Ekspert: Populiści w Austrii będą rozsądniejsi
18 października 2017Zwycięstwo należy do „nowej ÖVP” (Austriackiej Partii Ludowej), której przewodzi zaledwie 31-letni Sebastian Kurz. Najprawdopodobniej przyszłą koalicję utworzy on z FPÖ (Wolnościową Partią Austrii), która – jak oczekuje Peter Ulram – będzie prowadzić bardziej racjonalną politykę rządową, niż gdy kierował nią Jörg Haider.
Deutsche Welle: Co się zdarzyło w Austrii w tę niedzielę?
Peter Ulram: Austria opowiedziała się za zmianą. Wśród jej partii politycznych były dwie, które występowały na rzecz zmiany. To ÖVP, która do tej pory współtworzyła wielką koalicję z SPÖ (Socjaldemokratyczną Partią Austrii)], ale w ostatnim czasie zauważyła, że nie odnosi jakichś szczególnych osiągnięć. Druga to znacznie radykalniejsza FPÖ.
Prawie dwie trzecie wyborców opowiedziały się za zmianą, ale w miększym, rozważniejszym wydaniu, postulowanym przez ludowców, którzy stali się największą siłą polityczną. To jest jak najbardziej normalny, demokratyczny proces i myślę, że wyborcy dobrze się zastanowili, jak ta zmiana ma przebiegać. Raczej z wyczuciem.
DW: Nie wszystkie głosy są policzone, ale to zasadnicze się nie zmieni. Wygrała Lista Kurza, czyli „Nowa ÖVP”. Głosy korespondencyjne zadecydują, kto będzie drugi – SPÖ, czy FPÖ – i czy Zieloni pozostaną w parlamencie. Czy można już powiedzieć, że przez następne cztery lata będzie rządzić koalicja ÖVP-FPÖ?
PU: To bardzo prawdopodobne. Wielka koalicja była coraz mniej lubiana za sprawą socjaldemokratów, którzy nie potrafili zaproponować wyborcom niczego nowego, interesującego, i bardzo chcieli zapobiec jej zakończeniu. To była partia opowiadająca się za zachowaniem status quo, ale na to nie było zgody.
Gra rozstrzygnie się między trzema dużymi partiami. Jednak jest mało prawdopodobne, żeby FPÖ zaakceptowała socjaldemokratycznego kanclerza. Wejdzie zatem prawdopodobnie jako mniejszy partner w koalicję z ÖVP.
DW: Czy ten wynik przypomina Panu ostatnie wybory w Niemczech?
PU: Cóż, socjaldemokracja ma problemy w wielu krajach Europy. To brak jasności wyboru kierunku i tematów, a jednocześnie niezbyt fascynujący kandydaci na czołowe stanowiska. I odpowiedzi, które nie interesują większości wyborców.
DW: Dla świata najważniejsze jest pytanie, jakie znaczenie będzie miała FPÖ w przyszłym gabinecie? Ta partia była już u władzy, ale jej ówczesny szef, Jörg Haider, wycofał się do Karyntii. Heinz-Christian Strache prawdopodobnie zostanie wicekanclerzem. Co to znaczy?
PU: Jeśli liberałowie są inteligentni, będą uprawiać bardziej racjonalną polityką, niż za Haidera. To problem, który na ogół mają wszystkie prawicowo- populistyczne partie, że gdy wchodzą do rządu, muszą radykalnie ograniczać swoje radykalne obietnice. A to oznacza utratę poparcia. Haider nie potrafił sobie z tym poradzić. Strache może będzie nieco rozsądniejszy.
DW: Ale Węgry i Polska – zwycięstwa Viktora Orbána i Jarosława Kaczyńskiego, ich partii FIDESZ i PiS – pokazały, że realizując zapowiadaną politykę można być jeszcze ostrzejszym niż się obiecywało przed wyborami. Czy to nie może stać się przykładem?
PU: Odniosę się do Węgier, bo wiem o nich więcej niż o Polsce. Różnica polega przede wszystkim na tym, że partia Orbána zdobyła zdecydowaną większość i potwierdziła ją w następnych wyborach, a poza tym ma do czynienia ze słabą, rozdrobnioną i nieatrakcyjną opozycją.
Ta gra toczy się po obu stronach. Gdy rząd robi dobrą politykę, ale opozycja jeszcze lepszą, wówczas rząd przegrywa kolejne wybory. Jeśli rząd popełnia błędy, ale opozycja nie jest w stanie tego wykorzystać – a to jest przykład węgierski – rząd wprawdzie traci nieco na popularności, ale pozostaje u władzy.
