Gminy muzułmańskie zbyt mało troszczą się o uchodźców
13 września 2015Te zdjęcia obiegają w tych dniach świat: uchodźcy, wymęczone dzieci i dorośli, wysiadają z pociągów na dworcach w Niemczech. Oklaski, spontaniczne gesty powitania, wtykane w rękę butelki z wodą, jedzenie, zabawki. Podstawowa opieka lekarska, potem ośrodki recepcyjne, przepełnione noclegownie, biurokracja, zupełnie nowy świat.
To, że zmasowany napływ uchodźców do Niemiec - w ostatnich dniach ok. 7 tys. dziennie - nie przerodził się jeszcze w kompletny chaos, kraj zawdzięcza niezmordowanym wolontariuszom, którzy potrafią działać spontaniczniej i elastyczniej niż państwowa machina.
Brak zaangażowania na rzecz ogółu
Uchodźcy przybywają z Bałkanów, Środkowego Wschodu, Afryki. Ponieważ ponad połowa z nich pochodzi z krajów muzułmańskich, coraz częściej słyszy się krytyczne głosy, że muzułmańskie organizacje i zrzeszenia niewiele robią dla swoich braci i sióstr w wierze.
- Mamy wrażenie, że organizacje islamskie zaniedbują swej społecznej współodpowiedzialności - powiedział Ali Ertan Toprak w rozmowie z Deutsche Welle. Przewodniczący Gminy Kurdyjskiej w Niemczech zaznacza, że w miarę jak będą przybywać do RFN dalsi uchodźcy, rosła będzie także gotowość do niesienia pomocy w całym społeczeństwie, ale równie dobrze ta gotowość może się nagle skończyć.
- Niemieccy muzułmanie żyją od dziesięcioleci w Niemczech. Kto czuje się częścią tego społeczeństwa, ten musi przejąć także odpowiedzialność za dobro ogółu. Nie można tylko wymagać i brać, lecz trzeba samemu coś z siebie dać - twierdzi kurdyjski działacz.
Tymi słowami krytyki chce on potrzasnąć muzułmańską społecznością w Niemczech. Codziennie widać przykłady, jak niemieckie parafie Kościołów chrześcijańskich pomagają uchodźcom. Wspólnota muzułmanów powinna także pokazać, jak wygląda jej zaangażowanie, postuluje Toprak.
- Życzyłbym sobie bardzo, żeby organizacje islamskie i ich rada koordynacyjna organizowały pomoc dla uchodźców i włączyły się do działań. Pomoc jak do tej pory jest właściwie jednostkowa, udzielana przez prywatne osoby. - Nie zauważyłem żadnych tego typu działań ze strony organizacji niemieckich muzułmanów - podkreśla.
Integracja w życie gminy
- My pomagamy w porozumieniu z odpowiedzialnymi czynnikami, w miarę zapotrzebowania - oświadczył przewodniczący prezydium Turecko-Islamskiej Unii Religijnej (DITIB) Zekeriya Altug. Członkowie gmin prowadzą w pierwszym rzędzie zbiórkę rzeczy i pieniędzy. Niektóre niemieckie gminy poszukują ubrań odpowiednich dla muzułmanów i wtedy zwracają się do islamskich gmin wyznaniowych przy meczetach. Tam uchodźcy mogą też wieczorami albo w weekendy brać udział w kursach i innych zajęciach oferowanych dla kobiet, dzieci i młodzieży. Meczety są otwarte dla wszystkich, nabożeństwa i inne oferty czysto religijne są skierowane do wszystkich muzułmanów - niezależnie od tego, czy są oni członkami lokalnej gminy czy nie - podkreśla Altug.
- W ramadanie wystosowaliśmy apel, żeby wydawać wieczorami kolację i w ten sposób ułatwić muzułmańskim imigrantom przestrzeganie rytualnego postu - wyjaśnił, dodając, że pracuje przy tym wielu wolontariuszy.
Ale nie ukrywa on także problemów.
- Jako muzułmańskie gminy nie jesteśmy w stanie zapewnić uchodźcom zakwaterowania. Nasze pomieszczenia nie są nawet w stanie zaspokoić naszych własnych potrzeb. W piątki wierni muszą nawet modlić się na zewnątrz, bo meczety nie są w stanie wszystkich pomieścić - opisuje sytuację Altug. Tam, gdzie jest to możliwe, przyjmujemy uchodźców. Problemem jest niekiedy język, dodaje.
W planach: islamskie organizacje charytatywne
Gros imigrantów przybywających do Niemiec dostaje się pod opiekę organizacji kościelnych i organizacji charytatywnych, jak Caritas, Diakonie, Niemiecki Czerwony Krzyż czy Dobroczynność Żydowska. Mankamentem jest, że islamskie gminy wyznaniowe nie mają takiej dachowej organizacji dobroczynności i że cały ciężar pomocy spoczywa na barkach wolontariuszy, z koordynacją pomocy włącznie. Z tego powodu już od lat dyskutuje się ten temat w ramach Niemieckiej Konferencji Islamskiej.
- Niestety nie ma jeszcze w RFN organizacji charytatywnych, wyposażonych w odpowiednie środki, dofinansowywanych przez państwo, które miałyby inne jeszcze źródła dochodów - przyznaje Altug. Naszym celem jest zorganizowanie tego rodzaju systemu dobroczynności, ale nie jesteśmy w stanie zrobić tego sami, bo brak jest nam na ten temat wiedzy i nie mamy odpowiedniego personelu, który koordynowałby i planował pracę wolontariuszy.
Inicjatywa taka byłaby jak najbardziej również po myśli Alego Topraka. Wielu Kurdów przybyło do Niemiec ze względu na prześladowania polityczne w Turcji. Także z tego względu byliby oni gotowi angażować się w pomoc dla innych uchodźców.
Piloci integracji
- Od 30-40 lat praca na rzecz uchodźców jest jednym z istotnych elementów działalności kurdyjskiej społeczności za granicą - wyjaśnia. Kurdyjska gmina w Niemczech wspiera misję zielonych chełmów w obozach dla uchodźców na kurdyjskich terenach Iraku i Syrii. Także w Niemczech kurdyjskie stowarzyszenia prowadzą akcje zbierania datków i ich wolontariusze pomagają innym organizacjom charytatywnym. Takiego zaangażowania w działania społeczeństwa obywatelskiego brak mu ze strony gmin muzułmańskich, podkreśla.
- Nasza krytyka, kryzys uchodźczy i uwaga mass mediów doprowadziły chociaż do tego, że organizacje islamskie zajęły publicznie jakieś staanowisko, przyznając, że także one powinny się zaangażować.
Na taki apel musiały zareagować. Centralna Rada Muzułmanów zapowiedziała, że będzie oferowała członków muzułmańskich gmin jako "pilotów integracji".
Sabrina Pabst / Małgorzata Matzke