Eksperci ds. zdrowia ostrzegają przed nawrotem chorób wenerycznych
8 listopada 2013Zdaniem ekspertów w ostatnim czasie wzrasta liczba infekcji chorobami wenerycznymi. - Aktywność seksualna i niestosowanie zabezpieczeń, np. prezerwatyw przyczyniają się do wzrostu ryzyka - ostrzegał prezes Niemieckiego Towarzystwa Chorób przekazywanych Drogą Płciową (DSTIG) Norbert H. Brockmeyer na konferencji lekarzy w Kolonii.
W nawiązaniu do aktualnie prowadzonej w RFN debaty na temat prostytucji naukowcy ostrzegają przed restrykcjami wobec prostytutek i ich klientów - pomimo wzrostu liczby infekcji.
- Wszelkie działania przeciwko liberalizacji prostytucji będą tylko pogarszały sytuację. Ludzie będą musieli schodzić do podziemia - wyjaśniano.
Profesor Brockmeyer, pracujący w klinice uniwersyteckiej w Bochum apelował o podejście do seksualności i chorób wenerycznych bez uprzedzeń i stygmatyzowania kogokolwiek.
- Można wzorować się na postępowaniu, jakie obraliśmy przy infekcjach HIV. Widać przecież, że wszystkie państwa, które stosowały przymus przy tłumieniu epidemii, miały dramatyczny wzrost zachorowań - zaznaczał naukowiec. Jego zdaniem podobny efekt może wystąpić w przypadku, gdy prostytutki i ich klienci musieliby obawiać się restrykcji i stygmatyzacji.
Wzrost liczby infekcji
W całej Europie obserwuje się wzrost nowych zakażeń chorobami wenerycznymi: od brodawczaków i chlamydii, po kiłę i rzeżączkę. Mówi się o wzroście zachorowań na kiłę o ok. 20 proc. w porównaniu do roku ubiegłego. Cztery z pięciu przypadków zgłoszonych do Instytutu Chorób Zakaźnych im Roberta Kocha idzie na konto mężczyzn mających kontakty homoseksualne. Liczba zakażeń podzczas kontaktów z prostytutkami utrzymuje się na stałym poziomie.
- Należy głośno mówić o tych kontaktach i nie prowadzić jakiejś obłudnej debaty - apeluje prof. Brockmeyer. Nasilenie przypadków zarażenia kiłą występują także w kręgach osób hetero odwiedzających tzw. kluby swingerskie, powiedział.
Na zarażenia szczególnie narażone są także młodzi dorośli, zbierający dopiero doświadczenia. - Młodym dorosłym potrzebne jest lepsze uświadomienie - zaznacza prof. Brockmeyer.
dpa / Małgorzata Matzke
red.odp.: Bartosz Dudek