DW: Kto będzie odpowiedzialny za politykę zagraniczną i jakie będą tego skutki? Czy Austria stanie się kolejnym unijnym enfant terrible?
PU: Przede wszystkim chcę podkreślić, że ÖVP jest partią silnie proeuropejską. A wolnościowcy już w kampanii wyborczej ograniczyli swoją antyeuropejską retorykę. Nie ma już żądania rezygnacji z euro, nie ma też pryncypialnie negatywnego nastawienia do Unii. Tego się ta partia nauczyła.
Być może Austria stanie się trudnym partnerem dla niektórych państw unijnych. Z drugiej strony akurat w czasach pierwszych rządów czarno-niebieskiej koalicji przekonaliśmy się, że w wątpliwych sytuacjach Austria okazywała się bardziej proeuropejska, niż wcześniej. Dlatego nie sądzę, żeby nastąpiły jakieś znaczące zmiany w polityce zagranicznej.
DW: Czy Austria będzie występowała na rzecz Unii różnych prędkości?
PU: Moim zdaniem Unia Europejska tak czy siak będzie miała w najbliższych latach do czynienia z różnymi prędkościami, ponieważ w praktycznie żadnym kraju członkowskim nie ma większości na rzecz projektu federalnego.
Prawdopodobnie będzie więc tak, że dla pewnych inicjatyw czy rozwiązywania konkretnych kwestii różne kraje będą ściślej współpracować ze sobą, a inne mniej. A samej Unii dobrze zrobi, jeśli stworzy takie możliwości. Jeśli tak nie uczyni, doprowadzi raczej do wzrostu nastrojów antyeuropejskich. Tu niech przykładem będzie Wielka Brytania.
DW: Jak Wiedeń zachowa się wobec swoich sąsiadów na północy i wschodzie? Kiedy mówię o sąsiadach, myślę także, a nawet przede wszystkim o Polsce. Czy przesuwająca się na prawo Austria stanie się współtowarzyszem Węgier i Polski w Unii?
PU: Nie sądzę, żeby miały tu powstać jakieś silne sojusze, ale na pewno Austria będzie nadal współpracować. A austriaccy politycy rządowi z czasem nie będą już występować tak przemądrzale i pouczająco wobec wschodnich sąsiadów, jak to miało miejsce w przeszłości. Tego rodzaju postępowanie nie było bowiem zbytnio lubiane przez ludzi i rządy na Węgrzech, w Polsce czy na Słowacji.
W wypadkach wątpliwości będzie więc lepszy klimat polityczny. Prawdę mówiąc, w ostatnich latach nie było poważnych konfliktów między Austrią a tymi krajami. Mieliśmy raczej trochę ideowego ping-ponga, raz z jednym sąsiadem, raz z drugim. A z tego możemy z pewnością zrezygnować.
DW: Temelin nie będzie więc już kwestią sporną, Paks też nie?
PU: Polityka energetyczna zawsze będzie budzić spory. Myślę jednak, że ze strony austriackiej mamy w dużej mierze do czynienia z polityką symboliczną. Przecież do momentu wycofania się Niemiec z energetyki atomowej Austria miała nie tylko elektrownie jądrowe na wschodnich granicach, ale także na granicy z Niemcami. A krytyka wobec Niemiec była dużo łagodniejsza.
DW: Czego można oczekiwać od Austrii Kurza i Strachego w stosunkach z Rosją? Czy będzie występować przeciw sankcjom i jeszcze bardziej się angażować w takie projekty jak Nord Stream?
PU: Jeśli wolno mi powiedzieć coś bardzo złego, to austriacka polityka wobec Rosji była zawsze dosyć oportunistyczna, co wynikało również z relatywnie silnych stosunków gospodarczych, które nadal istnieją. Istniały zresztą także w epoce komunistycznej. Nie sądzę więc, że w tym względzie dojdzie do jakiejś istotnej zmiany.
A fakt, że politycy FPÖ od czasu do czasu pielgrzymują do Rosji i pielęgnują kontakty z rosyjską partią rządową, jest wprawdzie moralnie niepiękny, ale praktycznie nie odzwierciedli się w polityce rządowej.
DW: Dziękuję Panu za rozmowę.
Aureliusz M. Pędziwol
Analityk opinii publicznej Peter Ulram* pracuje obecnie w Wiedniu jako niezależny konsultant partii i przedsiębiorstw. Wcześniej był wykładowcą nauk politycznych na Uniwersytecie Wiedeńskim, a także kierownikiem działu politologii instytutu badania opinii publicznej GfK Austria. Zajmował się między innymi psefologią, czyli nauką o wyborach, systemach głosowania, prawie wyborczym