Gaza: co dalej po obaleniu Hamasu?
26 października 2023Izrael zmobilizował ok. 350 tysięcy rezerwistów. Część wojsk stoi na granicy z Libanem, część na granicy ze Strefą Gazy. Celem oczekiwanej od dłuższego czasu ofensywy lądowej w Gazie jest rozbicie zbrojnej islamistycznej organizacji Hamas, uznawanej przez Niemcy, Unię Europejską, Stany Zjednoczone i wiele innych krajów za ugrupowanie terrorystyczne.
To posunięcie bez alternatywy – podkreśla Michael Milshtein, były pracownik izraelskiego wywiadu wojskowego, a dziś badacz w Moshe Dayan Center na Uniwersytecie w Tel Awiwie. W kontekście interesów bezpieczeństwa Izraela jednoznacznie ocenia przeciwnika: – Hamas zawsze bardzo jasno formułował swoje cele – wspieranie dżihadu i zniszczenie Izraela. Nigdy nie uważał poprawy sytuacji gospodarczej za strategiczne osiągnięcie i zawsze zapowiadał przyszłą ofensywę przeciwko Izraelowi – mówi izraelski ekspert w rozmowie z DW.
Zapobiec nowej próżni władzy
Już teraz nasuwa się jednak pytanie: jak Strefa Gazy ma być zarządzana politycznie po zamierzonym przez Izrael zniszczeniu Hamasu i jego struktur terroru? Izraelczycy nie udzielili na to jeszcze oficjalnej odpowiedzi. Nie da się też z całą pewnością przewidzieć, czy tym razem – inaczej niż wcześniej – rzeczywiście uda im się całkowicie wyeliminować Hamas.
Jedna rzecz jest jednak zdaniem Milshteina oczywista: nie wolno dopuścić do powstania próżni władzy. – Szybkie wycofanie się po rozbiciu reżimu Hamasu wytworzyłoby próżnię, którą wypełniłyby anarchia i radykalne grupy islamistyczne.
To, że polityczna próżnia władzy może przyciągnąć siły jeszcze skrajniejsze, okazało się choćby w Afganistanie, gdzie „Państwo Islamskie” (IS) wykorzystywało do swoich celów notoryczną słabość instytucji rządowych także po zdobyciu władzy przez talibów. Podobne rzeczy udawały się IS w strefie Sahelu, gdzie również była im na rękę słabość lub zgoła nieobecność struktur państwowych. Także Iran ze swoimi fantazjami o unicestwieniu Izraela mógłby jeszcze wyciągnąć korzyść z próżni władzy i odczuwać pokusę, by – mimo ewentualnej utraty swoich dotychczasowych „partnerów” takich jak Hamas i Islamski Dżihad – nowymi metodami lub nawet z nowymi sojusznikami stworzyć permanentne zagrożenie dla Izraela.
Jak w tych okolicznościach mógłby wyglądać nowy ład w Strefie Gazy? Milshtein widzi kilka opcji – wszystkie są jednak problematyczne. Podobnie zapatruje się na to Stephan Stetter, politolog z Uniwersytetu Bundeswehry w Monachium.
Scenariusz 1: Izrael znów kontroluje Strefę Gazy
Jednym z możliwych scenariuszy byłoby ponowne przejęcie przez Izrael bezpośredniej kontroli wojskowej nad Strefą Gazy – tak jak to było do 2005 roku. Oznaczałoby to powrót Izraela jako władzy okupacyjnej na tym terytorium. Taki krok mógłby jednak sprowokować nowy zbrojny opór. Miałby ponadto fatalne skutki dla równowagi sił w regionie – mówi DW politolog Stephan Stetter. – Podniosłyby się wtedy w Izraelu głosy za ponownym zasiedlaniem Strefy Gazy przez Izraelczyków. To zaś byłoby wodą na młyn także tych wszystkich, którzy chcą podtrzymywać i podsycać konflikt izraelsko-palestyński.
Niemiecki ekspert wskazuje również, że władza okupacyjna miałaby – przynajmniej teoretycznie zgodnie z prawem międzynarodowym – również obowiązki wobec miejscowej ludności. – To zadanie musiałby wziąć na siebie przede wszystkim sam Izrael, co przekroczyłoby wszelkie możliwości tego kraju. Tym bardziej że Izrael już teraz ucierpiał gospodarczo wskutek ataku Hamasu 7 października. Zdaniem Stettera Izrael zapewne nie mógłby przeforsować ponownej okupacji wbrew politycznemu oporowi swoich zachodnich sojuszników – przede wszystkim USA. Ponadto takie posunięcie znacznie obciążyłoby stosunki Izraela z tymi państwami arabskimi, z którymi zawarł on już układy pokojowe albo planuje to zrobić. – Dlatego uważam taki krok za mało prawdopodobny – podsumowuje Stetter.
Ten scenariusz postawiłby Izrael przed jeszcze jednym problemem – państwo żydowskie musiałoby się nadal izolować od całkowicie wrogo do niego nastawionej Strefy Gazy. „Izrael stałby się dyrekcją więzienia i musiałby po wsze czasy władać ogromnym obozem jenieckim (do którego przez długi czas porównywano Gazę)” – napisano niedawno w renomowanym czasopiśmie politycznym „Foreign Affairs”.
