Miliardowe interesy bezwzględnego „biura podróży”
13 lutego 2015Interes jest gigantyczny: bandy przemytnicze na całym świecie zarabiają miliardy na nielegalnym transporcie zrozpaczonych ludzi. Granice, kontrole graniczne dla nich nie istnieją. Europa czuje się już jak w stanie wyjątkowym, kiedy tysiące uchodźców z Afryki przemierza Morze Śródziemne, kiedy centra dla uchodźców pękają w szwach a oburzone „masowym exodusem” społeczeństwa gotowe są iść na barykady.
– Dla przemytników ludzi to żaden stan wyjątkowy – mówi Andrea Di Nicola, wykładowca kryminologii na uniwersytecie w Trydencie. Razem z reporterem Giampaolem Musumecim dwa i pół roku zbierał materiały do książki „Wyznania przemytników ludzi”. Dla przemytników jest to od lat regularna, coraz lepiej zorganizowana praca, mówi Di Nicola. – Spojrzenie złemu w oczy – a ludzie ci są ucieleśnieniem zła – uświadamia nam, że zło ma inne oblicze niż sobie wyobrażamy. Ludzie ci są prężnymi, przestępczymi przedsiębiorcami – dodaje.
Cena zależy od zamówienia
Przemytnicy oferują usługę. Ceny kształtują się zależnie od "zamówienia". Koszty podróży z Afganistanu albo z Syrii do Europy oscylują między 7 a 10 tysiącami euro. Niejeden uchodźca albo imigrant musi podróżować etapami; po drodze zarabia na kolejny odcinek przejazdu. Niektórzy przemytnicy kasują dopiero u celu albo płaci rodzina w ojczyźnie.
Na Di Nicoli wrażenie zrobiła zwłaszcza inteligencja przemytników i ich przedsiębiorczość. – Metody się zmieniają, ale zasada pozostaje ta sama: robić pieniądze, w możliwie najbardziej efektywny sposób, z jak najmniejszym stopniem ryzyka – tłumaczy filozofię przemytników. – Wyobraźmy sobie całe przedsięwzięcie jako legalną firmę – dodaje – organizuję się najlepiej jak potrafię, żeby osiągnąć cel. Wykorzystuję przy tym słabości otoczenia albo okazje. Ci przemytnicy funkcjonują tak samo, tyle że w przestępczy sposób.
Łapane są płotki
„Wyznania przemytników ludzi” burzą wszelkie stereotypy. Wielu uchodźców wysyłanych jest wprawdzie przez Morze Śródziemne, rozgrywają się przy tym tragedie, tak jak w tych dniach. Ale wielu przemytników pakuje swoich klientów najzwyczajniej do samolotu. Wyposażeni w sfałszowane dokumenty i pozwolenia na pracę bezpiecznie lądują w Europie.
Kiedy włoskim władzom przypadkowo uda się złapać kogoś, kto siedział u steru pontonu z uchodźcami, z dumą meldują, że zatrzymano przemytnika. To tak, jakby po aresztowaniu handlarza narkotykami ogłoszono, że zadany został dotkliwy cios przestępczości narkotykowej, uważa Di Nicola.
Przy sterze może być sternik, ale równie dobrze może to być jeden z uchodźców, który jako tako radzi sobie z łodzią i w zamian nie płaci za przejazd, wyjaśnia autor książki. – Taki szyper czy marynarz, ojciec rodziny, nie zarabia rocznie nawet 300 euro. A za każdy transport dostaje 4-5 tysięcy euro. To ostatnie ogniwa łańcucha. Oczywiście, że dokonuje przestępstwa i musi być ukarany. Ale jeżeli nie będziemy próbowali zrozumieć, co się za nim kryje, do więzienia będą szły tylko płotki a zorganizowana przestępczość pozostanie nienaruszona – podkreśla Di Nicola.
Europa jest winna?
Przytaczane w książce przykłady pozwalają wątpić w europejską politykę imigracyjną – o ile takich wątpliwości nie miało się już wcześniej. Zdaniem autorów, to Europa jest winna temu, że ten wielki interes w ogóle istnieje. Pieniądze przeznaczane na działalność Frontexu, agencji ochrony granic, która nie jest w stanie chronić granic Europy, są pieniędzmi wyrzucanymi w błoto.
– Nie jest normalne, że tysiące ludzi, którzy uciekają przed wojną i mają prawo znaleźć schronienie w naszych krajach – tak głosi nasz system prawny – że ludzie ci oddają się w ręce przemytników w Turcji, w Syrii czy innych, współpracujących z sobą grup.
Przemytnik: „Spełniam dobry uczynek“
Uchodźcy, imigranci uważają przemytników za usługodawców, dla przemytniców są oni klientami. Obydwie strony wiedzą, że podróż jest ryzykowna. Tylko w 2014 roku próbę przepłynięcia Morza Śródziemnego przypłaciło życiem ponad 3 tys. imigrantów. Ale przemytnicy nigdy świadomie nie igraliby życiem swoich klientów. Nie sprzyja to interesom.
– Niektórzy powiedzieli nam: „Jestem dobroczyńcą. Ludzie z Górnego Egiptu całują mnie po rękach, kiedy przejeżdżam przez wioski. Pewnie, kiedy jedziemy przez inne wsie, ryzykujemy życie. Bo czasami łodzie toną i jeden czy drugi ginie. Oczywiście, że tego nie chcę. Ale takie rzeczy się zdarzają” – opowiada Di Nicola. Inni przemytnicy uważają się wręcz za Mojżesza, bo też migracja była zawsze i zawsze byli tacy, którzy ich prowadzili, tłumaczy autor książki.
tagesschau.de / Elżbieta Stasik
„Wyznania przemytników ludzi: O najbardziej dochodowym i pełnym przemocy ‘biurze podróży' na świecie”, Andrea Di Nicola i Giampaolo Musumeci. Książka ukazała się także po polsku; Świat Książki, luty 2015