FilmPOLSKA: rekordowe zainteresowanie polskim filmem
24 kwietnia 2013Dobre filmy
Katolicyzm, antysemitym i egoizm to tematy, które dominowały na tegorocznym festiwalu FilmPOLSKA w Berlinie. Pokazano 103 produkcje, w tym wiele nowych jak "Pokłosie" Pasikowskiego, "Obława" Kryształowicza, "W imię..." Szumowskiej czy "Baby blues" Rosłaniec.
- W tym roku sale były pełne, zdarzało się, że brakowało biletów, powiedział Kornel Miglus. Dodał, że to zasługa wyjątkowo ciekawych filmów w tegorocznym programie. Podczas 80 pokazów w siedmiu berlińskich kinach wyświetlono 103 filmy. Były wśród nich zarówno filmy fabularne, jak i dokumentalne, krótkometrażowe, studenckie oraz retrospektywa.
Berlin dobrym miejscem dla polskiego kina
W Berlinie polskie filmy mają swoją publiczność, podkreślają eksperci. - Pokazujemy wybrane formaty kina arthousowego, poszukującego, staramy się prezentować nowe ścieżki, jakimi podążają polscy filmowcy i to się podoba, mówi Miglus. Wśród obrazów były też produkcje dla szerszej publiczności, jak np. "80 milionów". Filmy o tematyce historycznej nie są jednak łatwe w odbiorze dla Niemców.
- Filmy "bardzo polskie", czyli mówiące o nieznanych za granicą wydarzeniach często pozostają niezrozumiane, a w rezultacie zostają w kraju, mówi Miglus i podaje przykład "Katynia" Wajdy. - To jest filmowo dobre kino, ale nie otworzyło ono żadnych nowych ścieżek za granicą, ocenia filmoznawca. Organizatorzy Film POLSKA mówią, że świadomie odchodzą od tzw. "patyny" kina Kieślowskiego i Wajdy, starając się odświeżyć image polskich filmów w Niemczech.
Więcej niż kino
Oprócz pokazów filmowych miały też miejsce ciekawe dyskusje i warsztaty. Po raz pierwszy berliński "Klub Polskich Nieudaczników" zorganizował serię spotkań pt. "Ukryte filmy". Filmowcy opowiadali o niezrealizowanych pomysłach i tłumaczyli, dlaczego nie udało się ich sfinalizować. - Pomyśleliśmy, że takie projekty to ważny element twórczości filmowej, a jako Klub Nieudaczników wypadało nam rozmawiać o "nieudanych" filmach, mówi nie bez samoironii Adam Gusowski. - W tym formacie chodziło o reflekcję nad tym, jak ciężko jest stworzyć pierwotną myśl i jak trudno rozstać się z pomysłem.
Inna seria spotkań pt. "Kamerakunst" ("Sztuka operatorska") proponowała publiczności fachowej analizę obrazu filmowego oraz dyskusję.
Polsko-niemiecka publiczność
Organizatorzy adresują festiwal do publiczności niemieckiej, ale wielu odwiedzających to również Polacy. - Wiele zależało od kina, w którym film był pokazywany, mówi Kornel Miglus. Na seansach było też sporo młodych Polaków, często dzieci imigrantów z Polski, którzy poprzez film zbliżają się do kraju rodziców. - To cieszy i zastanawia, dodaje. Adam Gusowski podkreśla, że po ośmiu latach "panuje prawdziwie festiwalowa atmosfera a berlińczycy już nie pytają, co to za festiwal, bo się do niego przyzwyczaili".
FilmPOLSKA jest największym festiwalem kina polskiego poza granicami kraju. Głównym organizatorem jest Instytut Polski w Berlinie. Oprócz MSZ wspierają go Polski Instytut Filmowy (PISF), Fundacja Polsko-Niemieckiej Współpracy oraz Instytut Adama Mickiewicza. Koszty opiewają na ok. 100 tys. euro.
Róża Romaniec, Berlin
red. odp.: Iwona D. Metzner