Eksperci: Po odbiciu Mosulu dżihadyści będą zagrażali światu
21 października 2016Trudno przewidzieć, jak długo będzie trwała walka o Mosul – ostatni bastion tzw. Państwa Islamskiego (IS lub Daesh, od akronimu nazwy „Państwo Islamskie”). Trudno też przewidzieć przyszłość dżihadystów z IS. Dotychczasowy rozwój wypadków pozwala jednak przyjąć, że nie ma nadziei, by IS zostało wkrótce pokonane i stało się niezdolne do działania. Zdaniem ekspertów może być wręcz przeciwnie – w Iraku, na całym Bliskim Wschodzie i w reszcie świata, zwłaszcza w Europie, nadal będziemy mieli do czynienia z IS, tyle, że w innej, zmodyfikowanej formie.
Nowe oblicze dżihadu
Prędzej czy później dżihadyści z IS nie będą mogli rościć sobie prawa do nazywania się reprezentantami „państwa” lub „kalifatu” – uważa Reuven Erlich, dyrektor ośrodka ds. informacji i walki z terroryzmem w Centrum Badań Specjalnych w Herclijja w Izraelu. Bojówki dżihadystów będą poddawane w Iraku i Syrii coraz większemu naciskowi, co zmusi je do zrezygnowania z dotychczasowych struktur. Nie znaczy to jednak, że IS się rozwiąże. Wręcz przeciwnie. – W nowych warunkach Daesh znowu stanie się sunnicką organizacją terrorystyczną, jaką był na początku swojego istnienia. Tylko teraz ze znacznie większymi zdolnościami operacyjnymi – wyjaśnia Erlich.
Zdaniem eksperta islamiści będą działali w jeszcze bardziej drobiazgowy i zróżnicowany sposób. Na rękę będą im szły ponadto, także w przyszłości, polityczne i społeczne uwarunkowania regionalne. Szereg państw zostało praktycznie rozbitych, przede wszystkim Irak, Syria, Jemen i Libia. Ich rządy nie są w stanie zapewnić społeczeństwu ani bezpieczeństwa, ani podstawowych świadczeń publicznych. Sytuacja taka nadal będzie napędzała IS sympatyków i nowych rekrutów.
Cyfrowy kalifat
Podobnie oceniają sytuację analitycy Międzynarodowego Instytutu Republikańskiego (McCain-Institute for International Leadership) na Arizona State University (ASU). Straty terytorialne znacznie osłabią co prawda tzw. „Państwo Islamskie”, ale jego ideologia przetrwa i nadal będzie przyciągała zwolenników. – Tym samym IS uda się zainspirować terrorystów na całym świecie i to w niespotykanym dotąd wymiarze – ostrzegają analitycy ASU. O sukcesie IS świadczy chociażby fakt, że organizacja ta stała się jednym z głównych tematów kampanii wyborczej w USA.
Po rozbiciu „kalifatu" główną platformą propagandową IS stanie się Internet. Już obecnie IS korzysta z ponad stu tysięcy kont na Twitterze – pisze publicysta Abdel Bari Atwan, autor książki „Cyfrowy kalifat”. Korzystając z tych kont IS puszcza codziennie w świat 50 tys. tweetów. Adam Hanieh z londyńskiej Szkoły Studiów Orientalnych i Afrykańskich (SOAS) wychodzi z założenia, że każdego dnia IS zamieszcza w Internecie 40 nowych publikacji – obok tekstów są to zdjęcia, wideo, pliki audio.
Wezwanie do terroryzmu
Wśród informacji i przesłań zamieszczonych w Internecie znalazły się też wezwania do zamachów terrorystycznych zabitego w międzyczasie głównego propagandysty IS, Abu Muhammada al-Adnaniego al-Shamiego. W kwietniu br. nawoływał on „samotne wilki” do dokonywania ataków w Europie i mordowania „niewiernych”. Kto nie ma bomby ani broni, ma użyć kamieni, ma podrzynać ofiarom gardła, palić ich domy i samochody. „Niewinnych nie ma” – oznajmił kilka tygodni później w kolejnym przesłaniu wideo. Im bardziej bolesne będą ataki na ofiary cywilne, tym bardziej będą one efektywne dla IS.
Reuven Erlich obawia się, że tego rodzaju propaganda może zainspirować licznych pojedynczych sprawców. Obok dobrze zaplanowanych, spektakularnych zamachów – jak chociażby w listopadzie 2015 w Paryżu, zestrzelenie rosyjskiego samolotu pasażerskiego nad Synajem w październiku 2015 czy ataku na międzynarodowy port lotniczy w Stambule w czerwcu br. – można się liczyć z licznymi, mniejszymi zamachami. Nie byłyby one ani zaplanowane, ani przeprowadzone przez IS, ale zainspirowane działalnością tej organizacji terrorystycznej. Jako przykłady Erlich podaje szereg ataków terrorystycznych dokonanych tylko w 2016 roku: atak uzbrojonego w nóż i siekierę napastnika w pociągu regionalnym pod Wuerzburgiem, strzelanina w gejowskim klubie w Orlando albo też zamach dokonany przez młodego Tunezyjczyka w Nicei, który przypłaciły życiem 84 osoby a ponad 200 zostało rannych.
„Synonim piekła"
Podobnego scenariusza spodziewa się dyrektor FBI James Comey. „Kalifat” zostanie wprawdzie rozbity, ale „w chaosie jego upadku pojawią się setki bardzo, bardzo niebezpiecznych ludzi”. W żadnym wypadku nie ograniczą się oni do Bliskiego Wschodu. – W następnych 2-5 latach będzie istniała diaspora terrorystyczna, jakiej jeszcze nie znaliśmy – prorokuje Comey.
Zagrożenie to wzmocni jeszcze dalszy rozwój, uważają badacze Instytutu McCaina. Pierwsze pokolenie dzieci tzw. „Państwa Islamskiego" urodziło się na kontrolowanym przez niego terytorium. „Pokolenie to nie będzie znało niczego poza terroryzmem, dlatego na długo będzie zagrożeniem”.
Także odbicie Mosulu nie zmieni rozwoju sytuacji. Wręcz przeciwnie: walka o miasto może jeszcze wzmocnić skrajnie ekstremistyczne siły. Mosul może stać się synonimem piekła, jeszcze większego niż to, które przeżyli ludzie w Aleppo – napisał w anglojęzycznej gazecie „Al-Arabi Al-Jadeed” polityczny analityk Tallha Abdulrazaq: „Z krwi i popiołów Mosulu może się zrodzić większe zagrożenie niż to, które stanowi obecnie IS”.
Kersten Knipp / Elżbieta Stasik