1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Francja. Klęska prezydenta Macrona

20 czerwca 2022

Wybory parlamentarne we Francji zakończyły się gorzką porażką urzędującego prezydenta. Centrowa koalicja Macrona zdobyła zdecydowanie za mało głosów, by mieć bezwzględną większość, przez co będzie zdana na partnerów.

https://p.dw.com/p/4CvmJ
Wybory parlamentarne we Francji
Emmanuel Macron oddaje swój głos w Le Touquet na północy FrancjiZdjęcie: Michel Spingler/AP Photo/picture alliance

Dla prezydenta Francji druga tura wyborów parlamentarnych okazała się gorzką porażką. Co prawda w kwietniu został ponownie wybrany przyzwoitą większością głosów, jednak teraz Francuzi odmówili mu większości w Zgromadzeniu Narodowym, koniecznej do wygodnego sprawowania władzy. Jego ugrupowanie polityczne, utworzone z byłych socjalistów i konserwatystów, przemianowane ostatnio na „Odrodzenie”, zamiast odrodzenia przeżyło prawdziwą tragedię.

Podzielony parlament i niechęć do polityki

Być może najbardziej szokującym rezultatem wyborczego wieczoru okazała się liczba osób, które nie wzięły udziału w głosowaniu: 54 procent Francuzów, zwłaszcza młodszych i pochodzących z warstw o niższych dochodach, odmówiło pójścia do urn w drugiej turze wyborów. Było ich o dwa punkty procentowe więcej niż w pierwszej rundzie.

Już podczas wiosennych wyborów prezydenckich wiele mówiono i pisano o zmęczeniu polityką Francuzów oraz ich frustracji wobec politycznego establishmentu w Paryżu. Obecne wyniki wyborów parlamentarnych potwierdzają te opinie i analizy oraz pośrednio zawierają postulat zasadniczych reform francuskiego systemu władzy.

Wybory parlamentarne we Francji
Jean-Luc Mélenchon podczas przemówienia po ogłoszeniu wyników wyborówZdjęcie: BERTRAND GUAY/AFP/Getty Images

Ci, którzy zdecydowali się pójść do urn, zagłosowali tak, że żaden z bloków politycznych nie zbliżył się nawet do uzyskania jakiejkolwiek większości. Lider nowej zjednoczonej lewicy, Jean-Luc Mélenchon, już podczas kampanii wyborczej zgłosił swoją kandydaturę na nowego premiera. Mając około 130 miejsc, jego sojusz będzie teraz drugą, najsilniejszą frakcją w Zgromadzeniu Narodowym, ale nie będzie miał żadnych szans na utworzenie rządu.

W ostatnich tygodniach zagorzały lewicowiec Mélenchon wielokrotnie twierdził, że Macron pogrążył kraj w chaosie i wtrącił go w „otchłań społecznego piekła”. Taka retoryka dała mu, co prawda, dobry wynik i zapewniła wiele głosów młodych wyborców, którzy nie widzieli dla siebie szans na awans społeczny, ale nie zapewniła mu uzyskania upragnionej większości parlamentarnej. 

Prezydent mniejszości i ciche porozumienie

Po drugiej stronie partyjnego spektrum duży sukces odniosła skrajna prawica skupiona wokół Marine Le Pen. Udało się jej dziesięciokrotnie zwiększyć liczbę swoich posłów i uzyskać status trzeciego co do wielkości klubu poselskiego w Zgromadzeniu Narodowym. Znacznie zwiększy to wpływy polityczne Le Pen, z drugiej strony jednak w dalszym ciągu będzie obowiązywał swoisty „kordon sanitarny”, czyli ciche porozumienie pozostałych ugrupowań politycznych na niepodejmowanie jakiejkolwiek współpracy z jej Zjednoczeniem Narodowym.

Wybory parlamentarne we Francji
Marine Le Pen rozmawia z dziennikarzami podczas kampanii wyborczejZdjęcie: JEAN-CHRISTOPHE VERHAEGEN/AFP

„Dziś wieczorem Francuzi wzięli swój los we własne ręce i uczynili z Emmanuela Macrona prezydenta mniejszości” – cieszyła się Marine Le Pen. To, kto jest odpowiedzialny za taki wynik wyborów, pokażą dopiero analizy przedstawiające zmiany w głosowaniu wyborców na różne ugrupowania.

Konserwatyści, czyli Republikanie w koalicji z Unią Demokratów i Niezależnych (UDI), zajęli niezadowalające ich czwarte miejsce. Już podczas wyborów prezydenckich ich kandydatka Rachida Dati poniosła sromotną klęskę, uzyskując mniej niż pięć procent głosów. Nie powiodły się wszystkie dotychczasowe próby ożywienia tradycyjnej partii rządowej we Francji.

Szok w obozie Macrona

Minister finansów Bruno Le Maire mówił o „demokratycznym wstrząsie”, ale mimo to ma nadzieję, że obóz Macrona nadal będzie mógł rządzić.

