Europa strasznie nie nadąża z amunicją dla Kijowa
31 stycznia 2024Zbrojeniowe potrzeby Ukrainy były w środę (31.1.2024) głównym tematem obrad unijnych ministrów obrony w Brukseli. Wiosną zeszłego roku zobowiązali się, że Unia w ciągu 12 miesięcy, czyli do marca 2024 roku dostarczy Ukrainie milion sztuk amunicji artyleryjskiej. Ten cel od razu był krytykowany jako niezbyt realistyczny, ale Josep Borrell, szef unijnej dyplomacji, musiał dziś przyznać, że zostanie zrealizowany tylko w nieco ponad 52 proc.
– Do teraz dostarczyliśmy 330 tysięcy sztuk tej amunicji, a na podstawie informacji od państw UE spodziewam się, że do końca marca osiągniemy łącznie 524 tysięcy sztuk z magazynów, przekierowania dostaw ze starych zamówień na rzecz Ukrainy oraz z nowych zamówień – powiedział dziś Borrell.
Jeśli szukać bardziej optymistycznych statystyk, to kraje Unii – jak wyliczał w środę Borrell – w tym roku kalendarzowym powinny być w stanie dostarczyć Ukrainie co najmniej milion pocisków artyleryjskich. A dzięki rozkręcającemu się przemysłowi zbrojeniowemu Unia będzie w stanie od przyszłego roku dostarczać grubo ponad milion pocisków artyleryjskich rocznie. Ponadto rośnie finansowanie państw Unii na rzecz ukraińskiego uzbrojenia w sposób, który – jak przekonują urzędnicy UE – „nie pozwala nam mówić o zmęczeniu Europy tematem dozbrajania Ukrainy”.
– My wszyscy, państwa UE dwustronnie oraz instytucje UE, dostarczyliśmy dotychczas (od 2022 roku) Ukrainie pomoc zbrojeniową o wartości 28 mld euro. Zapytaliśmy państwa UE, ile przewidują na tę pomoc w tym roku. Jeszcze nie otrzymaliśmy od odpowiedzi od wszystkich, ale dotychczasowe dane sumują się do co najmniej 28 mld euro w budżecie na 2024 rok na pomoc wojskową dla Ukrainy – podkreślał Borrell.
Ekspert wzywa do produkcji: „Dwa lata zmarnowano”
Pomimo tych rosnących zobowiązań pomocowych Europy krytycy podkreślają, że Zachód nadal nie wdrożył działań niezbędnych do złagodzenia niedoborów zbrojeniowych materiałowych na Ukrainie, a w zeszłym roku nie podjęto dostatecznych wspólnych wysiłków przemysłu obronnego w celu uzupełnienia zaopatrzenia Ukrainy m.in. w różnego rodzaju opancerzone pojazdy bojowe. A z 2,3 miliona pocisków artyleryjskich zużytych przez Ukrainę w 2023 roku tylko 300 tysięcy pochodziło z UE, bo wspólne unijnej inicjatywy co do zamówień na amunicję wystartowały dopiero pod koniec 2023 roku.
– Dostarczanie Ukrainie starych nadwyżek sprzętu z Zachodu wkrótce dobiegnie końca, bo radziecki sprzęt pozostały po przejściu krajów Europy Środkowo-Wschodniej do standardów NATO się kończy, a zachodnie pozostałości po zimnej wojnie i „globalnej wojnie z terroryzmem” wkrótce wygasną. Produkcja nowych systemów zajmuje dużo czasu - od 18 miesięcy w przypadku haubicy Ceasar do trzech lat w przypadku czołgu głównego Leopard 2A8. Tymczasem dwa ostatnie lata zostały zmarnowane na dyskusje o tym, co robić, lub na czekanie, aż wojna ucichnie. To drugie jest mało prawdopodobne, a nie ma planu, co dostarczyć Ukrainie w drugiej połowie 2024 roku, a następnie w 2025 roku – komentuje Gustav Gressel z ośrodka European Centre on Foreign Relations.
