E-samochody na drogach. Jak szkoli się straż pożarna?
28 sierpnia 2023Na obrzeżach małej gminy Sankt Leon-Rot w Badenii-Wirtembergii wydaje się płonąć samochód. Biały i czarny dym unosi się w błękitne letnie niebo. Straż pożarna jest na miejscu i próbuje ugasić płonący pojazd. Takie zadanie to zwykle pestka dla 17 strażaków z Sankt Leon-Rot i sąsiednich gmin. Ale tym razem mężczyźni wkraczają na nieznany im teren, ponieważ dymiący samochód ma baterię litowo-jonową.
Nowe wyzwanie dla służb ratowniczych
Do tej pory wiele z ponad 43 tys. jednostek straży pożarnych w całych Niemczech nie miało praktycznego doświadczenia z płonącymi samochodami elektrycznymi. W tym przypadku chodzi o opatentowany pojazd szkoleniowy firmy Q4Flo z siedzibą w Maulbronn. Kursy szkoleniowe cieszą się dużym zainteresowaniem.
Thomas Wassersleben, członek ochotniczej straży pożarnej, też pojawił się rano w remizie w Sankt-Leon-Rot. – Miałem spory szacunek wobec pojazdów elektrycznych i obawiałem się porażenia prądem – mówi ten 42-latek, opisując swoje motywy uczestnictwa w kursie.
Daniel Rothmaier, dyrektor zarządzający w Q4Flo, dodaje: „Naszym celem jest przygotowanie służb ratowniczych do przyszłych akcji z e-samochodami i zmniejszenie ryzyka dla nich do zera”.
Wraz ze wzrostem liczby e-samochodów na niemieckich drogach, rośnie również potrzeba dalszych szkoleń.
Według Federalnego Urzędu Transportu Samochodowego, liczba zarejestrowanych pojazdów elektrycznych wzrosła o 31,7 procent w pierwszych sześciu miesiącach tego roku w porównaniu do tego samego okresu w roku ubiegłym. Ich udział w całkowitej liczbie zarejestrowanych pojazdów wyniósł w tym okresie 15,8 procent (220 244 sztuki).
Rozpoznanie i szkolenie
Szkolenie w Sankt Leon-Rot zaczyna się od podstawowego pytania: Jak rozpoznać samochód elektryczny podczas kolizji? Poprawna odpowiedź: Litera „E” za numerem rejestracyjnym samochodu jest najprostszą wskazówką, ale nie obowiązkową. Inną wskazówką jest brak kraty wlotu powietrza i rury wydechowej.
Gdy e-samochód zostanie zidentyfikowany jako taki, straż pożarna może śmiało interweniować. – Jeśli system czujników pojazdu wykryje poważny wypadek, połączenie baterii z elementami wysokiego napięcia zostanie automatycznie odcięte – wyjaśnia Daniel Rothmaier.
Mimo to, maski przeciwgazowe i rękawice wysokonapięciowe muszą być noszone podczas tej operacji, aby odłączenie baterii od układu napędowego w sytuacji awaryjnej mogło być również przeprowadzone ręcznie.
Markus Egelhaaf z Niemieckiego Stowarzyszenia Kontroli Pojazdów Samochodowych Dekra z siedzibą w Stuttgarcie, zajmującego się testami i bezpieczeństwem, podkreśla, że ogólne ryzyko wystąpienia pożaru w przypadku pojazdów elektrycznych nie jest większe niż w przypadku pojazdów spalinowych. Istnieją jednak różnice w sposobie powstawania i gaszenia pożarów.
Różnice w sposobie gaszenia
Na przykład pożary w pojazdach spalinowych mają tendencję do nasilania się podczas jazdy, podczas gdy samochody elektryczne mają tendencję do zapalania się podczas ładowania baterii. Może to być spowodowane niewłaściwym jej podłączeniem do urządzenia ładującego, przegrzaniem akumulatorów lub problemami z okablowaniem i stykami.
Aby ugasić płonącą baterię, straż pożarna musi spełnić inne wymagania: pożar musi być chłodzony większą ilością wody i dłużej niż palący się silnik spalinowy. Wymagane jest do 10 000 litrów wody gaśniczej. Z reguły wóz strażacki może pomieścić od 800 do 2000 litrów. Poza miastami zdobycie takiej ilości wody stanowi wyzwanie. – Więc straż pożarna musi przyjechać z większą liczbą pojazdów przewożących wodę – wyjaśnia ekspert.
Służby ratunkowe nie mogą zakończyć swojej pracy zwykłym komunikatem „pożar ugaszony” w przypadku pożaru e-samochodu, a jedynie słowami „pożar pod kontrolą”. Dlaczego tak się dzieje, staje się jasne dla ich funkcjonariuszy podczas szkolenia: podczas jazdy próbnej pozornie ugaszony samochód zapala się ponownie po kilku minutach i musi zostać ponownie schłodzony. Symuluje to reakcję chemiczną „ucieczki termicznej”, czyli zapłon od jednego ogniwa baterii do następnego. Dlatego chłodzenie musi być szczególnie długie.
Podczas gdy w przypadku uszkodzenia konwencjonalnego napędu należy zapobiec zapłonowi lub przedostaniu się wyciekającego paliwa do ziemi lub kanalizacji, w przypadku płonących baterii istnieje dodatkowe zagrożenie ze strony wysoce toksycznego kwasu fluorowodorowego. Wodny roztwór fluorowodoru może powodować oparzenia skóry, uszkodzenia kości, a w najgorszym przypadku – zatrzymanie akcji serca.
Po ponad czterech godzinach szkolenia strażak Thomas Wassersleben jest zadowolony z nowej wiedzy. W szczególności, jak mówi, zniknął jego strach przed karoseriami samochodów znajdującymi się pod napięciem. – Teraz wiem, gdzie mam sięgać i od czego trzymać się z daleka.
Komendant straży Bernd Kerle z Sankt Leon-Rot, który zainicjował to pierwsze szkolenie, również jest zadowolony: „Moi ludzie są teraz doskonale przygotowani. W akcji ratunkowej, w której stawką jest ludzkie życie, strażak nie powinien się bać”.
(DPA/jak)