Europosłowie poparli użycie artykułu 7. wobec Polski
1 marca 2018Parlament Europejski przyjął dziś rezolucję o Polsce większością 422 głosów „za” przy 147 przeciwnych i 48 wstrzymujących się. Rezolucja uzyskała zatem ponad 2/3 głosów, a to większość potrzebna przy ewentualnej zgodzie europarlamentu na stwierdzenie „wyraźnego ryzyka naruszenia praworządności” przez Polskę w ramach postępowania z art. 7. Europosłowie PiS byli przeciw, SLD podjęła decyzję o wstrzymaniu się, a władze PO rekomendowały swym europosłom, by nie w ogóle nie wzięli udziału w głosowaniu. Ale m.in. Róża Thun i Michał Boni poparli uchwałę.
Jej tekst jest bardzo krótki – europosłowie „przyjmują z zadowoleniem” grudniową decyzję Komisji Europejskiej o sięgnięciu wobec Polski po dyscyplinujący art. 7.1 Traktatu o UE z powodu zagrożonej praworządności i wzywają Radę UE (ministrowie krajów Unii) do „podjęcia szybkich działań” w ramach tego artykułu. Ponadto żądają od Rady UE i Komisji Europejskiej regularnych informacji o przebiegu postępowania wobec Polski. W listopadzie 2017 r. europosłowie zdecydowali o rozpoczęciu własnych przygotowań do procedury z artykułu 7., ale – skoro w grudniu zrobiła to już Komisja Europejska – zrezygnowali z tych prac. A dzisiejsza rezolucja ma być tylko politycznym potwierdzeniem, że Parlament Europejski nie odpuszcza w sporze z władzami Polski o praworządność.
Pierwszy etap artykułu 7., na którym znajduje się teraz Polska i reszta UE, grozi co najwyżej karą reputacyjną, czyli uznaniem przez Radę UE (większością 22 z 28 krajów) za zgodą Parlamentu Europejskiego (większością 2/3 głosów), że „istnieje wyraźne ryzyko poważnego naruszenia praworządności przez Rzeczpospolitą Polską”. Konkretne restrykcje (łącznie z finansowymi) to dopiero etap drugi wymagający jednomyślności wszystkich krajów Unii poza Polską. Obecnie to ryzyko czysto teoretyczne – weto od dawna obiecują Węgry, ale ponadto nie ma gotowości Francji, Niemiec i wielu innych krajów Unii do aż takiej eskalacji w stosunkach z Polską.
Pomimo to dla wielu europosłów polskiej opozycji nawet czysto teoretyczna wizja sankcji – podobnie było z rezolucją z listopada 2017 r. – działa odstraszająco. Boją się oskarżeń, że poparcie rezolucji to „szkodzenie Polsce”. Stąd decyzja PO o uchyleniu się od głosowania. Jednak w PO – podobnie jak w listopadzie 2017 r. – od początku nie było w tej kwestii pełnej zgody. – Będę głosować za praworządnością – tak swe poparcie dla rezolucji deklarowała nam wczoraj Róża Thun (PO). Swój głos „za” zapowiadał też Michał Boni (PO). „Wszystkie karty, by uniknąć złej oceny sytuacji w Polsce i wstrzymać procedowanie artykułu 7. są w rękach rządu Morawieckiego” – pisał w mediach społecznościowych. Oboje byli wśród sześciorga europosłów PO, którzy – wbrew decyzji władz partyjnych – nie wstrzymali się, lecz poparli listopadową rezolucję o Polsce.
Działania Komisji Europejskiej wobec Polski były już wczoraj wieczorem tematem debaty Parlamentu Europejskiego w Brukseli. – Rezolucja jest niedorzeczna. Podobnie jak nękanie Polski od dwóch lat. Duża część z państwa nie ma pojęcia, co dzieje się w Polsce. Pan Frans Timmermans długo zajmuje się tą sprawą, a i tak ma braki informacyjne – powiedział Ryszard Legutko (PiS) w imieniu klubu konserwatystów (m.in. brytyjscy torysi i PiS). Przekonywał, że w Brukseli „krytykuje się taką Polskę, której nie ma”. A obecne reformy wymiaru sprawiedliwości „nie są oryginalne”, bo składają się z elementów obecnych w systemach prawnych innych demokratycznych krajów Europy.