Wzywa Zachód, a szczególnie Europejczyków, do przeglądu swych regulacji finansowych i wykorzystania efektu skali, by „radykalnie stymulować produkcję dronów, amunicji, opancerzonych pojazdów bojowych”.
Węgry od miesięcy blokują pomoc
„Ukraina ma niewystarczające ilości amunicji artyleryjskiej. A zobowiązania dotyczące wsparcia wojskowego mogą nie zaspokoić potrzeb Ukrainy” – przyznali kanclerz Niemiec Olaf Scholz, premier Holandii Mark Rutte, premier Danii Mette Frederiksen, premier Czech Petr Fiala, premier Estonii Kaja Kallas we wspólnym piśmie opublikowanym dziś przez „Financial Times”. Podkreślają, że „nasza zdolność do dalszego wspierania i podtrzymywania obrony Ukrainy jest kwestią naszego wspólnego europejskiego bezpieczeństwa, a dla dzielnych kobiet i mężczyzn ukraińskich sił zbrojnych kwestią życia i śmierci”.
Obecnie kraje Unii negocjują reformę Europejskiego Funduszu Pokoju (EPF), który dofinansowuje dostawy broni dla Ukraińców. Na stole jest zwiększenie jego wielkości o 5 mld euro, bo Borrell – wskutek oporów części państwa Unii – z długoterminowej propozycji 20 mld euro na lata 2024-27, czyli po 5 mld euro rocznie. Dotychczas EPF przeznaczył na refinansowanie dostaw dla Ukrainy 3,5 mld euro, ale Węgry od wielu miesięcy blokują uwolnienie kolejnej raty o wartości pół miliarda euro. W przeszłości po groźby blokad sięgała także Polska, największy dotychczasowy beneficjent EPF, domagając się zwiększenia refinansowania za dostawy dla broni dla Kijowa. Ponadto w EPF przeznaczono 2 mld euro na przyspieszenie dostaw i wspólnych zamówień amunicji artyleryjskiej dla Ukraińców.
„Europa nie może zasnąć”
Dyskutowana teraz reforma EPF ma przenieść nacisk z refinansowania dostaw z magazynów państw UE na wykładania pieniędzy na rzecz wspólnych zamówień nowo produkowanego uzbrojenia składanych przez kraje Unii. Autorzy listu z „Financial Times” podkreślają, że te obie ścieżki w EPF moagą być przydatne. „Sposoby są mniej ważne. Kluczowe są cele i środki. ędziemy nadal badać wszystkie opcje i zapraszać sojuszników i partnerów do współfinansowania inicjatyw na rzecz Ukrainy” – piszą przywódcy pięciu krajów Unii. Dodają, że trzeba się spieszyć, bo „nowe zamówienia, które składamy dzisiaj, dotrą na pole bitwy dopiero w przyszłym roku”.
Jednym z punktów rokowań co do EPF, na którym skupiają się Niemcy, jest sposób uwzględniania (czy też odliczania) dwustronnej pomocy zbrojeniowej dla Ukrainy przy kalkulowaniu składek do EPF. Natomiast punktem „francuskim” jest kwestia, czy i jak za unijne pieniądze finansować zamówienia w nieunijnych fabrykach zbrojeniowych.
Z kolei Węgrzy w ostatnich dniach sugerują w Brukseli, że mogą za pomocą „konstruktywnego wstrzymania się od głosu” odpuścić wetowania reformy i zwiększenia EPF. Jednym z rozważanych ustępstw dla Budapesztu miałaby stać się gwarancja, że pieniądze z węgierskiej składki nie będą trafiać na dostawy broni dla Ukrainy, lecz do innych krajów w znacznie mniejszym stopniu korzystających ze sprzętu (lecz nie broni) współfinansowanego przez EPF. – Europa nie może zasnąć. Trwająca wojna zagraża UE, NATO, krajom bałtyckim, Polsce. Przez dwa lata podkreślanie tego stało się pewnym rytuałem, ale to przecież bardzo poważna sprawa – podkreślał wśrodę w Brukseli minister Władysław Kosiniak-Kamysz.