Scenariusz 2: przejęcie władzy przez Autonomię Palestyńską
Alternatywnie do Strefy Gazy mogłaby też powrócić Autonomia Palestyńska i znów nią zarządzać. Ten plan ma przede wszystkim jedną słabość – twierdzi izraelski ekspert Michael Milshtein. Wskazuje, że kierowana przez Mahmuda Abbasa Autonomia nadal pełni rolę rządu z prezydentem i premierem na Zachodnim Brzegu Jordanu, ale de facto sprawuje tam kontrolę tylko w niewielkim stopniu. Większość władzy na tym palestyńskim terytorium ma Izrael. – Powinniśmy pamiętać, jak słaby i niepopularny jest Abu Mazen – podkreśla. Abu Mazen to używana głównie w świecie arabskim wersja imienia i nazwiska prezydenta Autonomii.
Autonomia Palestyńska i dominująca w niej Fatah, partia Mahmuda Abbasa, są na Zachodnim Brzegu Jordanu rzeczywiście skrajnie niepopularne. Korupcja i brak osiągnięć rządu są przyczyną ustawicznych protestów obywateli. Autonomii zarzuca się też brak legitymacji demokratycznej. Ostatnie wybory prezydenckie odbyły się w roku 2005, od tego czasu Abbas rządzi tam poniekąd jako „wieczny” przywódca Palestyńczyków bez kolejnego mandatu od wyborców. O ile w krajach zachodnich ściągnął na siebie ostatnio krytykę głównie z powodu wypowiedzi antysemickich i braku zdystansowania się od terroru Hamasu, o tyle na Zachodnim Brzegu Jordanu niemało Palestyńczyków zarzuca mu nie dość zdecydowane przeciwstawianie się Izraelowi jako władzy okupacyjnej.
Stephan Stetter wskazuje również na inny problem: – Gdyby Autonomia Palestyńska zainstalowała się w Strefie Gazy po zwycięstwie Izraela nad Hamasem, to niektórzy mogliby ją uznać za beneficjenta wojny, który przejął władzę kosztem jej ofiar. Takiego wrażenia Autonomia musi się jego zdaniem wystrzegać. – Powinna ona jednak odgrywać ważną rolę we wszystkich innych scenariuszach dotyczących przyszłości Strefy Gazy – mówi niemiecki badacz konfliktów i ekspert w dziedzinie polityki międzynarodowej.
Scenariusz 3: mieszana palestyńska administracja cywilna
Lepszą, choć trudną opcją byłaby mieszana palestyńska administracja cywilna – twierdzi Michael Milshtein. Składałaby się ona z różnych przedstawicieli palestyńskiego społeczeństwa – w tym burmistrzów – i utrzymywała ścisłe relacje z Autonomią Palestyńską.
Taki model mogłyby zdaniem izraelskiego eksperta poprzeć na przykład Egipt, Stany Zjednoczone, Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Milshtein przyznaje, że taki ład mógłby się okazać stabilny tylko na krótką metę. – Byłby on jednak znacznie lepszy od wszystkich innych alternatyw.
Scenariusz 4: zarząd ONZ
Czysto teoretycznie także Narody Zjednoczone mogą wziąć na siebie zarządzanie strefą konfliktu po klęsce jednej z jego stron – twierdzi Stephan Stetten, wskazując na wcześniejsze modele tego rodzaju na przykład w Kosowie lub Timorze Wschodnim. – W Strefie Gazy nie jest to jednak realistyczne.
W tym wypadku byłoby to zapewne znacznie trudniejsze lub zgoła niemożliwe, ponieważ ten konflikt w zbyt dużym stopniu znajduje się w centrum uwagi społeczności światowej. Krytycznie zapatrywano by się również na ewentualnie ważną rolę państw zachodnich – argumentuje niemiecki politolog. Ponadto wyniknęłaby trudna kwestia odpowiedniego mandatu ONZ.
Scenariusz 5: zarząd państw arabskich
Stephan Stetter preferowałby inny scenariusz: państwa arabskie mogłyby przejąć zarządzanie Strefą Gazy jako główna siła, ale współdziałając z Autonomią Palestyńską. – Z innych przyczyn mogłoby to leżeć w interesie niektórych państw arabskich, mianowicie tych, które mają silne zastrzeżenia do Bractwa Muzułmańskiego – a Hamas jest przecież jego palestyńską gałęzią. Egipt podejmował działania przeciwko Bractwu Muzułmańskiemu, a ugrupowanie to jest zwalczane również w Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Mimo że oficjalna retoryka rządów tych krajów pod wpływem antyizraelskich nastrojów w społeczeństwach wysuwa obecnie na pierwszy plan solidarność z Palestyńczykami i cierpienia palestyńskiej ludności cywilnej, to zdaniem Stettera w Rijadzie i Kairze klęska Hamasu nie byłaby raczej uznana za niedobrą wiadomość.
Przede wszystkim jednak – jak argumentuje niemiecki badacz konfliktów – w razie takiego scenariusza udałoby się może przekonać Palestyńczyków, że nie zostałyby narażone na szwank ich podstawowe interesy – samostanowienie narodowe i powstanie państwa palestyńskiego. – Potrzeba jednak do tego zespolenia sił, również we współpracy z Zachodem i ONZ. Zdaniem Stettena ten model nie tylko dawałby długofalową perspektywę Palestyńczykom, lecz również zapewnił więcej bezpieczeństwa Izraelowi.
W obliczu obecnej eskalacji z kilkoma tysiącami zabitych wydaje się jednak raczej niejasne, czy i za jaką cenę nawet te państwa arabskie, które utrzymują oficjalne stosunki z Izraelem, byłyby teraz gotowe wziąć na siebie ryzyko takiej misji i możliwego niepowodzenia. Być może zatem taki model będzie wchodził w grę dopiero w średniej perspektywie czasowej.