Gdzie w Niemczech mieszka bieda?
26 sierpnia 2014Mieszkańcom dużych miast w Niemczech coraz bardziej grozi popadnięcie w biedę, stwierdzają autorzy analizy "Regionaler Armutsvergleich ("Regionalne porównanie poziomu ubóstwa") kolońskiego Instytutu Niemieckiej Gospodarki (IW), placówki naukowej zbliżonej do kół pracodawców.
W największych niemieckich miastach stwierdzono coraz szybciej spadające dochody i malejącą siłę nabywczą, w porównaniu z poziomem odnotowywanym na prowincji.
Zanik różnic wschód-zachód
Pogłębiająca się przepaść wynika m.in. z rosnących czynszów za mieszkanie.
Za to zmniejszają się powoli różnice pomiędzy wschodnią i zachodnią częścią Niemiec. Jeżeli weźmie się pod uwagę same tylko dochody, różnica ta istnieje w dalszym ciągu, lecz jeżeli uwzględni się przy tym także różnice w poziomie cen pomiędzy dużymi miastami i prowincją oraz wschodem i zachodem Niemiec, "wskaźnik ubóstwa" już nie wykazuje tak dużych różnic, wyjaśniają autorzy analizy Christoph Schroeder i Klaus-Reiner Roehl.
I tak na przykład w Turyngii odnotowano jeden z najniższych wskaźników biedy (3. miejsce) wśród wszystkich krajów związkowych Niemiec. Brandenburgia ma największą siłę nabywczą wśród wszystkich "nowych landów" RFN, podobną do Hamburga, wyjaśnia dyrektor instytutu IW Michael Huether.
W określaniu poziomu ubóstwa naukowcy rozróżniają dwie kategorie: biedy pod względem dochodów i biedy pod względem siły nabywczej.
Kolonia miastem biedaków
Badacze stwierdzili, że dużo większe różnice zaznaczają się w zestawieniu miast z prowincją. W regionach pozamiejskich jedynie 14 proc. ludzi można uznać za biednych pod względem siły nabywczej, w miastach jest to 22 proc. Szczególnie dramatycznie przedstawia się to w Kolonii, gdzie aż 26 proc. mieszkańców można określić jako biednych pod względem siły nabywczej. Tuż za nimi plasują się mieszkańcy Dortmundu i Berlina. Prawie co czwarty mieszkaniec Bremerhaven i Duisburga należy także do tej kategorii.
Kiedy za pięć lat wygaśnie tak zwany "pakt solidarnościowy II", dzięki któremu od momentu zjednoczenia Niemiec dokonuje się transferu środków do wschodnich Niemiec, trzeba będzie pomyśleć o innym ukierunkowaniu polityki wsparcia dla regionów, postuluje szef IW. To właśnie duże aglomeracje miejskie w zachodnich Niemczech wymagają dofinansowania w dziedzinie inwestycji, wsparcia działalności gospodarczej, edukacji i integracji, stwierdzili naukowcy.
Mniej niż 870 euro miesięcznie
Ubóstwo względne ma zmienną wartość i odnosi się do przeciętnego poziomu życia w danym kraju, mierzonego na ogół wysokością przeciętnych dochodów. W Niemczech jest to poniżej 60 proc. średniego dochodu.
Instytut IW dane o względnym ubóstwie mierzonym wysokością dochodów porównał z cenami w danym regionie. W ten sposób ekonomiści stworzyli pojęcie ubóstwa mierzonego siłą nabywczą, co uważają za dużo bardziej wymowne.
W pojęciu instytutu IW ubogi pod względem dochodów jest w Niemczech ktoś, kto żyjąc w pojedynkę dysponuje dochodami niższymi niż 870 euro miesięcznie. Jeżeli jednak ktoś mieszkający w Monachium chce pozwolić sobie na tyle samo, co osoba mająca do dyspozycji gdzie indziej 870 euro, potrzebuje na to 1030 euro. W mieście Stendal w Saksonii-Anhalcie czy w regionie Vogtland na styku Bawarii, Turyngii i Saksonii, na taki sam styl życia potrzeba niecałych 800 euro.
Naukowcy stwierdzili, że znacznie spadła siła nabywcza mieszkańców takich miast jak Duisburg, Dortmund czy Gelsenkirchen. Poważne problemy odczuwalne są także w tym względzie w Meklemburgii-Pomorzu Przednim.
tagesschau.de / Małgorzata Matzke