Francuska policja opieszała, ale skuteczna
3 stycznia 2021Według policyjnych cyber-ekspertów organizatorzy dzikich imprez, których do dzisiaj szukają służby w całej Francji z kontrwywiadem włącznie, skrzyknęli się na Sylwestra już parę miesięcy wcześniej. Policja miała na oku media społecznościowe, w których „ustawiano” spotkanie, ale oczywiście bez szczegółów. Bez dat. Bez lokalizacji. Te informacje zostawiono na ostatnią chwilę. A mimo wszystko do maleńkiej miejscowości w bretońskim departamencie Ille-et-Vilaine, którego stolicą jest przepiękne Rennes, przybyły tysiące.
Interwencja policji
Hangar. Ogromny. Pusty. Lieuron, „dziura” na południu departamentu z 13 tysiącami mieszkańców, od czwartku (31.12.) przeżywała najazd gości. Głównie z Francji, ale także z Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Holandii, Belgii i Polski – w sumie dwa i pół tysiąca ludzi.
Policja jest obecna. W sylwestrową noc naciera i zostaje odparta. Uczestnicy nielegalnej imprezy są przygotowani na atak. W ruch idą race. W kierunku policjantów w zbrojach, wyglądających jak średniowieczni łucznicy kryjący się za tarczami, lecą cegły, kamienie i żelazne „bliżej niezidentyfikowane obiekty.”
„Siły porządkowe usiłowały przejąć kontrolę w hangarze gdzie organizowano tę dziką dyskotekę bez maseczek, gdy doszło do pierwszych starć” - wyjaśnia Emmanuel Berthier, prefekt departamentu Ille-et–Vilaine i dodaje, że w noc sylwestrową trzech żandarmów zostało rannych, a jeden samochód patrolowy policji został podpalony.
Policja się wycofuje, ale szczelnym kordonem odgradza miejsce „rave party” od reszty wioski. Ponad dobę później, w sobotę, przypuszcza atak. Wystawia 1600 mandatów – 225 kar za posiadanie środków odurzających, 1225 za złamanie restrykcji koronowych.
„Wszystkie te osoby otrzymały mandaty, a ich dane są zapisane” - mówi szef żandarmerii w Ille-et-Vilaine. Pierre Sauvegrain, zaś prefekt departamentu Emmanuel Berthier, podkreślił, że „wszyscy uczestnicy tego spotkania, którzy narazili siebie i innych na niebezpieczeństwo związane z koronawirusem, powinni się teraz poddać rygorom sanitarnym. Przez tydzień powinni pozostawać w odosobnieniu, które sobie sami narzucą, a następnie zbadać się, czy są zakażeni. W ten sposób można zadbać o innych”.
Władze radzą, aby Agencji Regionalnej Zdrowia zostawić wszystkie swoje dane kontaktowe.
Żyć w „wolnym świecie”
Zdecydowana większość Francuzek i Francuzów przestrzega narzuconych na społeczeństwo ograniczeń. Jednak niektórzy młodzi ludzie, którzy bynajmniej nie uważają, że epidemia nie istnieje, ale chcą ” żyć w wolnym świecie” - jak to ujął jeden z nich pytany przez francuskie media o ich punkt widzenia - organizują niezgodne z prawem imprezy w domach, piwnicach albo na skwerkach. „Żeby była muzyka, radość” - mówi jeden z organizatorów. I podkreśla: „Udaje się nam.”
Policja uważa inaczej. Taki zlot jak w Bretanii, w Lieuron, to już nie przejdzie” - mówi wysoki rangą funkcjonariusz. Jak zwykle w takich sytuacjach, pojawiło się pytanie, czy po starciach w sylwestrową noc trzeba było czekać aż 36 godzin, by policja interweniowała.
Policji udało się wykryć kilkanaście takich „nielegalnych prywatek”. Skrzykują się na pięć minut przed północą. Nie ma ich dużo – 5-9 osób. I świętują na swój sposób, niezgodny z przepisami.
Francja obawia się dalszego wzrostu zakażeń koronawirusem. Dotychczas zaraziło się nim 2,6 miliona osób, zmarło prawie 65 000. W regionach szczególnie dotkniętych pandemią obowiązuje od soboty zakaz wychodzenia z domu od godziny 18-tej, w pozostałych regionach Francji od 20-tej.
Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na facebooku! >>