Fioletowa maseczka prezydentki Czaputovej
31 marca 2020Deutsche Welle: Zdjęcia z zaprzysiężenia nowego słowackiego rządu ujrzał cały świat. Wszyscy uczestnicy tej uroczystości mieli zasłonięte usta. Prawdziwą furorę zrobiła prezydentka Czaputová z maseczką w kolorze sukienki. Ale w maseczkach prezydentka i przywódcy partii powstającej koalicji wystąpili już tydzień wcześniej. Tamtego dnia na Słowacji było 44 osób zarażonych koronawirusem i nikt nie umarł. Jak ludzie na to reagowali? Nie mówili, że przesada? Nie śmiali się?
Michal Vaszeczka: To godne uwagi, ale się nie śmiali. Potraktowali to, jako poważny sygnał od odpowiedzialnych liderów. Zuzana Czaputová jest dziś przykładem, nie tylko dla Słowacji, jak mają zachowywać się prawdziwi przywódcy. Widzimy nieodpowiedzialne postępowanie Bolsonaro i Trumpa, wahanie się Johnsona i spóźnione reakcje Orbána. Wiemy, że Węgry są tydzień za nami. To budzi dumę z liderów, którzy reagują szybciej niż inni i dobrze nas reprezentują.
Poza tym Czaputová raz jeszcze potwierdziła, że umie dobrze sprzedać nasz mały i niezbyt znany kraj. Gdy odwiedzała Polskę, była ubrana na biało i wyglądała jak Panna Maria. Do Niemiec pojechała w sukni przypominającej niemiecką flagę. Na Węgry wybrała się w szlacheckim kostiumie z czasów monarchii, łączącym to, co słowackie i węgierskie. Do Francji poleciała ubrana jak z najlepszego paryskiego salonu. Ta dobrana do sukienki maseczka tylko dopełniła to, co prezydentka zademonstrowała już wcześniej.
Co się stało, że ludzie tak szybko zaczęli naśladować polityków?
– Na to jest wiele odpowiedzi. Na Słowacji, podobnie jak w innych krajach, nie brak takich, którzy nie przestrzegają przepisów. Ostatnio jednak Słowacy stali się niezwykle posłuszni, nawet ulegli. Maseczki zaczęli nosić na długo przedtem, niż państwo im to nakazało. Na ulicach praktycznie nie widać ludzi bez nich. W supermarketach czy aptekach jest to po prostu wykluczone. Słowacy zaczęli naśladować to, co im pokazali ich polityczni liderzy.
Ale skąd się to wzięło, że ten odzew jest tak powszechny?
– Pierwszy powód jest praktyczny. Słowacy doskonale zdają sobie sprawę, że ich służba zdrowia nie jest w dobrej kondycji, i boją się, że będą na nią skazani. Niemcy, Holendrzy, czy Szwedzi wiedzą zaś, że ich opieka zdrowotna działa.
Drugi powód tkwi głębiej. Słowacy starali się przez całą swoją współczesną historię przetrwać. To wcale nie jest negatywna ocena. Z ewolucyjnego punktu widzenia jest korzystne, by skupić wszystkie swoje siły na przeżyciu.
Inni nie chcieli?
– Na przykład w wypadku Polaków to jednak nie było aż tak silne. Ich postawa wyrażająca się w konstatacji, że można przegrać, ale z honorem, jest Słowakom kompletnie obca. Słowacy po prostu nie chcą przegrywać.
No i wydaje się, że dziś te działania przynoszą rezultaty. Przynajmniej jak na razie. W chwili, gdy rozmawiamy, Słowacja ma mniej niż 230 chorych, a na Covid-19 nie zmarł nikt. No, może jedna kobieta. Zmarła na zawał serca, ale miała koronawirusa. We Włoszech nazwano by ją ofiarą.
To jest stosunkowo dobry rezultat w porównaniu z podobnymi krajami – Chorwacją czy nawet Węgrami, już nie wspominając o Czechach.
Czyli zadecydowały strach i wola przeżycia?
– W kraju, gdzie nieprzestrzeganie prawa stało się czymś w rodzaju sportu narodowego, może to rzeczywiście zaskakiwać. Ale jest jeszcze trzeci powód. Otóż ludzie na Słowacji potrzebują silnych przywódców i jeśli tacy się znajdą, potrafią się im podporządkować. Zwłaszcza, gdy pojawi się zagrożenie. A tak stało się w tym wypadku.
