Euro w Chorwacji. Najpierw obawy, potem akceptacja
29 lipca 2023Mieszkańcy Chorwacji mieli kilka powodów do świętowania o północy 1 stycznia 2023 roku. Po pierwsze, jak zwykle, nowy rok został kolorowo i głośno przywitany. Po drugie, można było odczuć ogromną radość z przyjęcia Chorwacji do strefy Schengen po dziesięciu latach członkostwa w UE. Wreszcie można było podróżować bez konieczności przechodzenia irytujących kontroli na granicach z sąsiednią Słowenią, Włochami czy Węgrami. Niektórzy komentowali, że dopiero wtedy ten niewielki kraj rzeczywiście znalazł się w Unii Europejskiej.
Ale była jeszcze jedna zmiana, której poświęcono mniej uwagi, a którą odnotowano raczej mimowolnie, czasem ze sceptycyzmem: Chorwacja stała się członkiem strefy euro, a chorwacka kuna przeszła do historii.
Obawy przed euro
Goranko Fižulić, były chorwacki minister gospodarki, a dziś szanowany analityk gospodarczy, uważa, że ten sceptycyzm był nieuzasadniony.
– Było wielu, którzy obawiali się zmian, wzrostu cen i spadku poziomu życia. Pisano o tym dużo w mediach w tygodniach poprzedzających wprowadzenie euro. Ale ci, którzy rozumieli, co to oznacza, nie mogli się doczekać. Ta zmiana, wraz z przystąpieniem do strefy Schengen, była ogromnym krokiem dla Chorwacji – mówi ekspert.
Chorwacki rząd przez długi czas starał się rozwiać obawy ludności związane z wprowadzeniem euro; wiele osób wielokrotnie podkreślało, że wszystko będzie dobrze. Na kilka miesięcy przed wprowadzeniem nowej waluty wszystkie ceny detaliczne musiały być podawane zarówno w obowiązującej walucie, czyli w kunach, jak i w euro. Pozostanie tak do końca 2023 roku. Ceny mają być przejrzyste.
Euro jednak nie stanowiło nowości dla obywateli Chorwacji, bo od dawna było obecne obok kuny jako nieoficjalna waluta rezerwowa. Ceny często były podawane w euro, chociażby w przypadku samochodów, nieruchomości, czynszy lub w branży budowlanej. Nawet wiele biur podróży często podawało ceny luksusowych wakacji w obu walutach.
Chorwacja w ten sposób nawiązywała do powszechnej praktyki sięgającej czasów Jugosławii. W tamtym czasie walutą rezerwową była niemiecka marka. Duża część oszczędności obywateli Chorwacji była również w euro; ludzie ufali polityce stabilności monetarnej Europejczyków bardziej niż własnemu bankowi centralnemu.
Euro jako kozioł ofiarny
A mimo to w pierwszych miesiącach po wprowadzeniu euro media donosiły o licznych skargach obywateli na drożyznę. Pokazywano zdjęcia paragonów przed i po zmianie waluty. I rzeczywiście: zwłaszcza w sektorze gastronomicznym właściciele lokali skorzystali z okazji, aby zaokrąglić ceny, a nawet znacznie je podnieść.
Pieczywo w piekarni, które wcześniej w przeliczeniu kosztowało 75 centów, po zmianie kosztowało dziesięć centów więcej. W niektórych miejscach cena cappuccino wzrosła z dnia na dzień z 1,65 euro do 1,80 euro. Nie są to wprawdzie ogromne skoki cen, ale dotkliwe dla tych, którzy odczuwali je każdego dnia.
Były minister gospodarki Goranko Fižulić uważa jednak, że to nie nowa waluta jest winna spadającemu poziomowi życia wielu obywateli. – Jestem przekonany, że spadek siły nabywczej nastąpiłby również bez euro. Dotyczy to przede wszystkim tych, którzy zarabiają poniżej średniej, a także emerytów. A jest ich wielu. Z powodu euro i zaokrągleń ceny wzrosły być może o jeden do dwóch procent. Nie więcej – argumentuje.
Wzrost cen również bez euro
Z 8,3% w czerwcu tego roku Chorwacja należy do krajów UE z najwyższą inflacją. Dla kontrastu, kraj ten znajduje się w dolnej części tabeli ze średnimi rocznymi zarobkami netto wynoszącymi nieco poniżej 11 tys. euro. Fižulić twierdzi, że problemem Chorwacji nie jest nowa waluta, ale duże różnice w dochodach, niekorzystna struktura gospodarcza i zbyt drogie państwo.
Ekspert tłumaczy, że z jednej strony Chorwacja jest krajem UE z drugim najwyższym podatkiem VAT (25%); tak wysokim, jak w Danii czy Szwecji. Jest on, jego zdaniem, wykorzystywany głównie do finansowania rozdętego aparatu państwowego. Z drugiej strony, kraj produkuje tylko kilka towarów eksportowych. Większość pieniędzy zarabia się na turystyce. A tutaj ceny kształtowane są w oparciu o wczasowiczów z Niemiec, Włoch czy Austrii, czyli krajów z większą siłą nabywczą.
– Tam, gdzie turystyka odgrywa ważną rolę, ceny wzrosły. Ale nie byłoby inaczej, gdybyśmy nadal mieli kunę, a nie euro – zapewnia Goranko Fižulić.
Euro – historia sukcesu
Ekonomista postrzega wejście Chorwacji do strefy euro jako ogólny sukces. – Każdy, kto miał do czynienia z zagranicą, czy w biznesie, czy w turystyce, wie, ile pieniędzy można zaoszczędzić, jeśli nie trzeba wymieniać pieniędzy i nie ma wahań kursów walutowych. Podróżowanie jest również znacznie łatwiejsze i tańsze, gdy nie trzeba ciągle wymieniać kun. Jest to również ważne z psychologicznego punktu widzenia: teraz jest waluta, która jest bezpieczna i stabilna i nie jest już potrzebna waluta rezerwowa – wymienia.
Goranko Fižulić podkreśla, że właśnie z tych powodów euro jest obecnie powszechnie akceptowane w Chorwacji. – Mało kto powiedziałby dziś, że euro nie powinno było zostać wprowadzone. Nawet ci, którzy na początku bardzo głośno się temu sprzeciwiali – zauważa chorwacki ekspert.