Timmermans czeka do końca marca
Jednak zarówno debata w Parlamencie Europejskim, jak i dyskusja o Polsce w Radzie UE w ostatni wtorek (27.02.2018) pokazały na ograniczenia dotychczasowej „ofensywy uśmiechów” premiera Mateusza Morawieckiego w Brukseli. Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker niedawno sygnalizował optymizm co do zbliżającego się kompromisu z Warszawą, ale w tym tygodniu najpierw sporo krajów w Radzie UE (w tym mocno Paryż i Berlin), a potem przedstawiciele kluczowych frakcji europarlamentarnych jasno zasygnalizowali, że nie wystarczą słowa, a trzeba przynajmniej częściowych ustępstw ze strony Polski. – Nie możemy zamknąć oczu na to, co dzieje się w Polsce. Debatujemy o tym po raz szósty nie dlatego, że chcemy, lecz dlatego, że musimy. Polski rząd nie pozostawia nam wyboru. Uzyskanie większości w wyborach nie oznacza, że można robić, co się chce – powiedziała Maltanka Roberta Metsola w imieniu centroprawicy (m.in. CDU, PO).
Frans Timmermans, który w Komisji Europejskiej zajmuje się kwestiami praworządności, mówił europosłom o „dużym zadowoleniu” z dialogu, który od stycznia trwa między Brukselą i rządem Morawieckiego. – Dialog jest bardzo ważny, ale nie może trwać bez końca. Czekamy do końca marca na konkretne propozycje zmian – zapowiedział jednak Timmermans. Przypomniał, że powinny dotyczyć pięciu głównych problemów wskazanych przez Komisję Europejską – potrzeby opublikowania wszystkich wyroków Trybunału Konstytucyjnego, przywrócenia jego prawowitego składu, zmian w ustawach o Sądzie Najwyższym (chodzi m.in. o nieskracanie kadencji jego członków), o ustroju sądów powszechnych oraz o Krajowej Radzie Sądownictwa.
– To nie jest działanie przeciw Polsce. To jest spór wewnątrz UE z władzami Polski. Nie potrafię wyobrazić sobie UE bez Polski – powiedział Timmermans. Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej zapewniał europosłów, że podczas spotkania Rady UE w ostatni wtorek otrzymał „bardzo mocne” poparcie „przytłaczającej” większości krajów dla Komisji Europejskiej dla „szukania konkretnych rozwiązań” w dialogu z Polską.
Europosłowie ponaglają Radę UE
– Język złagodniał, ale w sprawach meritum nie ma zmian – tak dość sceptycznie Austriak Josef Weidenholzer w imieniu centrolewicy (m.in. SPD, SLD) podsumował dotychczasowe odwilżowe gesty rządu Morawieckiego wobec Brukseli. Holenderka Sophie in ’t Veld w imieniu liberałów ponaglała kraje UE do szybkich działań wobec Polski. – Od naszej ostatniej debaty o Polsce sytuacja się pogorszyła. Rada UE musi działać szybko, bo każdego dnia w Polsce demokracja ma się gorzej. Pojawiają się też nowe kontrowersje dotyczące spraw Holocaustu albo inicjatyw na rzecz pełnego zakazu aborcji – powiedziała In ’t Veld. Ale atakowała klub centroprawicy, że zajmuje się Polską, a jednocześnie chroni węgierskiego premiera Viktora Orbána, którego Fidesz należy do tej frakcji. – Jeśli Rada UE nie zadziała należycie, zarządzimy pełne śledztwo Parlamentu Europejskiego w sprawie Polski – ostrzegała Niemka Ska Keller w imieniu Zielonych. Natomiast Timmermansa krytykował Brytyjczyk Nigel Farage z Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa.
Krasnodębski za Czarneckiego
Także dzisiaj Parlament Europejski wybrał Zdzisława Krasnodębskiego na następcę Ryszarda Czarneckiego (PiS) na stanowisku jednego z 14 wiceprzewodniczących izby. Europosłowie w lutym przegłosowali zdjęcie Czarneckiego z tej posady za przyrównanie Róży Thun (PO) do szmalcowników. PiS wraz z całym klubem konserwatystów wysunął kandydaturę Zdzisława Krasnodębskiego, a główne frakcje w ramach dżentelmeńskiej ugody zgodziły się nie przeszkadzać dzisiaj w jego wyborze. Nie chciała go jednak poprzeć PO, która wypomina Krasnodębskiemu m.in. słowa o „Donaldzie Tusku, który powinien przyjąć obywatelstwo Niemiec”. Głosowanie było tajne. Jedynym kontrkandydatem był Estończyk Indrek Tarand.
Tomasz Bielecki, Bruksela