Także premier Elisabeth Borne mówiła o „porażce dla kraju” w obliczu obecnych, poważnych wyzwań na arenie międzynarodowej, ale obiecała, że „spróbuje utworzyć większość”, trzeba bowiem poszukiwać kompromisów i pracować nad dialogiem między różnymi orientacjami politycznymi. Zapewniła jednocześnie, że jej rząd będzie w dalszym ciągu bronił siły nabywczej Francuzów przed inflacją, a ochrona środowiska naturalnego stanie się najważniejszym zadaniem polityki. W gruncie rzeczy wszystko to brzmi jak zaproszenie dla sił lewicowych.

 

Nie potwierdziły się przedwyborcze prognozy. Gdy jeszcze wierzono, że – zgodnie z wynikami sondaży – partii prezydenckiej zabraknie zaledwie kilkunastu miejsc w Zgromadzeniu Narodowym do uzyskania absolutnej większości, miały one zostać uzyskane od byłych socjalistów i konserwatystów. Stałe koalicje rządowe były do tej pory czymś obcym we francuskiej polityce. Jednak wczoraj (19.06.2022) wieczorem w powyborczych audycjach telewizyjnych wyniki drugiej tury wyborów parlamentarnych wielokrotnie przedstawiano jako wezwanie do rozwijania wyobraźni politycznej i wzięcia Niemiec za wzór do naśladowania.

W praktyce jednak tylko konserwatyści mogliby być brani pod uwagę jako partnerzy koalicyjni Macrona. Po kolejnym słabym wyniku wyborczym Republikanów ich lider Christian Jacob oświadczył, że są „w opozycji przeciwko Macronowi”, a cała jego partia też tak to widzi. Oznacza to, że albo Jacob chce drogo sprzedać swoje głosy, albo boi się, że pozostali jeszcze konserwatyści mogą przejść do centrowego obozu politycznego prezydenta Francji.

Prawie wszyscy przegrali

Takiego wyniku wyborów parlamentarnych w najnowszej historii Francji jeszcze nie było. Ostatni raz większość parlamentarną utracił prezydent Jacques Chirac w 1997 roku, co zmusiło go do kohabitacji z socjalistami. Socjaliści wraz z komunistami wtedy stanowili jednak większość deputowanych, przez co mogli ubiegać się o urząd premiera i w znacznym stopniu zneutralizować konserwatywnego prezydenta.

Obecnie we francuskim Zgromadzeniu Narodowym reprezentowane są cztery, raczej niekompatybilne, obozy politycznie, co sprawia, że konstruktywna współpraca między nimi jest mało prawdopodobna lub co najmniej trudna. Prezydent Macron i jego rząd mogą, co prawda, utrzymać się na stanowiskach, ponieważ nie muszą być zatwierdzeni przez parlament. Jednak bez stałego partnera koalicyjnego musieliby w każdym przypadku uzyskać większość głosów w Zgromadzeniu Narodowym dla swoich projektów ustaw. Uchwalenie każdego budżetu państwa stałoby się wtedy swoistym tańcem na linie, co w dłuższej perspektywie jest wręcz niemożliwe do utrzymania.

Francuskie wybory parlamentarne przegrali także analitycy, którzy przewidywali, że obóz Macrona i lewica zdobędą o wiele więcej głosów.

Wybory parlamentarne we Francji
Nietęgie miny w obozie MacronaZdjęcie: Michael Baucher/PanoramiC/IMAGO

Matthieu Doiret z instytutu badania opinii publicznej Ipsos powiedział w wywiadzie dla France 24, że w tych wyborach przegrali wszyscy oprócz skrajnej prawicy. Jednak zarówno ona, jak i Zjednoczona Lewica twierdzą obecnie, że ich celem jest pozbawienie Macrona większości w parlamencie. W ubiegłym tygodniu prezydent zaapelował do wyborców, żeby nie pogłębiali nieporządku na arenie międzynarodowej i nie wprowadzali dodatkowego chaosu, ale ta prośba przeszła, jak widać, bez echa.

– Wynik wyborów jest być może taki, jakiego chcieli wyborcy – wyjaśnił ekspert. W nowym sondażu 38 procent Francuzów opowiedziało się za polityką raczej lewicową, kolejne 38 procent – za utrzymaniem obecnego kierunku, a tylko 25 procent – za zwrotem w prawo. Jednak, jak na ironię, Emmanuel Macron może być zmuszony do przesunięcia się na prawo po tym wyniku wyborów, jak twierdzą analitycy.

Teraz jasne jest tylko to, że dotychczasowy impet polityczny Macrona i jego wcześniejsza pewność zwycięstwa zostały przełamane. Po pięciu latach samodzielnych rządów musi poszukać dla siebie partnerów politycznych, co do tej pory nie należało do jego mocnych stron. Mało prawdopodobne jest, by udało mu się w obecnej sytuacji przeprowadzić jakieś poważne reformy, a jeśli uda mu się przetrwać kolejne pięć lat na stanowisku, będą one o wiele trudniejsze niż jego pierwsza kadencja.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>