"Galeria cieni" - wystawa obrazów bez obrazów
9 stycznia 2009Na wystawie pokazuje się tylko czarno-białe kopie dzieł zaginionych - czy przeważnie zrabowanych w czasie II wojny światowej, które znajdowały się w posiadaniu akwizgrańskiej kolekcji malarstwa.
Katalog akwizgrańskiej kolekcji z roku 1932 ujmował 500 dzieł sztuki, 200 z nich zaginęło w wirach II wojny światowej. Najpierw zostały one ukryte, aby uchronić je przed bombardowaniami, potem zostały zarekwirowane przez Rosjan i wywiezione.
Przez dziesięciolecia nie było nic wiadomo o ich dalszym losie - aż do czasu wystawy „Galeria cieni".
Szczególna atmosfera
Atmosfera tej wystawy w muzeum Suermondt-Ludwig jest bardzo szczególna: na ciemnych ścianach wiszą albo puste ramy, albo czarno-białe reprodukcje zaginionych dzieł. Dyrektor muzeum Peter van den Brink nazywa pokaz ten "wystawą fantomów".
- "Ta wystawa jest właściwie paradoksem. Zrobiliśmy wystawę obrazów, których właściwie nie ma, czego się przecież normalnie nie robi" - mówi.
Dlatego wielkim zaskoczeniem i szczęśliwym zrządzeniem losu był moment, kiedy tuż po otwarciu wystawy z Ukrainy zgłosiła się do niego para niemieckich turystów, którzy poinformowali go, że w muzeum sztuki w Symferopolu na Krymie odkryli 80 obrazów pochodzących z Niemiec.
- "Na naszej stronie internetowej zobaczyli, że zajmujemy się tym tematem i w naszym banku danych mogli obejrzeć zaginione dzieła i porównać je z tymi pokazywanymi na Ukrainie. Dostaliśmy od nich DVD ze sfilmowanymi na wideo obrazami" - wyjaśnia dyrektor muzeum.
Odważna dyrektorka
Szybko nawiązano kontakt z muzeum w Symferopolu i 14 stycznia 2009 zespół pracowników z Akwizgranu udaje się w podróż na Krym, aby naocznie przekonać się o istnieniu tych obrazów. Niemieckich gości przyjmie Laryna Kudrjaszowa, dyrektorka muzeum w Symferopolu, która podobnie jak jej niemieccy koledzy była zdania, że najpierw spotkać powinni się specjaliści z dziedziny sztuki, a polityków należy trzymać póki co, z daleka. Dyrektor Kudrjaszowa wiąże duże nadzieje z tym spotkaniem.
- "Ponieważ nie jesteśmy politykami tylko pracownikami muzeów, można spodziewać się konstruktywnej współpracy. W tej sposób mogą powstać kontakty nie tylko pomiędzy muzeami, ale i innymi placówkami kulturalnymi w obydwu miastach. Do tej pory nie ma tak bliskich kontaktów - a powinny być – twierdzi Kudrjaszowa.
Jak przyznaje dyrektor van den Brink - jego ukraińska koleżanka okazała się być bardzo kooperatywna i bardzo otwarcie podeszła do tego tematu. Nie ma on też zamiaru nic forsować na siłę:
- "Trzeba postępować bardzo delikatnie. Nikt nie ma zamiaru natychmiast występować z żądaniem restytucji - to w ogóle nie gra roli. Ważniejsze jest wyrażenie uznania dla odważnego kroku dyrektorki muzeum. W odróżnieniu od dyrektorów innych muzeów z dawnego ZSRR nie bała się wystawić tych obrazów. Otworzyła drzwi magazynów, powiesiła obrazy na ścianach - bo tam jest przecież ich miejsce a nie w magazynach - i pokazała je publiczności" - ocenia van den Brink.
Ma on nadzieję, że za przykładem Symferopola pójdą inne muzea na Ukrainie, w Rosji czy w Gruzji i też ujawnią swoje zbiory.
Z Akwizgranu na Ukrainę
W skład zaginionej akwizgrańskiej kolekcji sztuki wchodzą obrazy z XVII-XIX wieku. Historia tej niezwykłej odysei rozpoczęła się przez 70 laty, kiedy obrazy wywieziono w okolice Drezna, aby ukryć je na Zamku Albrechtsburg. Zagrabione potem przez Rosjan prawdopodobnie przez Moskwę czy Leningrad dostały się na Ukrainę, gdzie przez dziesięciolecia trzymano je pod kluczem. Obecnie zdecydowano się je pokazać - z wyraźną informacją, skąd pochodzą.
Strona ukraińska podkreśla oczywiście, że te dzieła sztuki są rodzajem odszkodowania ("restytucji zastępczej") za zniszczone ukraińskie dziedzictwo kulturalne - jest to stanowisko zgodne z literą ukraińskiego prawa. Ale dyrektor Kudrjaszowa może sobie wyobrazić, że między muzeami mogłaby nastąpić wymiana kolekcji na jakiś czas.
- "Możnaby pokazać część dzieł znajdujących się w naszym posiadaniu w Akwizgranie, a u nas dzieła z kolekcji niemieckiej o podobnych walorach“ - twierdzi ukraińska dyrektorka.
Ostrożny entuzjazm
Jej niemiecki kolega pomysł ten przyjmuje z entuzjazmem. Jego zdaniem pokazanie w Niemczech tych obrazów byłoby absolutną sensacją.
- "Trzeba jednak wcześniej wyjaśnić, czy wolno nam do Niemiec sprowadzić te obrazy i czy nie pociągnęłoby to za sobą ich natychmiastowej rekwiracji. Bo jeżeli w świetle przepisów musiałyby one zostać zarekwirowane, ponieważ są własnością Niemiec, to nikt nie przystanie na taką wymianę" - zastanawia się dyrektor.
Van den Brink czuje się zobowiązany do przestrzegania obowiązujących przepisów i do podtrzymywania roszczeń restytucyjnych niemieckiej strony. Lecz na razie wyklucza on wszelkie polityczne implikacje i pozostawia te sprawy do uregulowania na najwyższych szczeblach politycznych.