Enerdowcy wracają do domu
19 grudnia 2013Coraz więcej mieszkańców byłej NRD, którzy po zjednoczeniu kraju wyjechali szukać pracy i lepszego życia na zachodzie, wraca w rodzinne strony. Szczególnie wielu wraca na prowincję blisko dawnej niemiecko-niemieckiej granicy.
Dane te pochodzą z Instytutu Geograficznego im. Leibnitza w Lipsku.
"Liczba powracających w latach 200o-2010 znacznie wzrosła przy jednoczesnym spadku liczby osób ze wschodnich Niemiec wyjeżdżających na zachód kraju", stwierdzają naukowcy podając, że co 10. mieszkaniec dawnej NRD przeciętnie po pięciu latach wracał w rodzinne strony.
Prawie ćwierć miliona rocznie
Największe nasilenie tego trendu miało miejsce w Turyngii i Meklemburgii-Pomorzu Przednim. W niektórych gminach, jak np. Eichsfeld czy w Hildburghausen w Turyngii wracał wręcz co 5. "emigrant".
Jak zaznaczył jednej z naukowców z Instytutu Leibnitza, Robert Nadler w rozmowie z "Die Welt", stosunkowo mało ludzi powraca jednak do wschodnioniemieckich miast, takich jak Lipsk, Frankfurt n. Odrą, Chociebuż czy Halle.
Dla wschodnich Niemiec trend ten oznacza promyk nadziei, bo generalnie po zjednoczeniu kraju odpływ szczególnie młodych ludzi był tak wielki, że mówiło się o wykrwawieniu się całych połaci kraju. W niektórych miasteczkach i wsiach pozostawali tylko starcy i dzieci. W szczytowym momencie tej fali rocznie z dawnej NRD w kierunku zachodnim wyjeżdżało do 240 tys. osób rocznie. W ostatnich latach było to ok. stu tysięcy w roku.
W przeciwnym kierunku
I o ile w pierwszych latach po zjednoczeniu migracja mieszkańców zachodnich Niemiec na wschód była minimalna, o tyle obecnie bilans przepływu na linii wschód-zachód Niemiec jest prawie zrównoważony.
Dla sporządzenia tej analizy naukowcy posługiwali się danymi Instytutu Badań nad Rynkiem Pracy i Zatrudnieniem (IAB) i Federalnej Agencji Pracy.
W grupie powracających w rodzinne strony jest szczególnie wielu pracowników z wykształceniem informatycznym czy innym ścisłym, bo ci ludzie są najbardziej poszukiwani na rynku pracy i nie mają problemów z wyborem pracodawcy. Nie powracają natomiast ludzie z zawodami lekarskimi czy pielęgniarskimi, bo jednak warunki pracy oferowane w zachodnich Niemczech są dla nich lepsze.
Przeciętna wieku powracających wschodnich Niemców wynosi 38 lat. Naukowcy zaobserwowali także, że im dłużej ktoś żył w zachodnich Niemczech po opuszczeniu dawnej NRD, tym rzadziej decyduje się na powrót.
Tańsze domy, bliżej rodziny
Najwięcej byłych enerdowców opuszcza Bawarię, Badenię-Wirtembergię, Hesję, Hamburg i Szlezwik-Holsztyn. - Przy tych ruchach migracyjnych największe znaczenie odgrywa bliskość geograficzna dawnych rodzinnych stron. Szczególnie silna jest migracja pomiędzy Szlezwikiem-Holsztynem i Meklemburgią-Pomorzem Przednim oraz Saksonią/Turyngią i Bawarią.
Naukowcy zaznaczają, że powodem powrotów jest przede wszystkim lepsza sytuacja na wschodnioniemieckim rynku pracy. Nie jest ona jednak jeszcze tak dobra, by można było mieć nadzieję na masowe powroty.
53 procent tych, którzy powrócili w rodzinne strony podaje, że w dalszym ciągu dojeżdżają do pracy w landach dawnej RFN. Szczególnie częstym powodem powrotów jest moment założenia rodziny i fakt, że na prowincji we wschodnich Niemczech są tańsze nieruchomości.
Lecz generalnie sytuacja demograficzna na wschodzie Niemiec tak szybko się nie poprawi. "Ci, którzy powracają, poprawią nieco sytuację w regionie, ale nie można absolutnie mówić o wstrzymaniu odpływu ludności", zastrzega Manuel Slupina z berlińskiego Instytutu Demograficznego. Ze względu na strukturę wiekową populacja wschodnich Niemiec będzie się w dalszym ciągu kurczyć, przede wszystkim na prowincji.
dpa / Małgorzata Matzke
red. odp.: Elżbieta Stasik