Gorzka prawda o historii zachodnioniemieckiego wywiadu
18 maja 2021– BND interesowała się przede wszystkim potencjałem militarnym państw bloku wschodniego – podsumowuje Andreas Hilger, jeden z członków Komisji. Polska, Węgry i Czechosłowacja były interesujące dla BND jako obszary dyslokacji wojsk radzieckich. Aby móc wykryć zamiar ataku we wczesnym stadium, niemieccy szpiedzy musieli też obserwować sytuację militarną w Jugosławii, Rumunii i Bułgarii .
Cele BND, która została założona przez Amerykanów w 1946 r. jako "Organizacja Gehlena" i przejęta przez rząd młodej RFN w 1956 r., były ambitne. Jednak wyniki jej działań, jak się okazuje, były skromne.
– W BND za wielki sukces uznawano już, jeśli miała nawet jakieś pojedyncze "źródło wywiadowcze" w jednym z krajów docelowych. Ich liczba pozostawała bardzo skromna, wahając się w latach 60-tych. między 9 a 22 – dla całej Europy Południowo-Wschodniej. Nie było wśród nich agentów na wyższych szczeblach – mówi Hilger, który obecnie jest zastępcą dyrektora Niemieckiego Instytutu Historycznego w Moskwie.
Skomplikowane kanały łączności, agresywna konkurencja
Jak skomplikowana była szpiegowska działalność BND, pokazała "Operacja Kassiopeja". Pod tym kryptonimem w latach 1955-1963 pracowała dla BND Niemka z bułgarskiego miasta Vidin. Jednak skomplikowane kanały komunikacyjne i agresywne podejście bułgarskich służb specjalnych, które siłą zwerbowały bułgarskiego męża "Kassiopei", poważnie ograniczyły możliwości działania agentki. Pobieżna obserwacja obiektów wojskowych należała do najcenniejszego dorobku "Kassiopei" - aż agentka znalazła się w niebezpieczeństwie i została "wyłączona".
– Takie problemy BND próbowała zrekompensować podróżującymi biznesmenami, dziennikarzami lub turystami, ale uzyskane od nich informacje pozostawały punktowe i nie mogły naświetlić kulis – analizuje Hilger. Na przykład w latach 1958-1965 BND zatrudniała austriackiego dziennikarza, który regularnie podróżował za "żelazną kurtynę". Agent "Gredler" dzielił się obserwacjami i relacjonował rozmowy – ale BND oceniała wartość tych informacji jako niską. Z czasem dziennikarzem zaczęło interesować coraz więcej służb specjalnych Wschodu i Zachodu; operacja wywiadowcza przerodziła się w kontrwywiadowczą.
Skromne wyniki
– Pracownikom BND z pewnością nie brakowało pomysłowości – ocenia Hilger. Zdarzało się, że np. zaszywali instrukcje dla swoich agentów w damskich majtkach, aby przemycić je przez granicę. – Ale wyniki i sukcesy pracy BND były po prostu bardzo skromne – dodaje.
Decydenci w Bonn oceniali to podobnie i byli niezadowoleni z działalności BND. W 1965 r. zachodnioniemieckie Ministerstwo Obrony pytało, czy wywiad wojskowy BND w ogóle "ma jeszcze kogoś w kręgach wroga". Trzy lata wcześniej, szef wojskowego działu wczesnego ostrzegania zaoferował nawet swoją rezygnację, wyznając: "Nie mogę zagwarantować skutecznego wczesnego ostrzegania".
Zaskoczeni powstaniem na Węgrzech
Większość raportów BND pochodziła nie od agentów, lecz z wywiadów z uchodźcami i emigrantami w Austrii i Niemczech. Powstanie na Węgrzech w 1956 r. pokazało, jak bardzo BND nie nadąża za własnymi wymaganiami: – Dla BND to było całkowite zaskoczenie – mówi Hilger. W tym samym roku Dział Europy Południowo-Wschodniej BND otrzymał zaledwie 20 doniesień agenturalnych na temat Węgier. Kiedy 9 grudnia 1956 r. węgierskie służby specjalne porwały pracownika BND Sandora Visneya podczas spotkania z prowadzonym przez niego agentem na granicy austro-węgierskiej, sytuacja stała się jeszcze gorsza.
Wkrótce potem węgierski wywiad znał już dane agentów, strukturę BND i nazwiska pracowników etatowych, w tym szefa kontrwywiadu BND przeciwko Węgrom, Georga Kollenyi. Fakt, że BND mimo to utrzymała rodowitego Węgra Kollenyi'ego na tym stanowisku, a nawet awansowała go w 1965 roku na szefa wywiadu wojskowego przeciwko jego krajowi pochodzenia, był jednym z wielu błędów warsztatowych i personalnych, którymi BND utrudniała sobie życie.
Przeceniani "specjaliści"
Kollenyi, który w czasie II wojny światowej pracował na Węgrzech dla niemieckiej Abwehry i dlatego był uważany przez BND za eksperta znającego kraj i język, był tylko jednym z wielu przykładów katastrofalnej polityki personalnej wczesnej BND. – Starzy naziści i weterani Wehrmachtu, na których stawiano, nie spełniali pokładanych w nich oczekiwań. Dawna wiedza o krajach docelowych była wybiórcza i przestarzała, stare relacje zostały zerwane przez zmianę władzy. Akta nie wykazują żadnych specjalnych umiejętności szpiegowskich tych weteranów. Byli członkowie nazistowskiego aparatu bezpieczeństwa szukali kontaktów w BND, aby dostać się na bezpieczne stanowiska. Przy tym bardziej niż kompetencje liczył się wyznawany niegdyś wspólny światopogląd – podsumowuje Andreas Hilger.
Doskonałym tego przykładem był Departament Europy Południowo-Wschodniej: od momentu powstania w 1946 r. do 1968 r. na czele "Działu 71", jak go ostatnio nazywano, stali byli oficerowie Wehrmachtu lub, jak pierwszy szef Rupert Mandel, byli pracownicy Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy. Dopiero w latach sześćdziesiątych, po zdemaskowaniu w BND byłego esesmana Heinza Felfe jako podwójnego agenta KGB, nazistowskie koneksje stały się coraz większym obciążeniem dla zachodnioniemieckiego wywiadu.
Skłóceni profesorowie
Prześledzenie tych obciążeń było podstawowym zadaniem projektu historycznego rozpoczętego w 2011 roku. W tym celu badacze otrzymali pełny dostęp – to ewenement na skalę światową – do tajnych archiwów działającej służby wywiadowczej. Jednakże opóźnienia w udostępnianiu wyników badań i zaczernienia pewnych miejsc, które pojawiają się w ostatnim tomie, pokazują minusy takiego przedsięwzięcia.
Ostatnio jednak Komisja Historyczna zasłynęła przede wszystkim z publicznego obrzucania się błotem: Kiedy na początku 2021 roku ukazało się opracowanie na temat współpracy BND z jej partnerami, czterej zaangażowani profesorowie oskarżali się wzajemnie o niechlujstwo w pracy, błędy techniczne i "różnice ideologiczne". Sytuację uspokoiła dopiero oferta mediacji ze strony Urzędu Kanclerskiego w kwietniu 2021 roku. Można zatem z niecierpliwością czekać na dalszy ciąg badań historyków służb specjalnych.