Ale tak naprawdę to nie jest zachowanie z XXI wieku. Raczej z głębi XX czy nawet XIX wieku. Stawiam hipotezę, którą oczywiście należy jeszcze zweryfikować, że bardzo pozytywną rolę odgrywa fakt, że społeczeństwo słowackie wciąż jeszcze jest wiejskie i w dużej części nienowoczesne. Językiem socjologii powiedziałbym, że pierwotna „gemeinschaft”, czyli wspólnota, nie rozpadła się tu całkowicie i nie zamieniła się w zimną „gesellschaft”, czyli społeczność, którą spajają jedynie bezosobowe więzi.
Ale jednak przymus okazał się konieczny. Nowy rząd wprowadził nakaz noszenia maseczek. Czyżby po tygodniu przykład z góry przestał działać?
– Tych bardzo surowych kroków pojawiło się więcej. Oczywiście wszystko zawsze da się wyjaśnić epidemiologią. Ale ten nakaz wprowadzony w czasie, kiedy już prawie wszyscy nosili maseczki, ja tłumaczę sobie inaczej. Otóż – i to jest czwarty powód, o którym jeszcze nie wspomniałem – tradycyjne społeczeństwa bywają konformistyczne. Myślę więc, że rząd kierował się chęcią zlikwidowania ostatnich bastionów nonkonformizmu, które mogłyby się ujawnić zwłaszcza w większych miastach, gdzie koncentracja potencjalnie zakażonych jest najwyższa.
Jak ważnym doświadczeniem jest ten przykład z góry? Czy jest w tym jakieś przesłanie na przyszłość?
– Myślę, że jest to przykład na przyszłość i poniekąd także dla reszty świata. Nawet w tych dniach widzę przedstawicieli władz Nowego Jorku, którzy wciąż nie noszą maseczek. Gdyby je założyli, daliby przykład. Nie rozumiem, dlaczego tego nie robią.
Wszystko, co do tej pory mówiłem o Słowacji, było pozytywne. A teraz będzie aspekt negatywny. Ludzie mogą bowiem po kryzysie stać się bardziej skłonni do podporządkowywania się władzy, do autorytaryzmu, choćby w wersji soft, ponieważ przyzwyczają się, że władzy trzeba słuchać.
W ślad za słowackimi poszli czescy politycy i też założyli maseczki. Ale ten zwyczaj nie przyjął się gdzie indziej. W Warszawie zebrał się parlament. Posłowie dostali maseczki i rękawiczki. Ale gdy przemawiali, żaden nie miał zasłoniętych ust. Prezydenta Dudy, ale i kanclerz Merkel czy prezydenta Macrona ani razu nie widziałem z maseczką na ustach. Może więc politycy na Słowacji i w Czechach przesadzają? Może to jest tylko show?
– Jasne, że to jest show. Ale te maseczki naprawdę pomagają. W maseczce człowiek nie rozpyla wokół siebie tak dużo śliny…
Czyli chroni innych?
– To przecież jasne. Nosząc maseczkę chronię innych przed sobą w razie, gdybym był zarażony. W ten sposób wyrażam im szacunek i jestem z nimi solidarny, co w czasach epidemii jest bardzo ważne.
Po drugie, kiedy na ulicy mam maseczkę na ustach, nie mogę robić wielu rzeczy. Nie mogę splunąć na ziemię, nie mogę nawet zapalić papierosa. O tym nikt głośno nie mówi, ale maseczka eliminuje różne złe nawyki mogące sprzyjać szerzeniu się wirusa.
A po trzecie, istnieje też pewien efekt placebo, który daje ludziom coś w rodzaju ontologicznego poczucia bezpieczeństwa. Idąc na zakupy do supermarketu w maseczce ludzie nie boją się tak bardzo, jak bez niej. To zaś wcale nie jest tak mało znaczące. Wprawdzie to tylko efekt psychologiczny, ale w czasach, gdy ludzie się boją i panikują, jest on naprawdę ważny.
Byłem niedawno w studiu telewizyjnym i wszyscy mieliśmy maseczki. Omal się przez to nie udusiłem, to było okropne. Jednak uznaliśmy, że trzeba ludziom pokazać, że i ci, którzy występują przed kamerami, uświadamiają sobie powagę sytuacji. Bo tu chodzi o przykład.
Rozmawiał Aureliusz M. Pędziwol
*Socjolog Michal Vaszeczka (rocznik 1972) zajmuje się kwestiami etnicznymi i rasowymi, oraz badaniem populizmu i ekstremizmu. Jest przedstawicielem Słowacji w Europejskiej Komisji Przeciw Rasizmowi i Nietolerancji ECRI przy Radzie Europy w Strasburgu.