tych filmów – opowiadają chłopcy. Chociaż, dodaje Ahmed, do dziś często nie może spać, ponieważ pojawiają mu się przed oczami te sceny. Dla bojowników Państwa Islamskiego zabijanie ludzi to rzecz normalna. – Mówili nam: musicie się tego nauczyć, ponieważ zawieziemy was do innego arabskiego kraju gdzie będziecie musieli obcinać głowy. Powiedzieli, że jako muzułmanie musimy zabijać niewiernych.
Ayad Ajaj prowadzi w kurdyjskim mieście Dohuk organizację pozarządową Mithra, która zajmuje się wspieraniem jazydów. Według niego, pokazywane dzieciom filmy wideo to tylko pierwsza faza treningu przemocy. Ajaj rozmawiał z 16 nastolatkami, którzy uciekli z obozów treningowych. Opowiadali oni, że po prezentacji filmów uczestnicy trenowali ścinanie głowy na manekinie. Zdjęcie takiego manekina w pomarańczowym kombinezonie pojawiło się również w sieci.
Dzieci, z którymi rozmawiało DW, nie potwierdzają jednak takich praktyk, ani następnej fazy. Ajaj dla poparcia pokazuje zdjęcie – grupa nastolatków, z której jeden trzyma za włosy oddzieloną od ciała głowę. – Co najmniej pięciu chłopców opowiadało mi, że musieli oglądać na własne oczy jak człowiekowi odcinano głowę – twierdzi Ajaj.
Obietnica raju
Wszystkim chłopcom pokazywano jak nosić pas szahida. Materiał wybuchowy zaszyty był w biały materiał, którym opasywali się w talii. – Wyjaśniali nam, jak się to zakłada i jak wysadzić się w powietrze – opowiada Adel. – Założyli nam pasy szahida i zawieźli samochodem do jakiejś miejscowości, w której spacerowaliśmy po ulicach.
Od początku było jasne, że nie wolno było się sprzeciwiać rozkazom – opowiadają chłopcy. – Bałem się że zabiją mnie i wezmą innego chłopaka – dodaje Adel.
Dla starszych rekrutów dodatkową motywacją była opowieść o 72 dziewicach w raju. Dla młodszych dżihadyści musieli wymyślać coś innego. – Jeden z chłopców opowiadał mi, że ludzie z Państwa Islamskiego powiedzieli mu, że jeśli udałoby mu się zabić kurdyjskiego prezydenta Massuda Barsaniego lub religijnego przywódcę jazydów Babę Szeiha to dostanie on złoty pałac i pójdzie do nieba. Doczesne życie nie ma znaczenia i tylko w raju jest się szczęśliwym – twierdzi Ajaj.
Oprócz tego chłopcy opowiadają, że podawano im narkotyki. Sarhad Qadir, szef policji w Kirkuku, opowiada o niedoszłym zamachowcu–samobójcy, którego obezwładniono z pasem szahida na ciele, że wyglądał na otępiałego i reagował w dziwny sposób. Młodzi jazydzi, którym udało się uciec od IS także potwierdzali w rozmowie z tygodnikiem "Der Spiegel", że dawano im tabletki, które pomagały im znosić przemoc.
Systematyczna indoktrynacja
Ciągłe powtarzanie jest ważnym elementem procesu indoktrynacji. Chłopcy na okrągło słyszeli, że należy zabijać niewiernych. Adel i Asse nadal odczuwają konsekwencje tego dziewięciomiesięcznego życia w strachu. Asse miał dziewięć lat, kiedy został uprowadzony. Indoktrynacja w jego przypadku polegała na zatarciu jego pochodzenia. – Mówili mi, że jestem muzułmaninem i pozostanę nim na zawsze. Wmawiali mi, że znam tylko PI i nie pamiętam żadnych jazydów. I rzeczywiście przestałem sobie ich przypominać.
Ahmedowi pozostało z obozu Państwa Islamskiego przyzwyczajenie, którego nie lubi. – Kiedy jestem sam, recytuję Koran. Próbuję go zapomnieć, ale to nie działa. A naprawdę chciałbym go zapomnieć – mówi.
To, że Państwo Islamskie coraz częściej sięga po dzieci jako zamachowców-samobójców związany jest z tym, że traci coraz więcej bojowników i terytoriów. Amerykańscy wojskowi szacują, że ugrupowanie to straciło w ciągu dwóch lat 45 tys. bojowników i dysponuje obecnie 15 tys. Trwa operacja wyzwalania dwóch bastionów Państwa Islamskiego: Mosulu i Rakki. Tylko w samym Iraku dżihadyści utracili połowę zdobytych terytoriów.
By odwrócić uwagę od klęski, Państwo Islamskie stawia na zamachy bombowe za pomocą ciężarówek. Zdjęcia kierowców świadczą o tym, że wielu z nich jest nastolatkami. Eksperci twierdzą, że około 60 proc. bojowników Państwa Islamskiego ma mniej niż osiemnaście lat. Sarhad Qadir, szef policji w Kirkuku, uważa, że w ten sposób Państwo Islamskie rozgrywa swoją ostatnią kartę - "wiedzą, że przegrywają".
Judit Neurink / Bartosz Dudek