Europa ma w zasadzie do rozwiązania bardzo proste zadania
19 grudnia 2015„Frankfurter Allgemeine Zeitung” pisze: „Tego, w jak głębokim kryzysie musi tkwić Unia Europejska, dowodzi oświadczenie końcowe brukselskiego szczytu, które brzmi częściowo jak samooskarżenie. Nic nie funkcjonuje tak jak trzeba: ani kontrole bezpieczeństwa na zewnętrznych granicach, ani stworzenie centrów recepcyjnych dla migrantów, ani stwierdzenie ich tożsamości, ani ich rozdział w Europie i deportacje czy zwalczanie procederu przemytników. Oświadczenie brzmi jak przyznanie się do fiaska całego kontynentu, który nie jest w stanie okazać politycznej woli rozwiązania dość prostego zadania: zabezpieczenia granic i uregulowania bezprzykładnego, ale w zasadzie wciąż jeszcze możliwego do opanowania, napływu uchodźców, któremu byłyby w stanie sprostać wszystkie państwa członkowskie UE”.
Stołeczny dziennik „Die Welt” stwierdza, że „Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker podał rzekomo szefom rządów UE dość wątpliwe liczby na temat zmniejszającego się ponoć napływu uchodźców z Turcji do Grecji. Ale także Turcja uprawia politykę podając mylące liczby. Erdoganowi, twierdzącemu, że w jego kraju są dwa miliony uchodźców, udało się wyegzekwować od Brukseli daleko idące ustępstwa. Ale nikt naprawdę nie wie, czy tam faktycznie tak dużo ludzi szukało schronienia. Być może niedługo Frontex dostarczy niezbędnych informacji. Byłoby to bardzo pożądane, aby nie rosła nieufność wobec brukselskich instytucji. Co zaś dotyczy Erdogana: Ankara powinna dostać pieniądze na zabezpieczenie granic dopiero wtedy, kiedy będzie jasne, że to porozumienie zostanie zrealizowane”.
„Stuttgarter Zeitung” zaznacza że, „I tak już niedostateczne uchwały szczytu np. w sprawie rozdziału uchodźców, nijak nie będą realizowane. Zasadnicze, nowe ustalenia, jak nowa służba graniczna czy zmodyfikowany system azylowy zostały przesunięte na następny rok. Teraz można argumentować, że niezbędne europejskie rozwiązanie właśnie się przygotowuje i że Unia Europejska, podobnie jak w przeszłości, także i z tego kryzysu wyjdzie mocniejsza. Niestety mnożą się wątpliwości co do tego rodzaju automatyzmu. Jeszcze nigdy wśród europejskich obywateli nawoływanie o więcej Europy nie było tak mało popularne”.
„Westfaelische Nachrichten” z Monastyru pisze: „W Brukseli nic już nie pozostało z przepychu i wspaniałości dawnych unijnych szczytów. Nie ma nawet nieoficjalnego zwycięzcy, który w piątek mógłby błyszczeć przed kamerami. Był za to kryzys migracyjny i stres związany z brytyjskimi reformami. 28 przywódcom państw i rządów z trudnością przyszło wypracowanie jakiejś linii kompromisu. Mówi się o nadziei i dobrej woli w pokryzysowym roku 2016. Za to na starym kontynencie przyszło otrzeźwienie. ‘Nie mam żadnych złudzeń' twierdzi przewodniczący Komisji Europejskiej Juncker, spoglądając na nowy rok. Brzmi to bardzo deprymująco. Europa musi się opanować: pokój, wolność, dobrobyt – gra toczy się o taką właśnie stawkę”.
„Mitteldeutsche Zeitung” z Halle uważa, że „Pierwsze rozmowy, jakie Cameron prowadził teraz w Brukseli ukazują przede wszystkim jedno: premier Wielkiej Brytanii chce wysłać na wyspę przesłanie sygnalizujące siłę i sukces. Ale jego europejscy partnerzy bez wyjątku uzmysłowili mu, że ta droga prowadzi na manowce. Nikt nie chce rezygnować z europejskich swobód. To właśnie, jako produkt uboczny sporu z Brytyjczykami, jest dobrą wiadomością. Oczywiście, że UE wyjdzie naprzeciw Londynowi, co znaczy, że brytyjskie propozycje reform będą uwzględniane tak minimalnie, jak się tylko da. Niespodzianką byłoby, gdyby Brytyjczycy nie przejrzeli gry swojego premiera, który będzie im to chciał sprzedać jako wielki sukces”.
opr. Małgorzata Matzke